Kto tak naprawdę odniósł zwycięstwo a kto powinien wstydzić się swojego występu?
Omawianie zwycięzców zaczniemy od Rory’ego MacDonalda. Kanadyjczyk wyszedł do walki z Tyronem Woodleyem w znakomitej dyspozycji ustawiając Amerykanina przy siatce i rażąc go masą ciosów pięściami oraz kopnięć. Poza minutą III rundy Woodley w oktagonie kompletnie nie istniał. Próby sprowadzeń można policzyć na palcach jednej ręki, wszystkie były nie udane. Rory sprowadzając Tyrona do parteru w ostatnich 5 minutach mocno przypieczętował zwycięstwo i swój status topowego półśredniego. Czas pokaże kto będzie kolejnym pretendentem do mistrzowskiego pasa ale jedno jest pewne, MacDonald w dyspozycji z walki z Woodleyem jest zagrożeniem dla każdego w dywizji.
Demetrious Johnson bez większych problemów obronił swój pas na pełnym dystansie rozpracowując Aliego Bagautinova. Mighty Mouse sprawiał wrażenie zawodnika lepszego w każdym aspekcie walki. Ali próbował ale trzeba przyznać, że Demetrious był dla niego po prostu poza zasięgiem.
Po mocno nudzącym pojedynku Ryan Bader jednogłośną decyzją sędziów zwyciężył Rafaela Cavalcante. Po ich walce w głowie miałem jedno pytanie: czy to Bader był tak dobry czy tak beznadziejnie zawalczył Feijao? Po namyśle bardziej skłaniam się ku tej drugiej opcji. Brazylijczyk nie wykazywał wielkich chęci i dążenia do wygrania pojedynku. Plus dla Badera za to, że swoimi mocnymi stronami zniwelował wszelką broń w rękach Cavalcante.
Kolejnym zawodnikiem którego wyróżnimy po wczorajszej gali jest Ovince St. Preux. Po niezbyt ciekawej I rundzie, w drugich 5 minutach Amerykanin ruszył do przodu co dało zamierzony efekt w postaci zakończenia walki, może w trochę dziwnych okolicznościach ale nie ma to większego znaczenia. Podobnie jak w przypadku Ryana Badera plus dla St. Preuxa za używanie swojego największego atutu – fizycznej siły.
Na pochwałę zasługuje także Michinori Tanaka. Młody, bo tylko 23-letni Japończyk kompletnie zdominował większego Rolanda Delorme. Czekamy na kolejne walki tego utalentowanego zawodnika.
Czas na wypunktowanie tych którzy stracili podczas tej gali. Z wielką przykrością muszę stwierdzić, że największymi przegranymi tej gali są fani. Gala, pomimo tego, że numerowana i z ciekawymi nazwiskami (ale tylko w karcie głównej) okazał się bardzo słaba. Na pewno wiele osób żałuje czasu straconego na oglądania gali, zwłaszcza tych którzy wykupili drogie PPV.
Swoją walkę bezsprzecznie przegrał Ali Bagautinov. Poza kilkoma dobrymi ciosami i obaleniami Rosjanin nie miał kompletnie nic do przeciwstawienia grze Demetriousa Johnsona. Nadal jednak pozostaje w czołówce zawodników wagi muszej.
Osobą w której wielu pokładało nadzieję ( i pieniądze u bukmacherów) był Tyron Woodley. Amerykanin został taktycznie rozpracowany przez obóz Rory’ego MacDonalda. Tyron nie potrafił odpowiedzieć na agresję młodego Kanadyjczyka będąc przez niemal 15 minut swobodnie obijanym. Dla Woodleya jest to 3 porażka w 6 ostatnich walkach.
Osobiście największy minus przyznałbym Rafaelowi Cavalcante w którego zwycięstwo, jeszcze przed galą, mocno wierzyłem. Brazylijczyk jednak nie pokazał dosłownie niczego w oktagonie. Poza jednym czy dwoma przebłyskami Feijao był kompletnie zdominowany przez Ryana Badera który korzystając z zapasów męczył rywala. Cavalcante nie wykazał jakichkolwiek chęci do wygrania pojedynku.
Chyba najsłabszą walką gali było dość oczekiwanie starcie w wadze ciężkiej między Brendanem Schaubem a Andreiem Arlovskim. Obaj Panowie 90% swojej uwagi poświęcili defensywie a konkretnie ochronie swoich średniej jakości szczęk. Wskazanie zwycięzcy po 15 minutach nie było proste, ponieważ ani Brendan ani Andrei nie wykazali się niczym szczególnym.
Ryan Jimmo to zawodnik dziwny. Przeplata dobre występy z walkami…dziwnymi takimi jak ta z Jimim Manuwą zakończona kontuzją nogi czy wczorajsza przeciw Ovince’owi St. Preux. Przez wielu faworyzowany przed walką z St. Preux. W oktagonie zaprezentował się bardzo słabo. Gdyby tylko OSP chciał, zakończyłby tę walkę szybciej.
Po wczorajszej gali na pewno nie będą chwaleni też: Daniel Sarafian i Mike Easton. Obaj teoretycznie dostali łatwych rywali. Sarafian schodził do wagi niżej a Easton na odbicie się od dna dostał zaawansowanego wiekiem Yvesa Jabouina. Te wyzwania jednak znacznie ich przerosły.
Z calym szacunkiem dla 'Feijao’, wedlug mnie Bader zdominowal go niemalze w kazdej plaszczyznie i widac bylo, ze powoli uzupelnia swoje braki i staje sie coraz lepszym i bardziej kompletnym fighterem. [tak jestem fanem Badera]. Do JJ mu daleko, ale wydaje mi sie stoczy jeszcze kilka dobrych i bardziej efektownych walk niz ta, ktora miala miejsce na UFC 174. Wedlug mnie starcie Bader vs Shogun bylo by calkiem ciekawe. Co o tym sadzicie?
Badera z Shogunem z checia bym zobaczyl. Shogun swoj prime ma juz za soba, ale z takim Baderem moglby dac emocjonujaca walke.