W dzisiejszym odcinku wspominamy trochę o szpilkach i pięćdziesięciu centach. Poznajemy także wielkie marzenie Wojciecha Bartnika, jednego z istotnych uczestników zbliżającej się gali FEN 2. Ponadto Mayorga chce Mayweathera, Kowalczyk chce Pudziana a Wawrzyk znów walczy z cieniem.
Od walki Artura Szpilki z Bryantem Jenningsem, minęło już dobrze ponad miesiąc jednak nadal, gdzieniegdzie przebrzmiewają jej echa. Walka jaka była, każdy widział jednak zdania na jej temat są już bardzo podzielone. Swoje zdanie ma także znany amerykański raper i od niedawna promotor bokserski 50 Cent, który walkę Szpilka vs. Jennings również widział na własne oczy. Według Szanownego Pana Curtisa Jamesa Jacksona III walka była naprawdę dobra, a „ten polski dzieciak ściągnął naprawdę dużo kibiców” (z punktu widzenia promotora istotny argument). Ponadto 50 Cent stwierdził, że Szpilce przydałby się treningi w USA. Może przy okazji jakaś rólka w klipie wpadnie? Artur Szpilka z kolei w dość zabawny sposób odniósł się do komentarzy internautów, którzy na jego profilu na popularnym portalu społecznościowym, w większości, w dość niewybredny sposób recenzowali jego pojedynek z Jenningsem. Szpilka napisał: „Witam wszystkich! Jak czytam niektóre komentarze to nie dziwcie mi sie czemu mi ręce w walce opadają 😉”. Nic dodać nic ująć.
Ostatni polski medalista olimpijski w boksie, debiutujący niebawem w MMA Wojciech Bartnik, zdradził swoje dość osobliwe marzenie. Otóż 46-letni Bartnik zapowiedział, że na swoje 50 urodziny, jako prezent chciałby otrzymać możliwość stoczenia walki bokserskiej z byłym niekwestionowanym mistrzem świata wagi ciężkiej, aktualnie emerytowanym Evanderem Holyfieldem. 50 urodziny Bartnika przypadają dokładnie w grudniu 2017r. a Holyfield wówczas będzie miał już lat 55 i prawdopodobnie wszelkie przypadłości wieku starczego plus kilka „bonusowych”. Let’s get ready to bumble!
Do niedawna jeszcze zawodnik MMA, a dzisiaj znów pięściarz, swego czasu mistrz świata dwóch kategorii wagowych Ricardo Mayorga wszem i wobec życzy sobie starcia z aktualnym królem PPV i P4P Floydem Mayweatherem. I niby wcale nie chodzi o kasę (oficjalnie), bo Mayorga zastrzegł, że jest w stanie podpisać nawet kontrakt, który mówił będzie, że w przypadku porażki nie zarobi ani grosza. Jak nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo, że chodzi o pieniądze, ale jak nie chodzi o pieniądze to o co chodzi? To proste, chodzi o to, żeby mówili, nie ważne w jakim kontekście, ważne żeby poprawnie i głośno wypowiadali nazwisko.
Oczywiście w nagłówku nie chodziło o Justynę Kowalczyk, tylko o byłego strongmena Tyberiusza Kowalczyka, który według zapowiedzi zadebiutuje w końcu w MMA przy okazji którejś z następnych gal FEN. Kowalczyk miał się już zmierzyć z Pudzianem pod koniec 2012r. przy okazji gali w Londynie, która jednak nie doszła do skutku. Od tego czasu „Tyberian” wypatruje tej walki niczym kania dżdżu i głęboko wierzy, że końcu do niej dojdzie. Póki co jednak Tyberiusz przygotowywał się będzie do swojej najbliższej walki i co prawda nie zapowiada co chwilę, że tanio skóry nie sprzeda, ale za to jak mantrę powtarza, że „zostawi serce w ringu”. Strongmeni chyba tak mają, do podziału na szczęście zostało jeszcze sporo organów, czekamy zatem na następnych.
Długą drogę na „przetarcie” po walce z Aleksandrem Powietkinem, założyli dla Andrzeja Wawrzyka jego promotorzy. Po Dannym „No Fight, Just Money” Williamsie przyszedł czas na 45-letniego Fransa Bothę. Botha to czterokrotny pretendent do mistrzostwa wagi ciężkiej, były zawodnik K-1, który za największy sukces w tej dyscyplinie może uznać chyba zwycięstwo nad Jerome Le Bannerem w 2004r. W konsekwencji tego zwycięstwa Botha wystąpił potem na K-1 2004 WGP Final. Walczył też raz w MMA na sylwestrowej gali Dynamite!! w 2004r. w Japonii, gdzie przegrał w pierwszej rundzie z Yoshihiro Akiyamą. Jego sportowe CV faktycznie wygląda nieźle, problem polega jednak na tym, że przegrał on sromotnie, wszystkie ze swoich pięciu ostatnich walk. I chociaż, prawdopodobnie wzorem Dannego Williamsa, nie położy się na macie ringu od razu po tym jak tylko usłysz pierwszy gong, to jednak nie wydaje się być dobrym przeciwnikiem dla zawodnika, który jeszcze niedawno pretendował do mistrzostwa świata wagi ciężkiej.
Lubię z przymrużeniem oka. Jak zwykle poprawia humor 🙂
Czasem jest śmiesznie, czasem mniej śmiesznie ale przynajmniej zawsze konkretnie i na temat. Bez czarowania. A Szpilka wykazał się poczuciem humoru i dystansem do siebie, to dobrze wróży.
Jestem ciekaw kto Szpilce podpowiedział ten tekst bo sam by tak nigdy nie napisał.
Jest z błędem więc chyba nikt 😉