El Terror tłumaczy zajście w szatni po walce na UFC Fight Night 131.
W walce wieczoru piątkowej gali UFC Marlon Moraes (21-5-1, 3-1 w UFC, #5 w rankingu UFC) potrzebował jedynie 33 sekund by znokautować Jimmiego Riverę (21-2, 5-1 w UFC, #4 w rankingu UFC). Tuż po walce nic nie wskazywało na to, by zawodnicy żywili do siebie specjalną niechęć jednak w szatni doszło do słownych konfrontacji. Okazało się, że różnica zdań była nie między zawodnikami, ale między Riverą i menadżerem Moraesa, Alim Abdel-Azizem.
Nie ma żadnego napięcia między nim a mną, nie ma napięcia między teamami. Chodziło o jego menadżerów, jego menadżer za dużo mówi, tak już jest.
Po walce Jimmie nie szukał wymówek oddając co należne zwycięzcy pojedynku.
Po prostu złapał mnie dobrym wysokim kopnięciem, posłał na deski i dobił mnie. To się zdarza, to część tego sportu. Teraz muszę wrócić i ciężko pracować.
Porażka w starciu z Moraesem przerwała świetną passę 20 zwycięstw z rzędu i niemal 10 lat bez przegranej.