Jakub Kopciński: najgorsze było czekanie na walkę – wywiad po Grappler Night


fot: Leszek Siporski/ minskmaz.com

Reprezentant mińskiego Klubu Grappler, Jakub Kopciński udanie zadebiutował w zawodowym K-1 pokonując decyzją sędziów Jakuba Węcka podczas pierwszej zawodowej gali MMA w Mińsku Mazowieckim, Grappler Night. W wywiadzie po walce Kopciński ocenia swój debiut i zdradza, że najgorszym uczuciem podczas całej gali było dla niego czekanie na walkę.

Fight24: Witaj Jakub! Gratulujemy zwycięstwa na gali Grappler Night, na której walczyli praktycznie sami debiutanci. Sam też debiutowałeś, dodatkowo w swoim mieście. Powiedz, czy walka przed swoją publicznością nie niosła za sobą dodatkowej presji?

Jakub Kopciński: Witam wszystkich czytelników serwisu Fight24.pl i dziękuję. Nie odczuwałem absolutnie żadnej presji związanej z tym, że walczyłem u siebie w mieście, przed swoją publicznością. Ten fakt motywował mnie do wygrania walki, ale nie stresowałem się tym. Wiedziałem, że muszę wyjść do ringu i zrobić swoje, bo tam już jestem zdany tylko na siebie. Najgorsze było czekanie na walkę, później w walce udało się zachować zimną krew i nie dać ponieść emocjom. Ciężko przepracowałem okres przygotowawczy i ta praca przyniosła wymierne efekty.

F24: Opowiedz więc o swoich przygotowaniach do tego pojedynku.

JK: Do walki przygotowywałem się w swoim klubie, Grappler Mińsk Mazowiecki, gdzie trenuję na co dzień. O tym, że zawalczę na gali dowiedziałem się w wakacje, więc miałem odpowiednią ilość czasu, by solidnie się przygotować do tego pojedynku. Niestety na miesiąc przed galą złapałem kontuzję lewej ręki podczas sparingów. Nie chciałem przerywać treningów, ale ręka dawała się we znaki. Zacisnąłem zęby i dalej ciężko trenowałem, bo nie było czasu na odpuszczanie zajęć.

F24: Czy w pełni udało Ci się zrealizować plan na tą walkę?

JK: Wydaje mi się, że plan taktyczny udało się zrealizować. Założenia na walkę były proste: cały czas iść do przodu, napierać na rywala i narzucić mu swoje tempo walki. Uważam, że udało się to zrobić, ale trenerzy, którzy patrzyli z boku wiedzą pewnie lepiej. Wiadomo, w walce nie zawsze wszystko wychodzi tak, jakbyśmy tego chcieli. Walczyłem z kontuzją lewej ręki, więc już przez to nie wszystkie ciosy mogłem bić z taką siłą jak chciałem.

F24: Reprezentujesz klub MMA, który specjalizuje się w walce w parterze. Walczyłeś w K-1. Czy trudno jest pogodzić Ci treningi w obu formułach, i która jest dla Ciebie wygodniejsza?

JK: Przede wszystkim walka w K-1 nie była dla mnie czymś absolutnie nowym, gdyż trenowałem kilka lat Kickboxing z sukcesami na arenie amatorskiej. Ponadto w klubie trenujemy zarówno MMA jak i K-1. Oczywiście z racji wcześniejszych startów amatorskich pewniej czuję się w stójce, ale nie ukrywam, że chciałbym spróbować swoich sił również w MMA.

F24: Jakie są Twoje kolejne plany startowe?

JK: Nie ma co myśleć o dalszych startach, jeśli nie zaleczę kontuzji. Teraz skupiam się na odpoczynku. Muszę przerwać na jakiś czas treningi, by zaleczyć kontuzjowaną rękę. Gdy już będzie w pełni sprawna będę mógł myśleć o kolejnych startach. Zdrowie jest najważniejsze.

Korzystając z okazji chciałbym podziękować trenerom, za bardzo dobre przygotowanie mnie do pojedynku, kolegom z klubu za to, że dawali mi się mocno we znaki na treningach, wszystkim tym którzy we mnie wierzyli i redakcji Fight24.pl za zainteresowanie moją osobą. Pozdrawiam wszystkich czytelników.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *