Działo się! Oj działo. I w sumie dzieje się nadal. Zawsze powtarzałem i powtarzał będę, że okres wiosenny to po prostu wspaniały czas dla kibiców Sportów Walki. Aktualnie, co tydzień każdy fan SW znajduje coś dla siebie. Problem polega na tym, że nie wiadomo, o czym pisać, bo wszystkiego jest dużo, tzw. klęska urodzaju. Tak, więc napiszemy po trochu o wszystkim. „Widzisz Bożydar z każdego bagna da się wyjść”.
W pierwszej kolejności cofniemy się w czasie do 24 kwietnia. W tym okresie miały miejsce dwa arcyciekawe pojedynki. Ten bliższy naszemu sercu to oczywiście Adamek vs Arreola toczony na zachodnim wybrzeżu, nie sposób jednak nie wspomnieć o świetnym pojedynku, jaki w Danii w wadze superśredniej stoczyli Mikkel Kessler i Carl Froch. Na początek oczywiście Adamek. Widać duża poprawę a nawet bardzo dużą w porównaniu z nieco wymęczonym zwycięstwem nad Estradą, Tomek Adamek poczynił znaczne postępy. Warto jednak wspomnieć o tym, że gdyby Arreola ważył poniżej 250 funtów to nie było by tak różowo. Bo Chris ważący mniej niż podana waga jestem poważnym zagrożeniem dla każdego zawodnika Wagi Ciężkiej na Świecie. Z tym, że jak zwykle nie przyłożył się w ogóle do jakiejkolwiek diety a efekt widzieliśmy. Przedstawię to bardziej obrazowo. Zdziwiliście się może trochę tym, że „gruby” Arreola jest całkiem szybki i dynamiczny a oprócz tego świetny kondycyjnie? No właśnie, to teraz wyobraźcie go sobie, pozbawionego kilku kilo tłuszczowego balastu. Taaa no to wszystko już wiemy, można iść dalej.
Jeżeli chcecie obejrzeć jeszcze bardziej szybki, dynamiczny i efektowny boks to polecam starcie Mikkel Kessler vs Carl Froch, prawdziwa walka dosłownie od samego początku do końca. A końcowe rudny to już totalna wojna na wyniszczenie i żaden nie chciał odpuścić. A to wszystko przy wspaniałej technice i kunszcie bokserskim obydwu zawodników. Porywająca walka, ja od czasu do czasu chętnie do niej wrócę.
Tydzień później, czyli 1 maja odbyła się walka Floyd Maywether
vs Shane Mosley. W drugiej rundzie wyglądało na to, że będziemy świadkami historycznego nokautu i pyszałkowaty Maywethaer wreszcie przyklęknie w ringu. Tak się jednak nie stało, w dziwny sposób Mosley zwolnił, po nawałnicy ciosów, które wstrząsnęły Floydem, zamiast „cisnąć” go dalej ten jak by nieco odpuścił. Zastanawiałem się nad tym kilkakrotnie, i nie doszedłem do jednego konkretnego wniosku, cóż domysły zostawię dla siebie, ocenę tego pozostawiam Wam, niczego sugerował nie będę. Co było później? Mayweather się otrząsnął, zaczął „klepać” swoje, narzucił Mosley’owi swój styl i wypunktował go. Pod względem technicznym owszem – niezła walka, ale w przeciwieństwie do walki powyżej, sam raczej nigdy już do niej nie wrócę.
Optymistyczną wersją jest to, że według niektórych źródeł Manny Pacquiao zgodził się na dziwne warunki Mayweathera odnośnie badań dopingowych i ich walka zdaje się bliżej niż kiedykolwiek. Teraz pytanie, jaką kolejną wymówkę wymyśli „Money”, było o dopingu, było o tym, że za mało pieniędzy mu ta walka przyniesie czekamy na kolejny „ciekawy” argument. Jeśli to faktycznie prawda, to Pacquiao zrobił świetny ruch zgadzając się na warunki Floyda bo teraz „piłeczka leży po jego stronie” i nie ma już zbyt dużego pola manewru. Chyba najwyższa pora przemóc ten strach przed naruszeniem nieskazitelnego rekordu i podnieść rękawicę rzuconą przez „Pac Mana”. Co dalej, zobaczymy.
