Dzisiejszy odcinek spędzimy głównie w Australii przyglądając się UFC 110. Ponad to popatrzymy na „Kata”, który znów marzy o hurtowym ścinaniu głów a także na gościa z UFC, który chce być katem dla innego gościa z UFC. Zajrzymy również do Chrisa Arreoli, który z kolei jest „spoko gościem” i po walce z Adamkiem bez względu na wynik chętnie skoczy z nim na wspólny obiad. A na dokładkę „Street Fighter” i Futbolista na UFC 113.
Powiem szczerze, mimo że w karcie walk UFC 110 figurowały naprawdę legendarne nazwiska i nawet pozwoliłem sobie na chwilę zadumy nad czasami PRIDE to nie oczekiwałem po tej gali zbyt dużo. Tak prawdę mówiąc spodziewałem się kolejnej średniej gali. Legendarni zawodnicy– legendarnymi zawodnikami, ale czasy ich świetności już raczej przemijają i daleko im do tych form, które prezentowali tworząc te legendy. No i miałem trochę racji, ale też…pomyliłem się. Bo owszem widać, że to już nie to co kiedyś ale stara gwardia PRIDE nadal budzi wielkie emocje. I tak, Wanderlei Silva pokonał decyzją sędziów po bardzo wyrównanej walce – Michaela Bispinga. Zakładając nawet pod koniec drugiej rundy „gilotynę”, którą jednak Bisping przetrwał, co pozwoliło mu lekko odetchnąć w przerwie i ruszyć do dalszej walki w 3 rundzie. „Chorwacki Glina” czyli Mirko Filipovic walczył z reprezentantem Australii – Anthony Peroshem. Ta walka dla mnie miała dziwny przebieg i nie będę tego ukrywał. Mirko miał masę szans aby zajść za plecy Perosha i spróbować jakiegoś duszenia a jednak wolał: przewracać się z nim, obijać go, po czym wstawać z powrotem zapraszając go do stójki. Widać było, że daleko mu do tego dawnego Mirka, chyba czas już powoli pomyśleć o spokojnym łowieniu ryb w Privlace. Nad spokojnym łowieniem ryb (niekoniecznie w Privlace) powinien zastanowić się też Antonio „Minotauro” Nogueira. Zawodnik, który niemal przez 10 lat nie przegrał przez KO, na dzień dzisiejszy z 3 ostatnich walk dwie zakończył właśnie w ten sposób. Dodajmy jeszcze tutaj polski akcent na UFC 110. Krzysztof Soszyński pokonał przez TKO Stephana Bonnara, bardzo ładnie podpisując mu się na czole. Rozcięcie w kształcie litery „K”, które aktualnie posiada na swoim czole Bonnar powstało po przypadkowym zderzeniu się głowami. Obydwaj zawodnicy zapowiedzieli, że są gotowi na stoczenie rewanżu jak najszybciej.
„Kat” czyli Bernard Hopkins zapowiedział że po pokonaniu Roya Jonesa Juniora – 3 kwietnia w Las Vegas, zabierze się do roboty i na koniec kariery zunifikuje pasy mistrzowskie w kategorii półciężkiej. Czyli mamy zapowiedź kolejnego „wielkiego powrotu”. Pytanie tylko czy nie za późno, bo Hopkinsowi bliżej jest już do 50 niż do 40. Fakt faktem obecni mistrzowie półciężkiej nie są wybitnymi pięściarzami. Nazwiska: Szumenow, Pascal czy Braehmer, mówią Wam coś? Bo ja tak na szybko bez korzystania z żadnych źródeł mogę jedynie stwierdzić, że ten drugi jest pewnie Francuzem albo coś tam z Francją ma wspólnego a ten trzeci pochodzi z Germanii i tyle. Problem polega jednak na tym, że na drodze „Kata” na pewno stanie Chad Dawson a to już zupełnie inna bajka. Bo ten gość z walki na walkę jest coraz większym „Dewastatorem”. Chad Dawson w 2007 zabrał Adamkowi pas WBC kategorii półciężkiej i można pokusić się o stwierdzenie, że to on oddelegował Adamka do Cruiser. Poza tym na swoim rozkładzie ma Glena Johnsona czy Antonio Tarvera a ze stoczonych 27 walk, wygranych ma…27 z czego 17 przez KO i ma dopiero 27 lat. Chyba nie trzeba już dalej wymieniać. Boże chroń „Kata”.
Frank Mir wyznał niedawno, że marzy o tym, aby stoczyć trzecią walkę z Brockiem Lesnarem i podczas walki skręcić mu kark. O ile trzecia walka z Lesnarem jest bardzo możliwa (pod warunkiem, że ten wyzdrowieje i wróci do Oktagonu a Mir pokona Carwina w walce o tymczasowy pas Wagi Ciężkiej UFC na nadchodzącym UFC 111) to skręcenie mu karku jest raczej wątpliwe. Wychodzi na to, że nowa „dziarka” Mira, którą zafundował sobie na całe plecy dodaje +10 do Trash Talk, pytanie czy dodaje chociaż +1 do Fight Skills.
Chris Arreola nie od dziś znany jest z tego, że bije piekielnie mocno i z tego, że gdyby był trochę mniej leniwy i przyłożył się chociaż trochę do sportowej diety mógł by poważnie namieszać w HW. Jednak on za bardzo kocha piwo, słodycze i meksykańskie jedzenie na domiar tego już nie może się doczekać na możliwość spróbowania polskiego jedzenia i polskiego piwa…najlepiej w towarzystwie Tomasza Adamka, którego bardzo ceni. Chris wie, że Adamek będzie miał taktykę unikania go i bicia z doskoku ale zauważył w nim też to co widzi u siebie, coś co czasem każe porzucić taktykę i wpaść w czysty „szał bitewny”. Dlatego liczy na „dobrą nawalankę”.
Produkt marketingowy nieistniejącej już Federacji EliteXC czyli Kimbo Slice zawalczy na UFC 113, jego przeciwnikiem będzie były Futbolista NFL Matt Mitrione. Obaj zawodnicy brali udział w TUF 10, gdzie na finałowej gali wygrali swoje walki Slice z Houstonem Alexandrem a Mitrione z Marcusem Jonesem. Teraz zmierzą się miedzy sobą. Na pytanie czy będzie to prawdziwie „Męska Gra” czy może „Najdłuższy Jard” Szanowni Czytelnicy odpowiedzcie sobie sami. Ja raczej zadowolę się przeczytaniem wyniku walki na drugi dzień.
Jędrzej Kowalik
www.fight24.pl
Czlowieku , jestes zaj**** ! Tak dalej 🙂
Bardzo dobry odcinek! Czyta sie z przyjemnoscia! Tak dalej panowie!
Dzieki panowie , swietna robota.
ostatnie UFC jak dla mnie było świetnym wydarzeniem 🙂 Dużo się działo no i skład był zacny.
ciekawy wpis ja tylko dorzuce ze na main cartach wygrywaly underdogi wiem bo postawilem na trzy walki (soitiropulos silva velazquez)u bukow 10 euro i wugralem 90euro awsome 🙂