31-latek zadowolony ze swojego ostatniego zwycięstwa.
W co-main evencie sobotniej gali, Geoff Neal (15-4, 7-2 w UFC, #13 w rankingu UFC) pokonał faworyzowanego Vicente Luque (21-9-1, 14-5 w UFC, #6 w rankingu UFC) przez nokaut w trzeciej rundzie.
Po walce Amerykanin przyznał, że o to starcie zabiegał już od dłuższego czasu, wygrana wiele dla niego znaczy aczkolwiek spodziewał się całkowicie innego przebiegu tego pojedynku.
Właśnie to moi trenerzy i ja chcieliśmy zrobić, wiedzieliśmy że trzeba to skończyć przed czasem niezależnie od tego czy po obaleniu czy w płaszczyźnie uderzanej. Game plan zakładał obalanie go, ale to zmieniło po pierwszej rundzie. Miałem go obalić, uderzać w parterze i może zdobyć poddanie. Jak tylko poczułem o ile szybszy jestem od niego na nogach i jak unikał jego uderzeń pomyślałem, że zostaję tutaj. I mamy skończenie w trzeciej rundzie.
Dla Neala wygrana z Luque jest kolejną odniesioną po słabszych występach w rywalizacji z Stephenem Thompsonem oraz Neilem Magnym.
Musiałem to zrobić dla fanów. Zawiodłem ich walką z Ponzinibbio, to nie było to, co chcę robić. Coś takiego nie sprawi, że będę zarabiał. Musiałem pokonać tego gościa i udowodnić swoją wartość.
Sobotnia wygrana doprowadziła do zmiany myślenia u Geoffa.
Zawsze wiedziałem, że jestem jednym z najlepszych. Moi trenerzy zawsze mi to mówią. Szczerze mówiąc, ta walka była pierwszą, podczas której naprawdę w to uwierzyłem, ale dzisiaj, po tym jak łatwa była ta walka, pomyślałem 'o ku**a, prawdopodobnie jestem jednym z najlepszych na świecie’. To coś do mnie dotarło, jestem gotowy na to, co będzie następne. Kogokolwiek postawią przede mną, zniszczę go.