„Bądźmy szczerzy: to jest wyścig o tytuł. Zawsze byłem taki, że wolałem próbować przebić głową ceglasty mur, niż przestać gadać. Spójrzy na fakty: jestem dobrym mówcą. Mogę gadać o czymkolwiek, kiedy chcę. Ale prawdziwy facet jak coś mówi, to potem to robi. Nie mam już dużo czasu. Mam 37 lat i będę walczyć jeszcze ze cztery, może pięć lat. Sport wokół mnie będzie się bardzo rozwijał. Nie ważne, co będę robił, nie będę już w stanie się rozwijać. Wiek i wiedza mogą cię prowadzić do momentu, kiedy to wiek cię dopada. Chcę chociaż spróbować być najlepszy… W dzień walki wymiotuję i mam sraczkę. Typowe. Każdy w jakimś stopniu przez to przechodzi. Jeśli się choć trochę nie denerwujesz, nie masz motylków w brzuchu, to co do cholery? Po co w ogóle to robisz? Dla mnie to nadal zabawa. Proces zabawy. Jestem uzależniony od adrenaliny. Super jest mieć to uczucie, bo wtedy wiem, że znowu jestem na widoku publicznym.”
– po ponad czterech latach poza Octagonem, były kandydat nr 1 do tytułu mistrzowskiego kategorii półśredniej, Frank Trigg, mówi, że jest gotowy do ostatniejwalki o tytuł zanim zakończy swoją karierę w mma. 37-latek zadebiutował na prosjonalnym gruncie w 1997 i windował się w rankingach aby w końcu dostać dwie sznase walki o tytuł mistrzowski z Mattem Hughesem. Obydwa razy przegrał przez naked choke na UFC 45 oraz na UFC 52. Teraz na jego drodze na szczyt stoi Josh Koscheck, z którym się zmierzy na UFC 103. Do trzech razy sztuka?
nie uda mu sie Kos go zniszczy…