Johnny Walker zdaje sobie sprawę z tego, że musi wrócić na salę treningową i popracować nad rzeczami, które zawiodły go w ostatniej walce i których brakowało.
Po niesamowitym rozpoczęciu kariery w UFC, tzw. hype train Johnny’ego Walkera (17-5 MMA, 3-2 UFC) został wyhamowany w ostatnich dwóch przegranych walkach. W ostatnim pojedynku na gali UFC Fight Night 170 w Brasilii, Walker przegrał przez jednogłośną decyzję z Nikitą Krylovem (27-7 MMA, 8-5 UFC).
Walker po raz pierwszy w swojej karierze w UFC stoczył pojedynek na pełnym dystansie trzech rund, co jest cenną lekcją dla młodego Brazylijczyka.
„Myślałem i zastanawiałem się od sobotniej nocy (nad ostatnią walką). Dużo się nauczyłam. Jestem dumny, że przeszedłem trzy rundy przeciwko wspaniałemu zawodnikowi. Jednak to ujawniło dziury w mojej taktyce. Jestem za to wdzięczny, bo to pokazało mi, nad czym muszę pracować. Wracam więc do deski kreślarskiej. Moje marzenie jest ciągle takie samo. Wciąż jestem skupiony. Nie wygrałem, ale nauczyłem się. #ufc #illbeback #stronger #and #improved #vou #voltar #melhor #e #mais #forte #obrigado #Deus #evoluçao”
Walker szturmem wdarł się do dywizji półciężkiej UFC szybko pnąc się w górę dzięki co prawda tylko trzem wygranym pojedynkom, ale wygranym przed czasem przez KO/TKO. Pokonał Khalila Rountree Jr., Justina Ledeta i Mishę Cirkunova. Za wszystkie te trzy zwycięstwa w pierwszych rundach otrzymał bonusy za „Performance of the Night”. Jednak ostatnia walka z Coreyem Andersonem zakończona porażką przez TKO w pierwszej rundzie przygasiła nieco hype towarzyszący Walkerowi. Po porażce z Coreyem Andersonem, Walker przeniósł się do Tristar Gym w Montrealu, aby trenować z Firasem Zahabi, co, jak ma nadzieję, przyniesie mu korzyści.
Ciekawe co z nim dalej. Miał być nowym Jon’em Jones’em, a wychodzi na to że bliżej mu do Michael’a Page’a.