Szykuje nam się kolejna, polska „walka stulecia” i jak to zazwyczaj bywa z takimi walkami, jest ona o ok. 100 lat spóźniona. Ponadto: wiosna dla Overeema może być radosna, późna jesień kariery Evandera Holyfielda a na koniec Tomasza Adamka „pielgrzymka” do Betlejem.
Nie we wrestlingu tylko w boksie, nie w klatce tylko w ringu i nie z Riddickiem Bowe tylko z Przemysławem Saletą. Tak pokrótce można opisać zbliżający się pojedynek Andrzeja Gołoty. Bowe na „ostatniej prostej” do walki z Gołotą, doznał kontuzji (podobno) a na jego miejsce postanowiono zainstalować Przemysława Saletę. O walce obydwu zawodników mówiono już od wielu lat jednak nigdy nie udało się jej sfinalizować. Mam swoją własną teorię dotyczącą terminu – „Walka Stulecia”, w większości przypadków walki takowe nie zapowiadają wybornego widowiska sportowego, tylko ni mniej ni więcej informują po prostu, iż starcie to odbywa się o 100 lat za późno. Wiele wskazuje jednak na to, że walka ta odbędzie się jeszcze później. Początkowo mówiono o tym samym terminie, w którym miała się odbyć walka Gołota vs. Bowe, potem wspominano o 8 grudnia ostatecznie jednak, Polsat przeforsował wstępny termin ustalony na wiosnę przyszłego roku. Argumentem dla takiej decyzji jest lepsza możliwość promocji walki no i (nieoficjalnie) więcej czasu na przygotowanie gruntu pod transmisję PPV. Dla mnie osobiście, lepszym tytułem dla wspomnianej walki byłoby: „Gołota vs. Saleta – 90 lat dookoła ringu”. Mniej zorientowanych w metrykach informuję, że w 2013 r. zsumowany wiek obydwu pięściarzy wyniesie właśnie 90 lat.
Alistair Overeem pomimo „zesłania” pozostaje żelaznym pretendentem nr. 1 i w marcu lub kwietniu 2013 r. zmierzy się posiadaczem pasa UFC w wadze ciężkiej. Jak się okazuje bez znaczenia pozostaje fakt, kto ów pas wówczas będzie posiadał. Junior Dos Santos i Cain Velasquez zmierzą się ze sobą w rewanżowej walce na UFC 155, które odbędzie się 29 grudnia. Zwycięzca tej walki obowiązkowo będzie musiał bronić pasa w walce z Overeemem. To trochę tak jakby Dana White mówił: „Alistair odgrzej sobie obiad, rok temu zostawiałem Ci go na kuchni”. Jak widzimy po głębszej analizie takie rozwiązanie wcale nie musi być dobre dla Holendra. Po niemal półtorarocznej przerwie, bez jakiejkolwiek walki na „przetarcie”, możliwe wydaje się, że walka o pas może skończyć się dla niego niemałym „zatruciem”.
Evander Holyfield podjął decyzje o zakończeniu kariery zastrzegł jednak, że jeśli w ciągu kilku dni wpłynie do niego oferta walki, od któregoś z braci Kliczko to zmieni zdanie. Szczęśliwie jednak, nic nie wskazuje na to Witalij lub Władimir byli zainteresowani walką z Evanderem. Holyfield, który dokładnie dzisiaj obchodzi swoje 50 urodziny, podczas swojej kariery zarobił przynajmniej 400 milionów dolarów (wliczając w to m.in. kontrakty reklamowe). Na aktualny moment jest jednak bankrutem. Sprzedał między innymi dom w Atlancie a na aukcje trafiły już rękawice z walki z Tysonem czy medal olimpijski. Ze strony braci Kliczko na pewno nie wpłynie żadna oferta walki, ale mimo wszystko mam dziwne wrażenie, że on jednak wróci. Wróci, bo zawsze wracają…ale nie z miłości do sportu.
Miał być Odlanier Solis będzie Steve „USS” Cunningham. Tomasz Adamek zmierzy się z nim 22 grudnia w Bethlehem w stanie Pensylwania. Z marketingowego punktu widzenia to dobra walka, natomiast ze sportowego punktu widzenia to coś pomiędzy bryndzą a lipą. Obydwaj zawodnicy mierzyli się ze sobą w grudniu 2008 r. „USS” bronił wówczas swojego pasa IBF w wadze Cruiser, jednak to Adamek wygrał niejednogłośną decyzją sędziów. Aktualnie Cunningham przeszedł do wagi ciężkiej, ale jego kariera ma się już ku końcowi. Pojawia się pytanie czy walka (nawet dobra) ze świeżo naturalizowany do wagi ciężkiej, Past Prime Stevem Cunninghamem mogłaby przekonać któregoś z braci Kliczko do dania kolejnej szansy Adamkowi? Mnie by nie przekonała.
Jędrzej Kowalik
www.fight24.pl
Wszystko widze na bee to co piszesz.