Pierwsza gala Infinite Fighting Federation sygnowana nazwą „Odwieczna Walka” już za nami. Cała gala przebiegła sprawnie a organizatorom udało się zaprosić naprawdę świetnych zawodników, przez co poziom sportowy był bardzo wysoki a walki zawodników niesamowicie emocjonujące. Najlepszym dowodem na to, jest fakt, że spośród 10 odbytych walk tylko jedna zakończyła się decyzją sędziów, pozostałe 9 zawodnicy kończyli przed czasem.
Tym, co również sprawiło, że „serce rosło”, była kultura publiczności, która zawitała do hali „Centrum” w Dąbrowie Górniczej. Publiczność dopingowała zawodników, nagradzała brawami tych, którzy na to zasłużyli a gwizdy na widowni pojawiły się tylko w charakterze dezaprobaty na niesłuszne decyzje sędziego. Brawo Dąbrowscy kibice!
Walki wstępne, czyli te przed główną kwartą „Polska vs. Niemcy”, przyniosły nam dużo wrażeń. I tak Alan Langer pokonał Arkadiusza Żabę już w 1 rundzie, zakładając mu dźwignię na staw skokowy zwaną „Taktarov”. Jako że aż 90% walk kończyło się przed czasem sędziowie punktowi nie mieli okazji się wykazać. W jedynej (być może na szczęście) walce, w której do rozstrzygnięcia potrzebna była ich decyzja, jako zwycięzcę wskazali Bartłomieja Kurczewskiego, który według sędziów był lepszym zawodnikiem od Marcina Koniecznego. Niestety według wszelkich prawideł punktowania w dyscyplinie sportu, jaką jest MMA, to Marcin Konieczny był zawodnikiem dominującym i obiektywnie rzecz biorąc to on powinien zdobyć więcej punktów, które pozwoliłyby mu wygrać ten pojedynek. Kolejna walka to znów wygrana w pierwszej rundzie, tym razem Wojciech Lech pokonał Mariusza Pioskowika tzw. „skrętówką” na nogę. Ostatnia walka „Undercard” to wygrana Andrzeja Kumora, który w pierwszej rundzie przez techniczny nokaut pokonał Piotra Leśniaka.
Tym samym doszliśmy, do głównego dania wieczoru, czyli do meczu Polska vs. Niemcy. W tym miejscu na uwagę zasługuje fakt, że organizatorzy nie zestawili walk – „Ku chwale ojczyzny” – ze słabymi zawodnikami z Niemiec, lecz przeciwstawili naszym „Orłom” naprawdę wymagających przeciwników.
To już chyba tradycja, że w każdej reprezentacji Niemiec, występuje przynajmniej jeden zawodnik o jakże swojsko brzmiącym nazwisku. W tym przypadku tym zawodnikiem był Sebastian Nowak, któremu na przeciwko wyszedł genialny Polski grappler, Maciej Polok. Maciek bardzo szybko sprowadził walkę do parteru, czyli do płaszczyzny, w której czuje się jak ryba w wodzie i tam po upływie równiutkiej minuty rundy pierwszej, pokonał Sebastiana Nowaka duszeniem zza pleców. Tym samym otworzył wynik meczu Polska vs. Niemcy, ustalając go wstępnie na 1:0. Do kolejnej walki, ze strony Niemiec wyszedł Steve Mensig, Polskę reprezentował natomiast, na co dzień trenujący w klubie Bastion Tychy, kuzyn Mameda Khalidova, Kerim Abzaiłov. Walka była bardzo zacięta, dokładnie do 2 minuty 18 sekundy rundy pierwszej, wtedy to Kerim wykonał jedną ze swoich koronnych akcji i zakładając Mensigowi, dźwignie na kolano zmusił go do poddania. Kolejny zdobyty punkt naszej reprezentacji dał wynik 2:0 dla Polski. Kiedy wyglądało że Polska pewnie zmierza do zwycięstwa, Gregor Herb po dość jednostronnej walce pokonał naszego Mateusza Teodorczuka zakładając mu ostatecznie balachę na staw łokciowy z której nie udało się niestety Mateuszowi uciec i musiał on odklepać poddanie.
