Holly Holm nie była jeszcze zawodniczką UFC, kiedy po raz pierwszy jej imię zaczęło się pojawiać w dyskusjach na temat detronizacji mistrzyni wagi koguciej UFC Rondy Rousey.
Holm zadebiutowała w UFC na gali UFC 184, kiedy niejednogłośną decyzją z Raquel Pennington. Jednak jej wyczekiwany debiut nie był tak spektakularny, jak wszyscy się spodziewali.
„Gratuluję Rondzie, to było bardzo imponujące zwycięstwo. Ronda jest imponująca. Ja muszę trochę jeszcze powalczyć. Na szczęście mam już za sobą pierwsze zwycięstwo w UFC.”
„Ciosy mi nie siadały [w walce z Pennington]. Wiele rzeczy chciałabym robić lepiej i wiem, że stać mnie na więcej, więc nie jestem zadowolona ze swojego występu. Teraz będę się starała poprawiać to, co wymaga poprawy.”
Podczas debiutanckiej walki, Holm (8-0) pokazała, dlaczego jest jedną z najbardziej utytułowanych bokserek świata. Jednak gołym okiem można było zobaczyć różnicę pomiędzy umiejętnościami Pennington, a poprzednich rywalek Holm. „The Preacher’s Daughter” walczy w MMA dopiero od 2 lat i dopiero drugi raz przewalczyła pełen dystans.
Holm przynała, że wymagania wobec niej były wysokie. Co na to Dana White?
„Zrobiło się sporo szumu wokół Holly. To był jej pierwszy raz w UFC. Nie obchodzi mnie, ile tytułów wcześniej miała – kiedy przyszła tutaj, to jest kompletnie inna rywalizacja. Tu są wielkie nerwy, wielka adrenalina. Holly świetnie się pokazała w co-main event. Teraz musi stoczyć jeszcze kilka walk i poczuć, że UFC to jej dom. Musi wskoczyć wyżej w rankingu.”
Holm zgodziła się z White’m, dodając że na jej występ na pewno miały wpływ kontuzje, które ją nękały w 2014:
„Normalnie walczę 4 razy w roku. W 2013 roku miałam 6 walk, a w kolejnym tylko jedną, bo złamałam rękę. Później miałam zadebiutować w UFC, ale przyplątała mi się kontuzja karku.”
„Nigdy żadna kontuzja nie wykluczyła mnie z walki, więc musiałam się z tym zmierzyć przed debiutem w UFC i to w drugiej walce wieczoru. Cały czas coś wyskakiwało. Czułam się dobrze, zdrowo, nie miałam na co narzekać. Miałam świetny obóz przygotowawczy. Oczywiście, że są nerwy. Gdybym powiedziała inaczej, po prostu bym skłamała. Z tym też musiałam się uporać. Mam po prostu nadzieję, że następnym razem pokażę się z lepszej strony.”