Fight24Team Redaktorzy wydanie I

Dobiegł końca termin zgłaszania swoich prac do pierwszej edycji projektu Fight24Team Redaktorzy w którym to Wy stajecie się redaktorami Fight24. Zachęcamy do komentowania oraz oddawania swoich głosów na najlepszą pracę, której autor otrzyma nagrodę. Swoje typy oddajemy w komentarzu na stronie pisząc tytuł pracy lub podpis autora. Głosy oddajemy do dnia 27 grudnia do godziny 18.00

Stosunek społeczeństwa do kobiet trenujących sporty walki

Lepiej z Nią nie zadzierać

Kobieta, dziś już co raz bardziej zyskująca na znaczeniu wraz z rozwijającym się równouprawnieniem, wciąż postrzegana jest jako ta gorsza, słabsza istota. Mimo wszystkich starań , które w codzienny byt starają się wcielić przedstawicielki rozmaitych związków kobiet, rodzaj żeński pozostaje, tym który mniej potrafi i mniej mu wolno. W dalszym ciągu przeciętnemu obywatelowi wydaje się, że niektóre dziedziny życia powinny być zakazane dla płci pięknej, niczym dzielnice Czarnoskórych dla białych obywateli w Stanach Zjednoczonych. Najwięcej sprzeciwu uczestnictwa w życiu społecznym spotyka się w sporcie, a zwłaszcza w sportach walki, które kojarzą się z silną maskulinizacją i ekspansją męskich, umięśnionych ciał oblanych potem w ferworze walki.

Świat bardzo się zmienił i dziś już na ulicach miast nie można czuć się bezpiecznie, tak więc co się dzieje gdy kobieta zapragnie się bronić i wkracza do sal sportów walki, przesyconych zapachem męskiej krwi, łez i potu? Jak reaguje na to nasze społeczeństwo, tak silnie dalej podchodzące stereotypowo do tego typu przedsięwzięć?

Na podstawie rozmów przeprowadzonych z zawodniczkami Wrocławskiego oraz Tarnogórskiego Klubu Karate Kyokushin oraz własnych doświadczeń , jako osoby trenującej skłonna jestem podzielić reakcje ludzi na 3 główne typy. Mianowicie jest to: po pierwsze stosunek ludzi, którzy kiedykolwiek trenowali, bądź interesowali się sportami walkami, po drugie stosunek osób uprawiających sport w ogóle, oraz przeciętnych obywateli, którzy ze sportem nie mają do czynienia, lub zajmują się nim w bardzo niewielkim stopniu.

W pierwszym wypadku reakcje są jak najbardziej pozytywne, często to właśnie sport walki łączy w pary zawodników uprawiających jedną , bądź podobną dyscyplinę, najlepszym przykładem może być małżeństwo z rodzimego podwórka Agnieszki i Sylwestra Sypieniów, którzy właśnie poznali się na zawodach karate kyokushin. W momencie , kiedy 2 osoby trenują lepiej się ze sobą dogadują, są w stanie zrozumieć zaangażowanie w treningi, liczne kontuzje, czy wyrzeczenia płynące z uprawiania tego typu sportów. Wymieniają się doświadczeniami i wzajemnie motywują ,co przynosi doskonałe efekty na ringach zawodowych, wspólna pasja daje im coś w rodzaju więzi metafizycznej, którą ciężko zerwać. Nawet kiedy jedna z osób, nie trenuje lub zaprzestała treningów, więź pozostaje nienaruszona. Dla ludzi, którzy sportami walki się interesują , kobieta, która jest zaangażowana w treningi jest obiektem podziwu, ze względu na to, że doskonale zdają sobie sprawę, jak wiele musi poświęcić, jak wiele słabości pokonać aby stać się najlepszą. Istotną sprawą jest również dorównanie mężczyznom, którzy już od urodzenia mają lepsze warunki psycho fizyczne aby walczyć. Tak więc , kiedy dowiadujemy się, że kobieta poradziła sobie w pojedynku z mężczyznami, rośnie szacunek do niej w naszych oczach.

Druga grupa jeszcze reaguje na taki typ kobiet, w sposób entuzjastyczny. Ważne jest dla nich to, że kobieta jest aktywna, uprawia sport, dba o siebie nie tylko poprzez chodzenie do kosmetyczki. Kibice piłki nożnej nawet żartobliwie dodają, że taką ,,damę” można zabrać na ustawki na mecze i wtedy wygraną mają w kieszeni. Często proszą taką koleżankę o podstawowe zaznajomienie ich z fundamentalną obroną, bo mimo że sportem się interesują , wciąż kobieta uprawiająca sporty walki, jest dla nich czymś wybitnie egzotycznym. I tyle z pozytywów. W tej grupie pojawia się już strach ,że kobieta zdominuje stosunek panujący w relacjach interpersonalnych. Obawiają się tego, że poprzez pewność siebie jaką posiada poprzez swoje sportowe umiejętności , będzie narzucać swoje zdanie, przejmować kontrolę w każdej sytuacji życiowej i stanie się dla znajomych straszą i mądrzejszą siostrą. Często boją się do takiej osoby zbliżyć , bo wydaje im się, że przemawia przez nią tylko chęć mówiąc kolokwialnie : dokopania komuś, zapominając, że przecież taka osoba to dalej istota, która ma uczucia, jest ludzka i tak samo jak inni potrzebuje bliskości.

W trzeciej grupie spotykamy się już tylko z odrzuceniem i zdystansowaniem do takiej osoby. Często na wiadomość, że jest się kobieta trenująca sporty walki zostajemy obdarowani wybuchem śmiechów, naśladowaniem odgłosów z filmów typu ,,Mortal Kombat” i stwierdzeniami takimi jak : Lepiej z Nią nie zadzierać. Zbudowanie normalnych relacji z takimi osobami jest na granicy niemożliwości. Przedstawiciele tej grupy są tak sceptycznie nastawieni, że trudno przeprowadzić z nimi normalną rozmowę, wstydzą się znajomości z taką kobietą. Do tego dochodzi też , niestety agresja jaka skierowana jest w kierunku takich kobiet, przejawiająca się nawet w chęci zaatakowania wynikająca z stwierdzenia, że obojętnie jak dobra wojowniczką by się nie było, każdy mężczyzna, nawet nie zawodnik , jest w stanie ją pokonać . Przez taki właśnie stosunek tego typu społeczeństwa sportsmanki starają się zostać na uboczu i nie afiszują swoich umiejętności i zainteresowań , których okazywanie może w wielu przypadkach skończyć się nieprzyjemnościami. Takich osób jest niestety najwięcej, co jest tylko dowodem na to, że do równouprawnienia ciągle nam daleko.

Stosunek społeczeństwa do kobiet trenujących sporty walki jest jak widać różnorodny. W wyróżnionych grupach widać , jak wielkie nieścisłości występują w odbiorze przedstawicielek płci pięknej zmagającej się na ringach. Ze smutkiem muszę stwierdzić, że w dalszym ciągu trzecia grupa jest najbardziej liczna , co niekorzystnie wpływa na rozwój tych dyscyplin sportu w Polsce, jak i na świecie, gdzie wciąż więcej jest zawodników niż zawodniczek . Jest to zaawansowane do tego stopnia, że najlepsze figterki nie mają z kim walczyć, bowiem wiedza o tych dziedzinach jest jakby za Żelazną Kurtyną, a aby stworzyć dobrą wojowniczkę potrzeba czasu. Cieszą poglądy grupy pierwszej, choć najmniej licznej, dają one na pewno dużo wiary i chęci by zabrać się za uprawianie takich sportów. Dlatego Drogie Dziewczyny, nie obawiajcie, nie dość, że będziecie lepiej się czuć ,lepiej wyglądać ,to możecie poznać miłość swojego życia, która w pełni Was będzie rozumieć. Druga grupa jest przestrzenią buforową tych , jakże skrajnych poglądów, ale rokującą na to, że się kiedyś przekona do tego, aby zacząć doceniać wojowniczki i sporty walki. Mimo, że moje badania nie do końca napawają optymizmem nigdy nie warto się podawać i zawsze trzeba być sobą.

autor: megFree51

••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

 

„Wierzę, że inteligencja i strach są nieodłączne. Goście którzy mówią: ja się nie boję niczego – są po prostu głupi!”

Rickson Gracie, Film: „Choke”

Gdy się boisz – to przegrasz. Przeciwnicy Ramona „Diamonda” Dekker’a – tak się go obawiali, że uciekali po całym ringu, starali sie przetrwać! Oczywiście wskutek tego przegrywali walki! Nie możesz bać się trafień! W walce (czy to sportowej czy realnej) zawsze dostanie się ileś ciosów. Takie są realia. Staraj się dostać jak najmniej i jak najwięcej razy trafić. Ochraniacze i kaski minimalizują ryzyko rozcięć. Gdy w użyciu są łokcie i kolana bez ochraniaczy będziesz prawdopodobnie cały we krwi. Niemniej nawet w ochraniaczach i kasku – nos, rzadziej łuki brwiowe są podatne. Krew to nic takiego – walczysz dalej. Bas Rutten ze złamanym nosem w walce z Kevinem Randlemanem walczył jeszcze wiele rund!

