(foto: news.yahoo.com)
Zwycięzca pierwszego The Ultimate Fighter, weteran i człowiek, który w zasadzie jest odpowiedzialny za rozwój MMA dzięki finałowej walce TUF’a, którą stoczył z Stephanem Bonnarem, Forrest Griffin (18-6) widocznie nie ma już ogromnych ambicji jeśli chodzi o wkraczanie do Oktagonu i walczenie z najlepszymi. Po walce z Richem Franklinem na UFC 126, która zakończyła się decyzją na korzyść Forresta, Griffin oznajmił na konferencji prasowej, iż odpowiada mu walczenie raz w roku.
„Nic mnie nie obchodziło, chciałem po prostu walczyć. Nie robiłem tego od roku i wydawało mi się, że będzie dobrze w końcu to zrobić. Jeśli chcesz być profesjonalnym fighterem w UFC, powinieneś walczyć przynajmniej raz do roku. To był mój cel. W zasadzie jestem ustawiony na ten rok.”
Z powyższej wypowiedzi wynika, iż Griffinowi odpowiada walczenie raz do roku i najprawdopodobniej będzie chciał to kontynuować. Jak wiadomo przed Richem Franklinem, Griffin walczył z Tito Ortizem w listopadzie 2009. Czy takie przerwy dobrze mu będą służyć? Na pewno nie, ale widocznie będzie to dobra opcja na zarobienie dodatkowych pieniędzy w przerwach pomiędzy pisaniem nowych książek.
troche pazernoscia zajechalo („jestem juz ustawiony”), bez jaj, raz na rok to sobie mozna konia zwalic,
😆
ja myślę, że to bardziej żartem należy traktować, on ma takie poczucie humoru. Nie walczył przez kontuzję, a nie dlatego, że nie chciał
No cóż Fedor też walczył raz do roku i jakoś można 🙂 nie oszukujmy się ale Griffin zjadł zęby na tym i pewnie rozważa już myśli o powolnym odejsciu na emeryture