Były zawodnik UFC obarcza się winą za zaistniałą w walce sytuację.
Jon Fitch (26-7-1 1 NC, 14-3-1 w UFC) na pewno nie zalicza ostatniego weekendu do udanych. Nie dość, że przegrał walkę z Rousimarem Palharesem (17-6, 10-4 w UFC) to jeszcze doznał kontuzji kolana.
„To mnie nie zabije. Poczułem strzyknięcie. To prawdopodobnie PCL jeśli coś jest uszkodzone. Zerwałem to już kiedyś. Mam nadzieję, że wszystko jest w porządku. Przeważnie kontuzja PCL oznacza 6 tygodni bez treningu. To jest do bani.”
Po walce na Brazylijczyka spłynęła fala krytyki jakoby niepotrzebnie przetrzymał dźwignię. Jon tak nie uważa i wini tylko siebie za to się stało.
„Puścił piętę i poszedł do dźwigni prostej. W tym momencie poczułem, że mogę wyjść. To było na początku walki kiedy nie byliśmy spoceni. On jest silny i dobry w tym co robi, złapał mnie. Nie powinienem obracać się plecami do niego.”
Można Fitcha nie lubić za styl walki ale trzeba docenić umiejętność przyznania się do porażki.
Wiecie co mnie zadzwia to jakiego nosa ma UFC do tego kogo wyrzucac albo kogo przyjmowac. Jeszcze nie bylo tak aby kogos wyrzucili, a ten ktos byl w prime i walczyl pozniej duzo lepiej, to samo przyjmowanie pewnych zawodnikow (jak np. Hunt) w momencie kiedy ich rekord nie wrozy nic dobrego (hunt mial cos ostatnie 5 walk 5 przegranych?)
No i z Fitchem to samo z tego co widac.
ale Palhares własnie ma passę wygrnych a wyrzucili go z UFC (co prawda za przetrzymanie dźwigni)
Anthony Johnson 😉
Przed Huntem akurat bronili sie jak mogli by go nie wziac z tego co pamietam
Jak to sie bronili? gdyby Hunta nie chcieli,to by go nie wzieli,mógłbys rozwinac swoja wypowiedz 😉