Strach przed walką? Naturalny – to nie żadna ujma. Gdy otrzymasz kilka pierwszych ciosów – on minie – przekonasz się, że to nic takiego. Będziesz myślał jak tu się odgryźć, a nie będzie czasu na strach. Aby mniej się bać, musisz dużo sparować. Podejmować nowe wyzwania. Jak zyskasz obicie i staniesz się rutyniarzem będziesz bardzo spokojnie podchodził do walki.

Postronni obserwatorzy często myślą, że zawodnicy się nienawidzą, walczą w furii ipt. – Nic podobnego. Walka na oślep, siłowa i chodzenie na wymianę ciosów kończy się nieciekawie – Przegrasz. Nie możesz mieć takiego podejścia, to dobre dla początkujących. Profesjonaliści np. MMA / VT – PRIDE FC, UFC mimo plakatów i banerów reklamujących, a czasem stwierdzeń przed walką („zabiję go, zniszczę” itp.) darzą się szacunkiem, a nawet sympatią. Mimo iż walka jest krwawa, są nokauty – zawodnicy wiedzą, że to jest po prostu robota. Nie ma tu nienawiści, za to jest docenienie umiejętności i ciężkiej pracy rywala.

Radzenie sobie z psychologiczną obawą dotyczącą otrzymania ciosu

Wielu początkujących cierpi z tego powodu. U części obawy są związane z mitologizowaną możliwością uszkodzenia mózgu (co jest oczywiście nierealne w warunkach amatorskich i stosowaniu ochraniaczy), inni po prostu obawiają się silnych ciosów. Bez wątpienia umiejętność zadawania, unikania uderzeń i radzenia sobie z nimi jest bezcenna dla zawodnika, obojętne czy to w walce ringowej czy ulicznej. Osoby trenujące muay thai zdają sobie sprawę, że sam trening uderzeń i obron wcale nie pociąga za sobą urazów i nie powinien nikogo przerażać. Niemniej powiedzcie to początkującym lub trenującym inne sztuki walki. Wielu nawet nie próbuje zacząć treningów muay thai właśnie z powodu zmitologizowanej groźby urazów, czy „twardości stylu”. Także spotykane są absurdalne argumenty, że sporty kontaktowe trenują tylko półgówki lub przestępcy! Wracając do problemu: najwięcej czasu (nawet 1.5 – 2 lata!) zajmuje poczatkującym zrozumienie ważności zrelaksowania i nie „spinania się” w czasie walki (zwłaszcza mięśni górnej części ciała). Nie „spinanie” dotyczy zarówno sfery fizycznej jak i psychicznej. To niezbędne aby móc walczyć z osobą lepszą technicznie i przestać się obawiać otrzymania ciosu, a skupić na ZADAWANIU CIOSÓW.

W klubie muay thai i wielu innych sportów walki obserwuje się następujący mechanizm: ludzie przychodzą, trenują, sparują. Kilka razy dostaną i rezygnują z treningów. Są trzy podstawowe przyczyny:

1.Ich ego nie pozwala im przegrać walki,

2.Mają nastawienie psychiczne tchórzy, nie mogą opanować strachu przed otrzymaniem uderzenia

3.Rezygnują, bo praca nie pozwala im miec np. podbitego oka (może być to wymówka, a przyczyną jest punkt 2)

W pierwszym przypadku należy zrozumieć, że gdybyśmy zaczeli uczyć się gry w tenisa nigdy nie damy rady wygrać z zawodowcem. To samo z podnoszeniem ciężarów – nie od razu można wyciskać 200 kg. Wszystko to jest drogą wojownika – ciężkiej pracy przez wiele lat! Tak samo jest z sportami walki. Musisz ciżęko pracować przez lata, aby być dobrym, naprawdę dobrym. Często widzi się pijanych idiotów oglądających walki w telewizji i komentujących je w taki sposób (widząc przegrywającego zawodnika): „cholera, skopał by mu tyłek”. Osoby wygłaszające podobne sądy winny być natychmiast teleportowane na ring lub do klatki aby walczyć z tym „słabym”, przegranym zawodnikiem. Ich solenne deklaracje szybko zmieniłyby się w błagania o łaskę… Kiedy pierwszy raz przychodzisz do klubu OCZEKUJ, ŻE BĘDZIESZ POKONANY W WALCE. Ale ma to być przegrana POZYTYWNA, to NAUKA dla Ciebie. Z każdą porażką stajesz się lepszy, jeśli wyciągasz z niej wnioski. Zastanów się, dlaczego przegrywasz. To właściwie nastawienie psychiczne jakie masz mieć! Zapomnij o swoim ego, jesteś tutaj aby się UCZYĆ. Lepszy zawodnik walczy z Tobą nie dla własnej satysfakcji (zapewniam, to żadna frajda zniszczyć początkującego) tylko aby Cię czegoś nauczyć!

Przypadek drugi : odważny człowiek który jest zagrożony, odczuwa strach – ale GO KONTROLUJE i stawia czoła niebezpieczeństwu. Tchórz także odczuwa zagrożenie, ale nie potrafi kontrolować swojego lęku i ucieka lub stara się unikać niebezpieczeństwa. Większość z nas lęka się tego co nieznane. Jeśli coś dobrze znamy, to czego się bać? Gdy czegoś nie znamy, jesteśmy pełni strachu CO MOŻE SIĘ WYDARZYĆ. Tak więc strach wypełnia przestrzeń pomiędzy umiejętnością uderzania i obrony, a jej brakiem. Odważny człowiek będzie się uczyć, tchórz nawet nie spróbuje. Odważny kontroluje strach i wkracza w nieznane (gdzie wkrótce będzie czuł się znajomo i przestanie bać), podczas gdy tchórz kontrolowany przez strach, unika nieznanego (i przez to nigdy go nie pozna i ZAWSZE będzie się bać). Powiedzenie: Boxing is like christmas, it’s better to give than to receive (Z boksowaniem jest jak ze świętami: lepiej dawać, niż dostawać ) ma drugi, trafny i znacznie głębszy sens.

Ludzie którzy skupiają się tylko na prezencie jaki otrzymają, oferując niewiele lub nic w zamian są egoistami – nie rozwijają się. Ci którym zależy na dawaniu, rozwijaniu się, wzrastają, pokonują ograniczenia. Te same prawdy obowiązują w walce. Gdy wychodzisz walczyć z obawą, nastawiając się na przyjmowanie uderzeń to przegrasz, bo masz złe nastawienie psychiczne. Umysł wojownika jest nastawiony na UDERZANIE, nie na przyjmowanie uderzeń. Uczy się on obrony tylko po to aby móc kontynuować atak! Z nastawieniem na przyjmowanie uderzeń – zawsze pozostaniesz tylko chłopcem do bicia.

autor: marek94

••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

 

Fedor Emelianenko vs. Anderson Silva

 

W niniejszym artykule chciałbym poruszyć temat, który był, jest i będzie aktualny. Kto zasługuje na miano najlepszego zawodnika MMA wszech czasów? Pytanie, które doprowadziło do licznych dyskusji, nigdy nie będzie miało jednej odpowiedzi. Zakres poszukiwać postanowiłem zawęzić do dwóch nazwisk, ponieważ z całą pewnością pod jednym z nich kryje się ten najlepszy.

Jakiś czas temu ankieta przeprowadzona w Brazylii wskazała na Fedora, skoro tak twierdzą sami Brazylijczycy to czy można mieć wątpliwości? Przeanalizujmy kilka czynników wpływających na wybór najlepszego.

Panowanie

Fedor właściwie rozpoczął swoje panowanie w momencie rozpoczęcia kariery w MMA. Po 3 kolejnych zwycięstwach przyszła dość przypadkowa, a zarazem kontrowersyjna porażka z Koshaką, sędzia zatrzymał walkę z powodu rozcięcia na twarzy Ostatniego Cara. Kontrowersje budzi to jak Fedor został trafiony, powtórki dość jednoznacznie wskazują na uderzenie łokciem (niedozwolone), co powinno skutkować uznaniem walki za nieodbytą. Biorąc jednak pod uwagę tę porażkę, możemy okres panowania zacząć liczyć od 6 kwietnia 2001 roku, kiedy to Emelianenko duszeniem poddał Apostolova. Dopiero ponad 9 lat później Fedor musiał uznać wyższość rywala, sam będąc poddanym. Ta szokująca wręcz sztuka udała się Fabricio Werdumowi, tym samym Brazylijczyk zakończył fenomenalną serię 27 kolejnych zwycięstw Rosjanina. Należy podkreślić, że mówimy o wadze ciężkiej, gdzie najłatwiej jest o porażkę, bowiem ciosy są naturalnie najmocniejsze i właściwie w każdym momencie przy chwili dekoncentracji można przegrać.

W omawianym aspekcie nieco słabiej prezentuje się Anderson Silva, który odniósł „tylko” 17 kolejnych zwycięstw. Przed rozpoczęciem swojego ponad siedmioletniego pasma zwycięstw zaliczył 4 porażki, 2 razy dając się poddać. Ów pasmo zostało przerwane w lipcu 2013 roku przez Chrisa Weidmana. Walka była nie mniejszym trzęsieniem ziemi w światowym MMA niż porażka Fedora z Werdumem. Pojawiły się nawet spekulacje, że Pająk przegrał specjalnie, aby zagwarantować sobie oraz UFC niebotyczne zyski z organizacji rewanżu, z pewnością jednak upadający Silva nie wyglądał na udającego, a jeśli tak to jest jeszcze lepszym aktorem niż zawodnikiem.

Przeciwnicy

W tej części artykułu chciałbym przeanalizować wartość przeciwników, z którymi spotykali się nasi bohaterowie. Niejednokrotnie już słyszałem opinie, mówiące, iż Fedor walczył z „kelnerami”, nie walczył w UFC i to właśnie z tego powodu tak długo utrzymywał się na szczycie. To, że Fedor nigdy nie sprawdził się w UFC jest jak najbardziej prawdą, ale jedną chwileczkę! Fedor walczył z 4 mistrzami wagi ciężkiej UFC i jednym tymczasowym mistrzem i nie mówimy tu o gościach, którzy już tylko dorabiali sobie do emerytury. Dla przykładu należy wskazać Andrei Arlovskiego, który bezpośrednio przed walką z Emelianenko, sprawił pierwsze i ciągle jedyne KO Nelsonowi. Kolejno- 2 zwycięstwa z Antonio Nogueirą (1 walka uznana za nieodbytą), kiedy ten fantastyczny przedstawiciel BJJ był w szczycie formy. Ostatni Car pokonywał również wielu innych solidnych fighterów, ale fakt, w bilans wkradli się również panowie, którzy po prostu zaciekawiali publiczność, mowa tu o puszystym Zuluzinho (177kg) oraz sporym Choi Hong-man (218cm, 160kg). Inną kwestią jest to jak dobra była waga ciężka, kiedy to Fedor dumnie królował. Velasqueza oraz Juniora dos Santosa z pewnością nikt z tamtych oponentów by nie przeskoczył, a resztę? Sprawa dyskusyjna. Trzeba jednak zauważyć, że mimo, iż wiele czasu nie minęło to MMA bardzo się rozwinęło. Teraz zawodnicy są bardziej kompletni, a raptem kilka lat temu, każdy wychodził z swoim stylem bazowym, a reszta…. jakoś będzie. Cóż, tak wygląda rozwój, dlatego bardzo trudno o dobre, a zarazem sprawiedliwe porównanie.

Przy Andersonie Silvie nie mamy wątpliwości, że walczył z najlepszymi zawodnikami swojej kategorii wagowej, z jakimi mógł walczyć, na tym polega UFC. Wspomnieć również należy, że poza swoją kategorią wagową Spider trzykrotnie “skoczył sobie w górę”, gdzie spotkał naszprycowanego Irvina, solidnego i równie naszprycowanego Bonnara i byłego mistrza UFC, także z pozytywnym wynikiem na testach antydopingowych Forresta Griffina. Z całą trójką Spider uporał się wygrywając przez KO/TKO, przy czym jeśli chodzi o Bonnnara to Anderson jest pierwszą osobą, która tego dokonała. Przeciwnicy Silvy nie budzą wątpliwości, jedyne nad czym możemy się zastanowić, to jak z kondycją wagi średniej, więc zastanówmy się- Dan Henderson, Chael Sonnen, Vitor Belfort i właściwie na tym można zakończyć nasze przemyślenia.

Dominacja w walce

Czynnik zapewne mniej istotny niż dwa pozostałe, ale myślę, że również warty uwzględnienia. Tym razem zaczynając od Andersona Silvy, Pająk z pewnością jest jednym z najbardziej dominujących zawodników w historii MMA. Nie jest na pewno w 100% kompletny, ponieważ zapasy zawsze były jego słabą stroną, nie mniej nadrabiał kontrolą walki z pleców. Znamienne jest to, że Anderson nie dawał sobie zrobić krzywdy. Nawet kiedy leżał na plecach to właściwie był groźniejszy dla swojego przeciwnika, niż przeciwnik dla niego i tu na poparcie chciałbym przytoczyć pierwszą walkę z Sonnenem, w której to Amerykanin przez większość czasu kontrolował walkę z góry. Pomimo tego Silvie włos z głowy nie spadł (nie tylko dlatego, że był łysy), trochę oczywiście Pająka poobijał, ale żadnego zagrożenia nie było, natomiast Anderson po pięknym uderzeniu łokciem (z pleców) rozbił przeciwnikowi lewy łuk brwiowy, a w kolejnej rundzie poddał oponenta. Przykład, o którym wspominam jest jednak wyjątkiem, ponieważ w większości walk widzieliśmy właściwie egzekucje, gdzie przeciwnicy byli bezradni jak małe kaczuszki w starciu z głodnym wilkiem.

