Jeremy Stephens jest chętny na to, aby w końcu wyrównać rachunki z Conorem McGregorem i uważa, że teraz walka między nimi ma to ogromny sens.
Jeremy Stephens (28-19 MMA, 15-18 UFC) miał słynną krótką wymianę zdań na konferencji prasowej z Conorem McGregorem (22-6 MMA, 10-4 UFC) w 2015 roku, która zaowocowała często używanym stwierdzeniem „Who the fook is that guy?” (Kim ku**a jest ten koleś?), które wypowiedział McGregor, gdy Stephens próbował wtrącić się do odpowiedzi Irlandczyka na temat najtrudniejszych dla niego pojedynków.
To było jednak lata temu, a obydwaj zawodnicy poszli w różnych kierunkach. McGregor zdobył tytuły UFC w dwóch dywizjach, podczas gdy Stephens pozostał solidnym zawodnikiem w wadze lekkiej i piórkowej.
Obecnie jednak obaj panowie mają za sobą porażki w pierwszej rundzie w odstępie tygodnia od siebie. McGregor w pamiętnej trylogii z Dustinem Poirierem na UFC 264 złamał nogę, natomiast Stephens został poddany przez Mateusza Gamrota w zaledwie 65 sekund na UFC on ESPN 26.
Prawdopodobnie minie około roku zanim McGregor w pełni wyzdrowieje i będzie mógł wrócić do Oktagonu po kontuzji, a Stephens uważa, że jest idealnym przeciwnikiem na jego powrót:
„Po prostu myślę… prawdziwa walka do zrobienia to ja i Connor. On złamał kostkę, ktoś poszedł po moją kostkę. Obaj lubimy walczyć w stójce. Obydwaj jesteśmy mocni, obydwaj różni. Plus ja lubię kopać po łydkach i mam szeroki wachlarz nokautów.”
Just thinking… the true fight to make is me and Connor. He broke his ankle, someone dove for my ankle. We both like to fight and keep it standing. Both power both different. Plus I like to calve kick and have wide range of KO’s
— Jeremy Stephens (@LiLHeathenMMA) July 20, 2021
Wszystko wskazuje na to, że McGregor będzie chciał walczyć ponownie, gdy będzie zdrowy i dopiero okaże się, jak będzie wyglądał krajobraz w dywizji lekkiej i które walki będą miały sens.
Stephens nie ma tego samego rodzaju buforu bezpieczeństwa. „Lil’ Heathen” jest bez zwycięstwa w swoich ostatnich sześciu walkach, a porażka przez poddanie z Gamrotem była najszybszą w jego karierze i walka trwała nieco ponad minutę.