Wynik 2:1 sprawił, że Niemcy, nabrali nieco wiatru w żagle a emocje w hali zaczęły sięgać zenitu i zdecydowanie osiągnęły go w kolejnej walce w której naprzeciw siebie wyszli Karol Celiński (Polska) oraz Janosch Stefan (Niemcy). Zacięta walka od samego początku, raz to Celiński dominował walkę za chwilę z kolei „pałeczkę przejmował „ Janosch. Obydwaj zawodnicy w trakcie walki mieli momenty słabości, w których wydawało się że walka właśnie dobiega końca i właśnie w takich ogromnych emocjach nawet nie zauważyliśmy kiedy minęły już dwie rundy. Do trzeciej, decydującej bohaterowie tego starcia wyszli już ogromnie zmęczeni, dodatkowo na bardzo rozbitej twarzy Janoscha było już widać jak mocno bije Celiński. Jak się okazało jednak więcej sił na trzecią rundę, wyraźnie zachował właśnie Celiński i to ostatecznie w 2 minucie 16 sekundzie rundy trzeciej, pozwoliło mu założyć Janoschowi duszenie zza pleców i wygrać ten niesamowicie zacięty i wyczerpujący do granic możliwości, pojedynek. Na uwagę zasługuje jednak postawa i wola walki Jonascha Stefana, który mimo ogromnego zmęczenia i rozbitej twarzy, dalej był w stanie „iść do przodu”. W tej walce również mieliśmy wątpliwą przyjemność, obserwowania błędów sędziego ringowego, który to np. zbyt wcześnie przenosił walkę z parteru do stójki, lub, w parterze, ze skraju ringu na środek – w sytuacji, kiedy zawodnik nie zdążył zająć jeszcze pozycji – inna sprawa, że nawet, kiedy ten zdążył, sędzia po przeniesieniu walki na środek i tak nie umiał odtworzyć pozycji zawodników. W takich sytuacjach właśnie widownia zaczęła wyrażać dezaprobatę na poczynania sędziego ringowego. Nie zmieniło to jednak faktu, że ogromna wola walki obydwu zawodników zasługiwała na owacje i te w końcu podczas ogłaszania rozległy się w hali. Polska vs. Niemcy 3:1 i tym samym jasne było, że cokolwiek nie stanie się w ostatniej piątej walce, wynik meczu będzie pozytywny dla naszej reprezentacji.
Ostatnia walka „Odwiecznego Starcia” to Michał „Sztanga” Fijałka vs. Joel Romero Palacio. Czarnoskóry reprezentant Niemiec, pochodzący z Kuby, wyszedł do ringu przy odprężających i miłych dla ucha dźwiękach Salsy. Przed walką wiadomo było, że będzie to trudny przeciwnik dla „Sztangi” – mistrz świata z 1999 r. oraz wicemistrz olimpijski z Sydney w zapasach to mówiło sam za siebie. Palacio jednak zaskoczył wszystkich a głównie Fijałkę oraz jego sztab szkoleniowy i nie walczył stylem typowym dla zapaśnika. Wbrew wszelkim przesłankom nie wykonywał wymęczających obaleń raz za razem, wolał za to toczyć walkę na ciosy i kopnięcia w stójce. Jego szybkość, dynamika oraz spryt spowodowały, że Fijałka kompletnie nie mógł znaleźć sposobu na przeciwnika. Palacio za to pokazał nam coś, czego chyba nigdy nie było nam dane oglądać a było to obalenie poprzez schylenie się po nogę przeciwnika, uchwycenie jej jednorącz oraz wyniesienie do góry, przez co zawodnik tracił równowagę. Wykonanie czegoś takiego z lekkim, chociaż błędem i zbyt wolno, może skończyć się potężnym nokautem, niesamowita szybkość, którą reprezentował Palacio, jednak skutecznie go od tego chroniła. Kiedy walka przenosiła się do parteru Fijałka co i raz celowo uciekał za liny i tutaj znów pojawiała się fatalna praca sędziego ringowego Mariusza Slotty, który nie zwracał w ogóle uwagi na nielegalne zachowanie naszego zawodnika. Wracając do samej walki, Fijałka kompletnie nie mógł znaleźć sposobu na Kubańczyka i widać było, że jest bardzo sfrustrowany, czarę goryczy przelewał tutaj jeszcze niesamowity luz oraz dynamika i szybkość jego przeciwnika. Palacio pozwalał sobie nawet na tzw. „pajacowanie” w ringu, za chwilę jednak przeprowadzał huraganowy atak w stronę „Sztangi”. Kiedy Fijałka lądował na ziemi, Yoel odchodził od niego i pozwalał mu wstać, by mogli kontynuować walkę w stójce. Kiedy wyglądało że Yoel Romero Palacio, pewnie kroczy po zwycięstwo w trzeciej rundzie wykonał on niezbyt mocne kopnięcie kolanem w parterze, które zahaczyło o Fijałkę. Sędzia Mariusz Slotta przerwał walkę a chwilę później wskazał dyskwalifikację zawodnika. Po tym zdarzeniu w hali rozpoczęła się prawdziwa „wichura gwizdów” w ten sposób kibice wyrazili swoją dezaprobatę na decyzję sędziego oraz po części na postawę Michała Fijałki. Kiedy jeden z sekundantów Palacio wszedł na ring i podniósł do góry rękę swojego zawodnika, wspomniana „wichura gwizdów” zamieniła się prawdziwą „ulewę braw” tym sposobem kibice wskazali, kto według nich jest prawdziwym zwycięzcą tego pojedynku. W trakcie narady komisja sędziowska stwierdziła jednak, że wykonane kolano było jak najbardziej prawidłowe i nakazała kontynuowanie pojedynku. Czy na tą decyzję jakikolwiek wpływ miała reakcja publiczności nie wiadomo, wiadome na pewno jest to że była to decyzja słuszna. Michał Fijałka nie chciał jednak walczyć i tym samym ogłoszono zwycięstwo Palacio, początkowo anonsowane jak zwycięstwo przez poddanie, ostatecznie zakwalifikowane jednak jako TKO (Retirement), czyli wycofanie się zawodnika. Yoel Romero Palacio, zanim na dobre zszedł z ringu poprosił anonsera o mikrofon i pożegnał się z Dąbrowską publicznością, dość swojsko brzmiącym słowem – „Czołem”.