Jeśli chodzi o Fedora, Rosjanin w większości walk również dominował, kontrolując pojedynek, jednak zagrożony był niejednokrotnie. Z pewnością wszystkim fanom przypomina się sytuacja, w której za sprawą suplesa Kevina Randlemana Ostatni Car zwiedził przestworza lądując na karku, Rosjanin szybko się pozbierał, ale na pewno taki upadek można zaliczyć do niebezpiecznych. Kolejna sytuacja, w której Emelianenko był już całkiem blisko przegranej miała miejsce w pojedynku z Kazuyukim Fujitą. Wtedy to Fedor po zainkasowaniu piekielnie mocnego prawego sierpowego na skroń zaprezentował nam takie umiejętności taneczne, które prawdopodobnie pozwoliłyby wygrać Rosjaninowi nie jedną edycję Tańca z Gwiazdami. Przyznać jednak należy, że Fedor w wręcz wybitny sposób radził sobie z sytuacjami zagrożenia, a było ich kilka- dla przykładu można wskazać Marka Hunta, który całkiem śmiało szukał kimury w pojedynku z Emelianenko.

Podsumowując, jak widzimy różne aspekty przemawiają za jednym i za drugim wojownikiem. Nie chce narzucać nikomu mojej preferencji, więc pozwolę sobie nie wskazywać faworyta. Należy jednak pamiętać, że obaj już zapisali się na stałe w historii MMA, a jeden z nich ciągle tą historie może wzbogacić. Niezależnie od opinii oraz subiektywnych odczuć względem każdego z nich, chciałbym tylko prosić o w pełni należny szacunek dla obu. Mamy przyjemność być światkami ich geniuszu popartego ciężką pracą, świadkami ludzi, którzy na zawsze odbili swe piętno w MMA.

autor: Morla

 

••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

 

MMA VS Punkty

Sporty walki są namiastką wojny. Czyli tego, co zawsze towarzyszyło cywilizacji tyle, że sport jest oparty na pewnych zasadach. Poza zasadami takimi jak zakaz wkładania palców w oczy lub zakaz zabijania istnieje kilka niepisanych zasad. Jest nimi wytrwała walka do samego końca oraz widowiskowość one zapewniają emocje widzom i to dla nich głównie oglądamy współczesnych gladiatorów. Co za tym idzie najważniejsze jest skończenie walki przed czasem, wygrana na punkty pozostawia niedosyt a ponadto nie wzbudza w większości przypadków emocji. Od kilku lat zapanowała niebezpieczna moda na punktowanie jest ona obecna w boksie, mma a czasem nawet w k1. Modzie tej ulegają szczególnie często mistrzowie. Po tym jak zdobędą tron rozsiadają się w nim i liczą na bezpieczne prowadzenie walki. Mistrzem w utrzymywaniu takiego stylu walki w mma jest Georges St. Pierre(7 wygranych przez decyzję z rzędu). Georges sprzedaje najwięcej PPV, większość stwierdza, że jego walki są nudne a mimo to mają niesłychaną oglądalność. Być może wszyscy czekają z niecierpliwością aż ktoś go znokautuje lub podda. Jest w tym zasługa dobrego PR budowanego przed każdą walką i jego przeciwników w głównej mierze. Trzeba przyznać, że Nick Diaz i Johny Hendricks(dwaj ostatni przeciwnicy) byli charyzmatyczni i potrafią nakręcić publikę. Poza tym im dłużej mistrz pozostaje niepobity tym większe są oczekiwania tłumu, że dzień końca panowania jest bliski, wszystko zmierza do nokautu. Nawet Anderson Silva stoczył wygwizdaną walkę z Thalesem Leitesem i równie nudną z Demianem Maią. Co dzieje się z zawodnikami i mistrzami, że zamiast podejmować ryzyko wolą spokojnie punktować? Chyba w pewnym momencie ważniejsze staje się bezpieczeństwo niż spektakularne zwycięstwo wiadomo, że walcząc turowo(raz atakuje jeden raz drugi) inkasuje się mniej ciosów i więcej ląduje na gardzie. Jest to dobre kombinowanie, ale na krótką metę. Bowiem prędzej czy później nudne walk zaczną wzbudzać mniejsze lub zerowe emocje. Im mniej emocji tym mniej powodów do oglądania a co za tym idzie mniejsza chęć kupowania PPV. To przełoży się na zyski organizacji i samych zawodników. W czarnej wizji mogą zostać mistrzami, których nikt nie będzie chciał oglądać. Nieprzewidywalność to największa zaleta mma jak i każdego sportu walki, niespodzianki cieszą najbardziej. Po nudnym tygodniu w pracy, każdy przeciętny Amerykanin lub ktokolwiek inny na globie chce zobaczyć coś niesamowitego coś, co wyrwie go z fotela i sprawi, że nuda umrze na chwilę.

