W sobotę 26 marca odbyła się druga gala pod szyldem „Fighters Arena Łódź.” Organizatorzy starali się stworzyć jeszcze ciekawszą rozpiskę niż na poprzedniej edycji. Oprócz starcia Polska vs Litwa, kibicie mogli zobaczyć takich zawodników jak Michała Kitę, Konstantina Gluhova czy powracającego na polski ring – Tomasza Drwala.
Walka otwarcia rozpoczęła się od pojedynku sanda. Zawodnicy walczyli w stójce, a dodatkowo punktowane były obalenia. To właśnie umiejętność sprowadzenia przeciwnika na ziemie miała największe znaczenie i w tym starciu Paweł Osuch pokonał przez decyzję Kamila Boszko.
Urozmaiceniem wrażeń sportowych było starcie w tzw. „submission” , w którym Filip Sadowski pokonał Pawła Błachowicza z łodzkiego klubu Kick-Fighters. Organizatorzy postanowili na karcie walk umieścić także pojedynek na zasadach K-1, w którym Sylwia Juśkiewicz wypunktowała Monikę Witkowską.
W formule MMA dobrze zaprezentował się Marcin Bandel. Podczas poprzedniej edycji „FAŁ” został znokautowany przez Węgra, jednak tym razem nie dał się zaskoczyć. Walka przeniosła się do parteru i to właśnie w tej płaszczyźnie zawodnik z Kick Fighters Łódź okazał się lepszy, poddając przez dźwignię na łokieć swojego rywala – Teodorasa Aukstuolisa.
Kolejne zwycięstwo na swoje konto zaliczył Bartosz Kopera. „Młody Dajmos” w pierwszej rundzie założył swojemu rywalowi trójkąt nogami i tym samym Darius Mikuzis zaliczył nieudany debiut w formule MMA. Z bardzo dobrej strony pokazał się także Paweł Pawlak, który ciosami z góry celnie trafiał swojego rywala – Matasa Stebuliauskasa. Sędzia przerwał walkę i tym samym Polak wygrał przez TKO w rundzie drugiej.
Ze swoim rywalem szybko uporał się Igor Kołacin, który w sobotni wieczór zmierzył się z Grzegorzem Połowniakiem. Igor zaskoczył swojego przeciwnika i zamiast walki w stójce przeniósł ją do parteru, a tam nie potrzebował dużo czasu i przez duszenie gilotynowe poddał swojego rywala. Tego wieczoru nie będzie wspominać dobrze Tomasz Kloc, który w drugim swoim zawodowym pojedynku MMA zanotował kolejną porażkę. Pokonał go Jordan Błoch, który dźwignią na łokieć zmusił swojego rywala do odklepania. Do poddania zmuszony był także Jakub Boczek, który w drugiej rundzie został złapany w gilotynę Pawła Ostasza.
Wraz z upływem czasu rosły emocje i tak wreszcie doszło do starcia Michała Kity z Konstantinem Gluhovem. Popularny „Masakra” był od swojego rywala lżejszy prawie 20kg, jednak jak sam mówił to nie jest kulturystyka i wygląd nie ma znaczenia. Niestety w starciu przewaga wagi i siły fizycznej była wyraźnie widoczna. Potężny i dobrze zbudowany Łotysz dobrze bronił się przed obaleniami, a w stójce radził sobie bardzo dobrze. Po jednej z akcji Polak miał okazję skończyć Gluhova który upadł na deski, jednak cios nie był na tyle silny aby rozstrzygnąć pojedynek, a sam Michał nie miał już zbytnio siły, by postawić kropkę nad i. Sytuacja zaczęła się zmieniać w drugiej rundzie. Z każdą minutą Michał zaczął opadać z sił i kolejne ciosy Gluhova dochodziły do celu, co odzwierciedlała twarz Polaka, która była coraz bardziej obita. Po zakończeniu drugiej rundy team „Masakry” postanowił, że nie ma sensu kontynuować walki i ryzykować ciężkim nokautem i tym samym Konstantin Gluvoh mógł cieszyć się z kolejnego zwycięstwa.
W walce wieczoru powracający na polskie ringi Tomasz Drwal zmierzył się z Leonardo Nascimento. Pomimo kiepskiego rekordu (8-7-2) Brazylijczyk prezentował się naprawdę dobrze i starał się nie tylko bronić, ale także przejąć inicjatywę. Po pierwszej stosunkowo wyrównanej rundzie przyszła pora na kolejną ringową bitwę. W drugim starciu „Goryl” wpadając w gardę Brazylijczyka trafia go. Po chwili Leonardo zasypywany jest serią ciosów, które dochodzą do jego twarzy. Efekt nie mógł być inny jak tylko nokaut ! W ten oto sposób Tomasz Drwal po opuszczeniu UFC świetnie zaprezentował się polskiej publiczności. Przeciwnik Goryla jeszcze długo nie mógł się podnieść, jednak po pewnym czasie wstał i razem z Tomkiem mogli mogli sobie przekazać sobie wzajemne wyrazy uznania.
Polacy świetnie zaprezentowali się na tle Litwinów z którymi nie mieli większych problemów. Zdecydowanie szkoda porażki Michała, któremu ciężko było rywalizować z dobrze przygotowanym i niezwykle silnym Konstantinem Gluhovem. Cieszy fakt, że Tomasz Drwal cały czas prezentuje dobry poziom i być może kolejnymi starciami uda mu się ponownie wywalczyć powrót do UFC. Niestety największym minusem gali była publiczność, która i tym razem nie dopisała. Im bliżej walki wieczoru tym frekwencja rosła, jednak zdecydowanie nie satysfakcjonuje organizatorów, którzy starali się stworzyć naprawdę dobre widowisko na wysokim poziomie.
Kostia był przygotowany, na KSW walczył jeszcze w kategorii do 105 kg 🙂
Tomek popraw kondycje bo z taka nie ma co szukac w ufc…:)