W dzisiejszym odcinku piszemy głównie o chęciach i o tym, że nie zawsze mamy to czego naprawdę chcemy. W środku również informacja o tym, dlaczego potrójne G jest lepsze niż Super G i jaka jest różnica pomiędzy nimi. A na koniec, narodziny nowej świeckiej tradycji.
Chciałem. Bardzo chciałem. Naprawdę chciałem w niedzielny poranek zamieścić na Fight24.pl informację, której tytuł brzmiał by ni mniej ni więcej jak: „Grzegorz Proksa Mistrzem Świata WBA!”. Chciałem tak bardzo, że już na kilka chwil przed rozpoczęciem walki konstruowałem sobie w głowie wstępne zdania takiej wiadomości. Po walce jednak, zamiast odpalić mój panel redaktorski na portalu i przelać pierwotne myśli do edytora, wytarłem tablicę znajdującą się w mojej głowie i poszedłem spać.
Nie oszukujmy się, to była deklasacja w każdym możliwym względzie. Grzesiek zaryzykował, przyjął tę walkę jako awaryjny przeciwnik i miał dosłownie kilka tygodni na przygotowanie. Chęci i serca do walki odmówić mu, zatem absolutnie nie można. Zresztą, to właśnie swoim sercem walczył wtedy, kiedy wszystko inne już zawiodło. Chciał walczyć, chciał walczyć tak bardzo, jak ja chciałem mieć możliwość napisania notki o jego zwycięstwie. Niestety w tym przypadku na chęciach się skończyło.
Przed walką z Giennadijem Gołowkinem tak naprawdę mało, kto dawał Grześkowi szanse. Ja jednak byłem w tej grupie wariatów (optymistów), którzy uważali, że nieszablonowy styl boksowania Grzegorza „Super G” Proksy może zaszkodzić Giennadijowi „GGG” Gołowkinowi. Jednak „Super G” w starciu z potrójnym G okazało się słabsze, dużo słabsze. Gołowkin ma coś, oprócz oczywiście masy innych przymiotów, co mój dawny trener boksu określał mianem: „umiejętności czytania przeciwnika”. Zresztą sam „GGG” w wywiadzie po walce potwierdził to, co było widać w ringu i powiedział, że rozgryzł Proksę już w drugiej rundzie. Niewygodny, nieszablonowy, niekonwencjonalny styl boksowania Polaka został odczytany przez Kazacha szybciej niż czytanka dla dzieci w wieku przedszkolnym. Co jeszcze? Gołowkin jest szybki, jest szybki tak bardzo, że nawet szybcy wyglądają przy nim jakby nie byli szybcy. Jego ciosy są niesamowicie precyzyjne i piekielnie mocne. Bez cienia przesady można powiedzieć, z powodzeniem nokautowałyby w wadze ciężkiej. Zapamiętałem taki obrazek bodaj z trzeciej rundy, kiedy wyprowadzony przez Kazacha prawy sierp na korpus oprócz tego, że sprawił wyraźny ból Grześkowi, to dosłownie przesunął go kilkanaście centymetrów po ringu.
Jeżeli przyjmiemy, że Grzegorz Proksa jest jak nieobliczalny bojownik z siekierą to Giennadij Gołowkin jest snajperem z karabinem Barret. Jest niebywale precyzyjny i zabójczo skuteczny. Dla „Super G” nic tak naprawdę się nie stało, dzięki walce z „GGG” miał możliwość zawalczenia w stanach podczas gali transmitowanej przez HBO, jego odwaga i serce do walki zostały docenione m.in. przez dziennikarzy prestiżowego magazyny „The Ring” i na pewno jeszcze nie raz zawalczy o wysokie cele. A jeśli chodzi o „GGG”. To z przyjemnością obejrzę każdą jego następną walkę.
I znów w mediach pojawiła się i informacja o możliwej kolejnej walce Przemysława Salety z Marcinem Najmanem. Tym razem jednak miałaby się ona odbyć w grudniu w Wielkiej Brytanii. Jako pierwszy poinformował o tym Saleta, który na portalu społecznościowym napisał, że najpierw „po tajniacku” dzwonił do niego Marcin Najman a zaraz po nim osoba zainteresowana zorganizowaniem takiego pojedynku. Potem, Najman absolutnie zaprzeczył temu jakoby w ogóle gdziekolwiek dzwonił i zasugerował, że to raczej Salecie dzwoni w głowie, jednocześnie kategorycznie stwierdził, że nie jest zainteresowany pojedynkiem. Cóż, przecież już raz tak było, że ani jeden ani drugi „kategorycznie” pojedynkiem zainteresowani nie byli a jednak walka się odbyła. Jeśli tak byłoby i tym razem to zdecydowanie bylibyśmy świadkami narodzin nowej tradycji. Oddając głos klasykowi: ” To tradycja narodowa jak pieprzony karp i kutia. Smirnoff, Bols i Lodowa w naszej krwi (…)”. I jak „Kevin sam w domu” na Boże Narodzenie. Fajnie!
Jędrzej Kowalik
www.fight24.pl
Golovkin to jak na wage srednią POTWÓR, nie widziałem nikogo kto bije tak precyzyjnie jak on od czasu Marvina Haglera! Oglądam boks od lat i naprawde jestem pod wrażeniem. Chciałbym żeby Golovkin zawalczył ze zwycięzcą walki Martinez – Chavez Jr. To by było dopiero grzmocenie!
Przyznam szczerze, że taka walka mogłaby faktycznie rzucić na kolana. Gdybym miał możliwość to na poczet tej walki spokojnie mógłbym oddać starcie Mayweather vs. Pacquiao, bo nawet, jeżeli się odbędzie, to odbędzie się (jak wszystkie walki stulecia) o sto lat za późno i już mnie to nie kręci. A Gołowkin vs. Martinez lub Chavez to byłoby coś!