autor: Mateusz Z.

••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

 

MMA kiedyś i dziś

Chciałbym poruszyć bardzo ważną kwestię dotyczącą walk w formule mma, a dokładniej zasad które tam obowiązują. Zapewne każdy z łezką w oku wspomina pierwsze gale UFC i oczywiście PRIDE. Każdy pamięta te widowiskowe soccer kicki i stompy w wykonaniu Wanderleia Silvy lub brutalne uderzenia z głowy wg Marka Kerra. W dzisiejszych czasach tego już nie spotkamy, ponieważ obecnie panujące zasady zakazują takich „akcji”. Czy można teraz nazwac to wszechstylową walką wręcz? Moim zdaniem nie do końca. Przebieg walki zmienia się o 180 stopni poprzez zastosowanie technik jak uderzenie z głowy. Weźmy np akcje w parterze. Przeciwnik trzyma nas w swojej gardzie i często łapie nas za ręce normalnie chwytając je lub stosując silniejszy chwyt- oplatając ręce. Często się widzi że w tym przypadku zawodnik będący w gardzie ma kłopoty żeby oswobodzić ręce. Popatrzmy teraz co by się stało gdyby nasz skrępowany zawodnik zastosował uderzenie z głowy ( ach ta pamiętna walka Kerra z Fabio Gurgel). Pierwsze uderzenie spowodowało by prawdopodobne puszczenie chwytu, drugie i trzecie mogło by nawet pomóc w przejściu gardy! W dzisiejszych czasach bez tych ważnych w arsenale technik nasz zawodnik byłby bardziej narażony na np. balache. Druga bardzo ważna sprawa to sposób w jaki dobry uderzacz mający doskonałą obronę przed obaleniami poradzi sobie z zapaśnikiem. Kiedy zapaśnik próbuje sięgnąć nóg najczęściej kończy się to sprawlem czyli nasz uderzacz wyrzuca nogi do tyłu. Obecnie po tej akcji uderzacz musiał by np, używać uderzeń rękami bądź zastosować jakiś chwyt. Co by się stało gdyby można było używać kolan w parterze? Walka mogła by się skończyć przez bardzo brutalny ale jakże widowiskowy nokaut.

Pamiętam pewien moment w The Smashing Machine kiedy to Kerr przygotowywał się do walki z Ensonem Inoue. Bas Rutten który pomagał mu w przygotowaniach do tej walki pytał: kolana w parterze dozwolone? Uderzenia łokciami też zabronione? To co zamierzasz stary zrobić?

Podsumówując moje myśli- rozumiem czemu organizacje wprowadziły liczne zasady i ograniczenia, poprostu chcą zrobić z MMA dyscyplinę sportu która ma „sportowe zasady”. Niestety walki przez ta są mniej widowiskowe a i wachlarz technik jest uboższy. Bo przecież gdyby Headbutty były by dozwolone, to było by mniej takich akcji jak wciąganie do gardy. No i Werdum by tak chętniej do gardy nie zapraszał.

autor: Damian N.

••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

 

VII PP ADCC w Skale

             7 grudnia 2013r. miałem niewątpliwie przyjemność być na siódmym już Pucharze Polski ADCC który odbywał się w Skale k/Krakowa. Lokalizacja może i była powodem narzekań co niektórych ale tak naprawdę kto chciał na pewno na miejsce trafił. Zawody odbywały się w dość dużej hali z trybunami. Na trzech matach rywalizowało ponad 200 zawodników w trzech stopniach zaawansowania. Największą frekwencją cieszyły się kategorie 70 i 76kg początkujących oraz 65,9 i 75,9kg w średnio-zaawansowanych. W tym miejscu warto nadmienić iż rywalizację podjęli też bardzo znani szerszej publiczności zawodnicy tacy jak Marcin Held czy Kamil Umiński.