Tym samym wynik meczu Polska vs. Niemcy został ustalony końcowo na 3:2.
Walka wieczoru, czyli Marcin Held i Bojan Kosednar. Zaczęła się bardzo nie po myśli Marcina, ponieważ Kosednar już w pierwszej wymianie ciosów posłał go na deski, piekielnie mocny prawym sierpowym. Marcinowi udało się jednak uciec spod gradu ciosów, które w parterze wymierzał w jego stronę Słoweniec. Przez całą pierwszą rundę Held miał spore problemy z walką w stójce, Kosednar atakował za to bardzo zajadle i miał kilka sytuacji, w których mógł by znokautować naszego zawodnika, Marcin jednak mimo młodego wieku, swoim sprytem oraz intuicją ringową potrafił uciec z tych bardzo niebezpiecznych dla niego warunków. Pod koniec pierwszej rundy, Held zdobył pierwsze obalenie i przeszedł za plecy przeciwnika, w tej sytuacji sprytem z kolei wykazał się Słoweniec i „wywinął się” z zagrożonej pozycji. Druga runda należała już do naszego zawodnika, najpierw Marcin był bliski skończenia walki poprzez balachę, ostatecznie jednak po kolejnym obaleniu zastosował klucz na stopę, kiedy zauważył, że nie daje to wymiernych efektów, przeszedł do balachy na kolano, tutaj już Bojan Kosednar nie miał wyjścia i poddał się odklepując walkę.
Tutaj niestety znów nie popisał się sędzia, do którego Słoweniec miał pretensję, że zbyt późno przerwał pojedynek, kiedy ten zaczął odklepywać znacznie wcześniej. Marcin Held ciesząc się z wygranej nie zapomniał jednak o swoim przeciwniku wyraźnie interesując się jego stanem, Kosednar opuścił ring mocno utykając na nogę.
Jędrzej Kowalik
www.fight24.pl
i wszystko NRD obskoczylo eehhee
super relacja dzięki Andrew bo co prawda była transmisja w orange sport na stronie ale nie udało mi się obejrzeć całej tylko końcówkę walki Helda. Z tego co już wiem to organizacja stała na wysokim poziomie i dobrano dobrych zawodników. Brawa tym razem dla publiczności która potrafiła się zachować. Szkoda tylko że sędziowie się nie popisali no ale czasami tak się zdarza.
Co do sedziowania to bylo bardzo slabe , tutaj maja duzo do poprawienia wlasciciele IFF, co do walk to widzialem wszystkie turniejowe, podobal mi si Polok i Kerim mniej walka w plusie, Herb byl o wiele lepszy od Teodorczuka, co do walk Michala z kubanczykiem to jak gosc poprawi parter moze byc nie do zatrzymania zdominowac w ten sposob czolowego w Polsce polciezkiego w drugiej swojej walce w mma tylko podziwiac. Generalnie walka ta pokazala ze czas przeniesc mma do klatki ring sie do tego nie nadaje.
spodziewałem sie ze Kubanczyk rozjedzie Micha niestety:(
Sztanga jest dobry i własciwie zrobił co mogł to Palacio jest naprawde bomba- motoryka kosmos
Wywiad na MMAVIDEOS jest z Marcinem Heldem, ktory mowi ze byc moze wystapi w Bellatorze w lutym na turnieju- az chce sie zyc slyszac takie wiadomosci!:)
Bardzo dobra impreza – ze wzgledu na poziom walk, a takze zachowanie publicznosci i zawodnikow SUPER reklama dla mma i dla Polski.
publika kumata z reguły zachowuje sie na poziomie-szanują zawodnikow, klaszczą tym lepszym i nie lubią wypaczonych wynikow.Nie ma tego co mnie tak drazni np wygwizdywanie Oliwii na KSW
Jeśli dalej bedzie u nich walczył Kubanczyk i zmienią sędziów to dla mnie sportowo bedą drudzy po KSW – chociaz takiego zawodnika jak Palacio nawet w KSW nie było w połciezkiej..przeciez on Sztange jak dziecko traktował, jakby trener sparował sobie z uczniakiem.Wierzcie mi Sztanga to mega kot,wiec tym bardziej szok.
Zmieńcie sędziego i dawajcie dalej takie walki – trzymajcie ile sie da Kubanca i powodzenia…Ja naprawde spokojnie zaplaciłbym 100 zł zeby byc na takiej gali .
PS. DZIEKI ORANGE SPORT i ORANGE SPORT INFO za takie gale i za UFC zawsze beda was ogloadał:)