Francis Ngannou zdobył tytuł mistrza w wadze ciężkiej UFC w marcu pokonując Stipe Miocica, ale nie chciał podjąć walki w pierwszej obronie tytułu aż do września, zmuszając organizację do zestawienia walki o tymczasowy pas. „The Predator” upiera się jednak, że w tej historii jest coś więcej niż tylko długie „wakacje”.
Prezydent UFC Dana White nie przepada za panującym posiadaczem tytułu wagi ciężkiej Francisem Ngannou, a te gorsze relacje między nimi powstały kilku lat temu. Nie chodzi o to, że Ngannou jest pierwszym mistrzem dywizji, który czuje się lekceważony przez promotora, ale wygląda na to, że White i spółka robią wszystko, aby Ngannou wypadał źle.
Dlaczego promotor miałby aktywnie dyskredytować jedną ze swoich czołowych gwiazd?
„Nie podpisałem nowej umowy” – wyjawił Ngannou w rozmowie z The MMA Hour. „Po pierwsze, jest klauzula mistrza i próbowali zastosować presję z przedłużeniem kontraktu, ale nie podpisałem nowej umowy i myślę, że to jest w zasadzie problem. To właśnie powoduje te wszystkie problemy, ponieważ nie chcę podpisać nowej umowy na określonych warunkach. Nie czuję się chroniony na tych warunkach – w ciągu ostatnich dwóch lat walczyłem dwa razy i muszę pożyczać pieniądze na życie. Nikt się tym nie przejmuje. Nie mam gwarancji i nie mam ochrony, więc bazując na tym doświadczeniu chcę dostać coś lepszego, lepsze warunki w moim kontrakcie i oczywiście dostać to, na co zasługuję.”
35-letni Kameruńczyk głośno wypowiadał się o swoim pragnieniu otrzymania większej zapłaty za swoją pracę w klatce prezentując jedną z bardziej imponujących serii zwycięstw w wadze ciężkiej. Jednak wygranie pięciu walk z rzędu – z wszystkimi pięcioma zwycięstwami przez nokaut – nie miało zbyt dużego wpływu na rozmowy przy stole negocjacyjnym.
Dlatego też, nie mając nowej umowy, która mogłaby przypieczętować pozycję mistrza wagi ciężkiej, UFC zdecydowało się na zestawienie walki o tymczasowy tytuł, co w mniemaniu Ngannou jest „sabotażem”.
„Przeszkadza mi fakt, że aby promować tę walkę, próbowali mnie zdyskredytować i udawać mówiąc: „Jeśli chcesz jechać na wakacje, trzymaj się, a kiedy zechcesz walczyć, jesteśmy tutaj”. Nie, ja chcę walczyć i nie byłem na wakacjach. A oni używają wideo z „Embedded”, aby grać w tę grę, udawać, że mnie dyskredytują i pokazują, że byłem na wakacjach. To mnie niepokoi, bo to nie jest w porządku. Wiem, że to nie jest prawda, robią to tylko po to, żeby mnie zdyskredytować, żeby kontrolować narrację. Nie mam problemu z tym, że chcą zrobić walkę o tymczasowy pas, po prostu zróbcie to bez sabotowania mnie.”
Ciryl Gane zdobył tymczasowy pas, pokonując Derricka Lewisa na UFC 265 w sierpniu i stanie do pojedynku unifikacyjnego, starając się pokonać Ngannou. A dzięki klauzuli mistrzowskiej Ngannou automatycznie przedłuży swój obecny kontrakt na zasadzie walka po walce, aż do przegranej.
„UFC to piękna i miła organizacja” – kontynuował Ngannou. „Uwielbiam być w UFC. Jedyna część, która jest teraz wyzwaniem, to część zakulisowa. Ale rywalizacja, kocham to. Pewne jest, że uwielbiam tę organizację, to nie podlega wątpliwości. Wciąż mam nadzieję, że to się uda. Wciąż mam nadzieję, chciałbym, żeby się udało. Jeśli to się nie uda, nie mogę nic zrobić.”
Mistrz wagi ciężkiej będzie bronił swojego pasa przeciwko Cirylowi Gane na UFC 270, ale zarobi w tej walce znacznie mniej niż jego koledzy bokserzy. Ngannou został zapytany o to, czy jest niezadowolony z tego, że tacy zawodnicy jak Tyson Fury czy Deontay Wilder zgarniają znacznie większe wypłaty.
„Cóż, MMA jest trudniejsze niż boks. Czuję, że nie powinienem potrzebować pożyczać pieniędzy na mój obóz treningowy. W pewnym momencie, pójdę po te pieniądze. Przejdę do boksu na pewno… Nie kwestionuję systemu, po prostu przedstawiam swoje racje.”
Jak podaje portal sportsdaily.com, Ngannou w swojej dotychczasowej karierze zgromadził łącznie 2 737 500 dolarów, w tym 58 000 dolarów za wygraną walkę o tytuł ze Stipe Miociciem na UFC 260.
Zgodnie z danymi Nevada State Athletic Commission, Fury i Wilder mają zagwarantowaną pulę pięciu milionów dolarów plus wpływy ze sprzedaży Pay-Per-View. Po uwzględnieniu tego wszystkiego plus dodatkowych wpływów od sponsorów – szacuje się, że Fury zgarnie około 30 000 000 dolarów, a Wilder zarobi blisko 20 000 000 dolarów.
Łatwo więc wyobrazić sobie, jak Ngannou może zostać zwabiony do ringu. I nie tylko potencjalne większe czeki mogą go skłonić do przejścia do boksu. Decyzja UFC o zestawieniu walki o tymczasowy pas pomiędzy Cirylem Gane i Derrickiem Lewisem na UFC 265 sprawiła, że mistrz poczuł się zlekceważony.
„Z tego co widzę, UFC próbuje mnie zdyskredytować. Tyle wiem. A ci, którzy kogoś promują nie mogą z nim współpracować i dyskredytować go. Nie robi się tego komuś, kogo chce się promować.
Czego oczekuję? Przede wszystkim szukam szacunku, to na początek. Potem chcę, żeby wszystko grało, chcę czuć, że jestem szanowany, czuć, że przynajmniej im zależy. To wszystko. Nigdy nie prosiłem o nic więcej. To by mi wystarczyło. (…) Zdobyłem pozycję, na której jestem. Nie zostałem nominowany, ta pozycja nie została mi przypisana, zapracowałem na to. Więc to oznacza, że zasługuję na odrobinę szacunku, tylko odrobinę. Nie jestem nie wiadomo kim, po prostu jestem trochę sławny, to wszystko. (Śmiech).”