Jose Aldo nie krył emocji i łez po wygranej walce z Jeremym Stephensem na gali UFC on FOX 30 w Calgary. Dla Brazylijczyka było to bardzo ważne zwycięstwo.
Były mistrz wagi piórkowej UFC miał nienajlepszy bilans w ostatnich czterech pojedynkach, który przedstawiał się następująco 1-3. Po porażce z Conorem McGregorem przez nokaut i utracie tytułu, Jose Aldo wygrał pojedynek z Frankiem Edgarem przez decyzję, ale już kolejne dwie walki z Maxem Holloway’em zakończyły się dla Aldo przegranymi przez TKO.
Były pewne obawy, że Aldo może przegrać ze Stephensem, ale Brazylijczyk zaskoczył bardzo szybkim zwycięstwem przez TKO już w pierwszej rundzie. Wygrana ta na pewno doda wiatru w żagle byłemu mistrzowi, który zapewne nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w kwestii rywalizacji o pas.
Mocno bijący Stephens już od początku przeprowadził atak, trafiając mocno i często i wyglądało na to, że za chwilę może skończyć Aldo. Brazylijczyk przetrwał jednak szarżę rywala i sam zaczął atakować odwracając przebieg pojedynku.
Następnie były mistrz wystrzelił kolejnymi potężnymi ciosami na tułów, które Stephens zdecydowanie odczuł, a kiedy Stephens upadł na matę, Aldo zasypał go gradem hammerfistów, które ostatecznie zakończyły pojedynek w czasie 4:19 pierwszej rundy.
Dla Jose Aldo (27-4) było to dziesiąte zwycięstwo po ciosach w dywizji piórkowej UFC / WEC oraz pierwsze zwycięstwo przed czasem od pojedynku z Chan Sung Jungiem w 2013 roku.
„Mistrz wrócił i chcę zdobyć swój pas.” – tak Jose Aldo skomentował swoje zwycięstwo.
Dla Jeremy’ego Stephensa (28-15) ta poraża zakończyła serię trzech zwycięstw z rzędu z czego dwóch przez KO/TKO.