            Ogólnie zawody stały na bardzo wysokim poziomie, już kategoria początkujących pokazała na jakim poziomie jest polskie BJJ. Próżno tam szukać osób bez opanowanych podstaw walki w parterze. Pomimo iż startowały tam osoby o relatywnie krótkim stażu w sportach walki naprawdę było na co patrzeć.
Kategorie średnio-zaawansowanych oraz zaawansowanych to już klasa sama w sobie. Nie rzadko można było zobaczyć różne warianty gardy czy ciekawe próby poddań. Pomimo tak wysokiego poziomu sportowego można było zobaczyć kilku zawodników którzy po kilka walk kończyli poddając swoich oponentów w bardzo krótkim czasie.

            Organizacji zawodów również nie ma co zarzucić, trzy pola walki, kadra sędziowska najwyższego sortu (Kamil Umiński, Oskar Piechota, Zbigniew Tyszka i wielu innych) oraz brak opóźnień niewątpliwie były dużym plusem tej imprezy. Co prawda były małe zgrzyty takie jak brak maty rozgrzewkowej czy aroganckie zachowanie wobec zawodników/publiczności jednej z osób odpowiedzialnej za sędziowanie ale na pewno nie miało to ogólnie wielkiego wpływu na przebieg imprezy.

            Nie sposób też nie wspomnieć o nagrodach dla medalistów. Bony pieniężne do sklepu Pit Bulla, bardzo fajnie zrobiony medal czy odzież firmy Poundout to zasługa sponsorów których przy okazji zawodów spod szyldu ADCC nie brakuje.

            Co bardzo cieszy, popularność grapplingu w Polsce rośnie, niech świadczą o tym pełne trybuny widzów na hali.

            To wszystko sprawia, że na takie imprezy aż chce się jeździć i na pewno mając w przyszłości okazję ponownie się tam znaleźć nie zmarnuję tej okazji.

autor: Rabittt

11 thoughts on “Fight24Team Redaktorzy wydanie I

  1. „MMA kiedyś i dziś” miałoby potencjał, ale za krótkie to… ja bym to lepiej opisał ale mi się nie chciało bo na forum już to robiłem miliard razy.

  2. Ja również oddaję swój głos na pracę Fedor Emelianenko vs. Anderson Silva. Fajna analiza i ładnie opisane.

    Oczywiście pozostałe prace również bardzo fajne i ciekawe 🙂

    Zapraszam do komentowania i głosowania

  3. Oddaje głos na prace „Stosunek społeczeństwa do kobiet trenujących sporty walki”. Jak to przeczytałem, powstała w głowie myśl, jakie te zawodniczki biedne, niezrozumiane i atakowane przez dwulicowych nerdów, którzy nie znają życia bo nie trenują. Poruszyło mnie zło jakie czai sie na te biedne istoty zza kazdego winkla. Mozna powiedziec ze przyznac sie do trenowania SW przez płochą niewiaste oznacza ostracyzm gorszy niejednokrotnie od żydostwa,murzynstwa i pedalizmu razem wziętych. Co gorsza NIE WSZYSCY trenujący mogą mieć pozytywny stosunek takze dziewczyny, nogi skrzyzowane pamietajcie…
    Pomijając strone merytoryczną, praca bardzo dobra stylistycznie, zwięzła z jasnym przekazem (z którym moge się przecież nie zgodzic ;))

  4. Zwycięzcą konkursu za najlepszą pracę zostaje Morla ze swoim tekstem „Fedor Emelianenko vs. Anderson Silva”. Ładnie napisany tekst, który lekko i przyjemnie się czyta to jest to 🙂 Gratulujemy!

    Morla prosimy o kontakt na [email protected] w celu podania swoich danych do przesyłki nagrody.

  5. Dziękuje uprzejmie, szkoda, że tak mało osób wzięło udział w głosowaniu, ale fakt, trochę czasu trzeba było poświęcić na przeczytanie. Wszystkie artykuły bardzo ciekawe, pozdrawiam.

  6. Ale wstyd… Fakt, szczerze mówiąc jeśli chodzi o ortografie to zdałem się na WORDA i mi nie podkreślił, swoją drogą nie wiem jak mogłem napisać w jednym zdaniu raz dobrze, a raz źle to samo słowo.

  7. Hehe, tak tylko zerknąłem, bo jakoś nie czytałem wcześniej Waszych prac. Widziałem temat zanim pojawiły się prace i potem niestety już nie wchodziłem w niego. Moim zdaniem za mało wyeksponowany na forum ten temat był i trzeba było zrobić ankietę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *