Mistrza wagi średniej czeka dłuższa przerwa od walk.
Niestety, nie mamy dobrych wieści dla fanów Roberta Whittakera (20-4, 11-2 w UFC). Australijczyk, dzierżący obecnie pas wagi średniej nie stoczy kolejnego pojedynku przed lutym przyszłego roku. Powodem wykluczenia Whittakera jest kontuzja prawej ręki, której doznał w I rundzie walki z Yoelem Romero (13-3, 9-2 w UFC, #1 w rankingu UFC) na UFC 225 a o czym mówił w rozmowie z Arielem Helwanim.
Robert dopiero przeszedł operację i będzie zaczynał rehabilitację. Ja jeszcze nawet nie zacząłem rehabilitacji. Muszę to najpierw wyleczyć. Założyli mi coś i zaszyli. Realnie spodziewam się powrotu w lutym.
27-latek wraz z Kelvinem Gastelum (15-3 1 NC, 10-3 1 NC w UFC, #4 w rankingu UFC) będą trenerami w 28 edycji show The Ultimate Fighter, na koniec programu średni zmierzą się ze sobą. Robert nie martwi się o to, że kontuzja wpłynie na jego możliwości.
Nie martwię się o to, że będzie miało to wpływ na moją dyspozycję. Ja jeszcze nie wykorzystałem swojego potencjału. Ta ciężka walka zmęczyła mnie i poprawiła moją formę. Myślę, że każdy powinien sprawdzić się w trudnej walce, dla mnie to była jedna z nich.
Klątwa Miszczow działa w najlepsze. Kolejny który będzie trzymał pasek siedząc na półce rok albo dłużej. Dojdzie do tego, że na tej samej gali odbywać się będzie z urzędu walka o interima żeby mieć kogoś aktywnego na szczycie. Wiem jak kontuzjogenny jest to spory, ale dziwne to, że prawie każdy Miszczu zaczyna się rozlatywac jak tylko siadzie na tronie. Ta sama śpiewka. Potrzebuje teraz dłuższych wakacji a później trach kontuzja. Irytujące.
Yoel przegral walke tylko przez smrod jaki zostawil za soba po wazeniu. W oktagonie czy cyrku jakim jest ufc lepiej zaprezentowal sie…. Robert nie jest w moich oczach bezapelacyjnym mistrzem. Poprostu nosi pad i tyle.
Na dwoje babka wróżyła. Jak dla mnie walką z typu super close. Może z minimalnym wskazaniem na SoG, ale wiadomo, że jeżeli pozostawi się decyzje w rękach sędziów możesz spodziewać się różnych cudów na kiju. Czasami wydaje mi się, że Stevie Wonder widziałby więcej niż ci którzy rozstrzygają o losach pojedynków.