Już w ten weekend mistrz wagi półśredniej UFC Kamaru Usman i jego największy wróg Colby Covington zmierzą się w walce wieczoru gali UFC 245. Smaczkowi tej walce dodaje fakt, że obydwaj zawodnicy po prostu się nienawidzą.
W pewnym sensie jednak, Kamaru Usman (15-1 MMA, 10-0 UFC) jest podekscytowany i cieszy się z tego, że los dał mu takiego przeciwnika. Każda duża gwiazda sportów walki ma kogoś takiego – swojego największego przeciwnika, a czasami nawet wroga. Jest tak w przypadku Conora McGregora i Khabiba Nurmagomedova, czy Andersona Silvy i Chaela Sonnena. Tak zacięta rywalizacja pomogła odnoszącym sukcesy zawodnikom jeszcze bardziej podnieść ich status i wynieść ich na wyższy poziom.
Wraz z pojedynkiem z Colbym Covingtonem (15-1 MMA, 10-1 UFC), Usman wierzy, że jego rywalizację można porównać do koncepcji yin yang. Do tej pory nie miał takiej rywalizacji w swojej karierze.
„To bardzo rzadkie mieć taką walkę. Rzadko zdarza się, aby znaleźć się w takiej sytuacji.
Jest wielu zawodników, którzy walczą przez całą swoją karierę i nigdy nie stoczą takiej walki. Nigdy nie znajdują odpowiedniego partnera do tańca, który mógłby ich napędzać, jak Conor-Khabib. Spójrz na Khabiba teraz. Nigdy nie otrzymali takiej walki, która by ich tak napędziła jakwtedy, gdy się zmierzyli. To jest taka walka dla mnie. To bardzo ekscytujące. Przyjmuję ją z zadowoleniem i nie mogę się doczekać”.
Usman wierzy, że w walce przeciwko Covingtonowi, uwolni taką moc jak nigdy dotąd. W odróżnieniu od poprzednich walk, nie będzie mowy o „zatrzymaniu się”, kiedy Usman rzuci się na Covingtona.
„To jest przypadek, w którym będę się cieszył mogąc pójść na 10 procent. To będą złe intencje. Kiedy zdecyduję, że to mają być złe intencje, zakończę walkę zabójczym ciosem. Nie obchodzi mnie, czy go rozetnę, pokroję, czy zrobię cokolwiek. To będzie jeden z tych ciosów „nie do powstrzymania”, kiedy będę z nim walczył.”