Francis Ngannou stanie jutro do pojedynku, który może bardzo wiele zmienić w jego dalszej karierze w zależności od porażki lub wygranej. Zwycięstwo z Curtisem Blaydesem na gali UFC UFC Fight Night 141 jest mu teraz bardzo potrzebne.
Obecnie Ngannou ma za sobą dwie porażki ze Stipe Miocicem i Derrickiem Lewisem, które przygasiły blask wschodzącej gwiazdy dywizji ciężkiej. Po serii zwycięstw o Kameruńczyku mówiło się jako o przyszłym mistrzu UFC, ale te dwie przegrane w słabym stylu zatrzymały tę rozpędzoną lokomotywę.
Przed rewanżem z Curtisem Blaydesem z którym wygrał pierwszą walkę, Francis Ngannou opowiada o swoim nastawieniu, formie psychicznej i o tym, co zawiodło w poprzednich dwóch pojedynkach.
„[W walce ze Stipe Miocicem] byłem pod dużą presją, znalazłem się w miejscu, z którym nie mogłem sobie poradzić. Kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że coś jest nie tak, po prostu cofnąłem się o krok. Próbowałem sobie przypomnieć, dlaczego tu jestem. Co skłoniło mnie do podjęcia decyzji [by zostać zawodnikiem]. I wtedy zdałem sobie sprawę, że to było moje marzenie. To nie był przypadkowy wybór. Co sprawiło, że tu jestem? To mój talent. W pewnym momencie zapomniałem o tym.
Może to brzmi egoistycznie, ale czasami musisz sobie przypomnieć, że jesteś dobry. Musisz sobie przypomnieć, że nie jesteś na dole. Wydostanie się z tego kosztowało mnie wiele bólu. W sobotnią noc – jestem pewien, że uporałem się z przeszłością i zamierzam iść naprzód.”
Francis Ngannou omówił również swoją ostatnią porażkę, przegraną przez decyzję w niezwykle słabym stylu w pojedynku z Derrickiem Lewisem. Jak już wcześniej wspominał, twierdzi, że stres z przegranej walki z Miocic miał przełożenia na tę walkę.
„W ostatniej walce wciąż rozmyślałem o porażce ze Stipe. Niosłem tę porażkę ze sobą. Możecie mieć jednak pewność, że to się nie powtórzy. Zobaczycie teraz Ngannou, którego nie widzieliście nigdy wcześniej.”
Pomimo ostatnich niepowodzeń, Francis Ngannou powiedział, że wierzy w siebie w perspektywie rewanżu z Curtisem Blaydesem.
„Kiedy zacząłem marzyć o życiu jako bokser w moim małym kraju Kamerunie, nikt w to nie wierzył. Potem urabiałem sobie ręce w bardzo ciężkiej pracy, robiłem wszystko, co musiałem zrobić, a teraz jestem tutaj. Dotarłem tutaj dzięki mojej pracy, mojemu zaufaniu do siebie i pewności siebie.
Nawet gdy przegrałem dwie walki, nie sądziłem, że spadłem na dno. Wciąż miałem coś w swoim sercu. Teraz wierzę w siebie bardziej niż wcześniej. Wiele się nauczyłem z ostatnich dwóch walk. Wracam silniejszy, a wy przyznacie mi rację.
Szanuję go [Blaydesa] i oczekuję trudnej walki. Zacząłem uprawiać ten sport dosyć późno, ale ciężko trenuję. Radzę sobie z tym, bo trenuję, trenuję i wciąż trenuję. Jestem pewien, że w sobotnią noc znowu go zaskoczę.”
Jutro się okaże, czy Francis Ngannou zostawił przeszłość za sobą i wyciągnął naukę z dwóch ostatnich walk przekładając to wszystko na dobrą walkę z Curtisem Blaydesem i kolejne zwycięstwo.