Wczorajszy wieczór większość z nas spędziła zapewne w towarzystwie KSW 13 i chyba nikt nie żałował tego czasu. W świetnej dyspozycji po ciężkiej kontuzji był Janek Błachowicz i dał bardzo dobre walki. Ciekawy był finał turnieju Wagi Ciężkiej – David Olivia vs. Konstantin Gluhov. Dobrą walkę dał Krzysiek Kułak i co ciekawe nie dał się ponieść emocjom i agresji jak to zawsze bywa, tym razem walczył rozważnie z planem i myślał w ringu. No to może teraz coś o Japończykach i „Polskiej gościnności”, Ryuta Sakurai chyba jednak nie będzie mile jej wspominał, dostał w dzwonki na dzieńdobry, dostał w dzwonki na dowidzenia a na koniec jeszcze zabrali mu wygraną. No właśnie, trochę jednak raziło to zbyt widoczne sędziowanie pod polskich zawodników. Wiadomo, że na „swojego” zawodnika, sędzia patrzy przychylniej i to jest normalne, ale bez przesady. W przypadku walki Kułaka z Nobregą, jeszcze nawet nie zdążyli się „wygodnie” ułożyć w parterze a sędzia już podnosił ich do stójki. Zupełnie inaczej miała się sprawa w przypadku walki Pudzianowskiego z Kawaguchi’m, tutaj sędzia pozwalał Pudzianowi na długie „wylegiwanie się” w parterze i zupełnie nie zwracał uwagi na jego przytrzymywanie się lin. Ogólnie takie sędziowanie walk, zawsze powoduje to, że zaczynam kibicować zawodnikowi „drużyny przeciwnej”.
Pomijam już fakt, że Kawaguchi na dzieńdobry również dostał poniżej pasa. W dalszej części walki, Mariusz Pudzianowski otrzymał nieco mocnych lowkicków, kilka uderzeń na twarz, których jak sam mówił w ogóle nie odczuł, ale oglądając walkę widać, że to ciosy i kopnięcia całkiem mocno go stopowały. Jest godzina 21, więc Mariusz zapewne już śpiewa a za dwa tygodnie Boston – Welcome to.
Po raz drugi z rzędu widziałem nie tego Mameda, którego jestem przyzwyczajony widzieć. Czegoś znowu tu zabrakło a Ryuta Sakurai, pokazał naprawdę wielką klasę i według mnie to on był zwycięzcą tego pojedynku. KSW musi nieco krytyczniej spojrzeć na pracę swoich sędziów i jeśli chcą być Federacją traktowaną poważnie w Światowym MMA to nie powinni dopuszczać do tak wyraźnego faworyzowania swoich zawodników. To tyle, bo pomimo naprawdę świetnej gali – cały czas zostaje mi jednak niesmak z pracy sędziów i jakoś niczym nie mogę go wywabić.
Krzysztof Włodarczyk (42-2, 31 KO) już za tydzień po raz drugi stanie do walki o mistrzowski pas WBC wagi Cruiser z Giacobbe Fragomenim (26-2, 10 KO). Ich poprzednia walka nie wypadła dobrze w wykonaniu Krzyśka, teraz ma być inaczej. Dla „Diablo” jest to bardzo ważny pojedynek, po prostu musi wygrać z powoli kończącym karierę bokserską Fragomenim. W innym wypadku spadnie w dół i znowu będzie musiał wspinać się w rankingach. Podwójna porażka może mieć miejsce wtedy, kiedy sprawdzą się pogłoski o tym, że Fragomeni po tej walce kończy karierę, więc jeśli wygra to zwakuje pas, to już lepiej żeby kończył karierę bez tego pasa. Niech on już zostanie w Polsce.
Jędrzej Kowalik
www.fight24.pl
„nieco wymęczonym zwycięstwem nad Estradą” ????
Serio piszesz? Ja bylem na tej walce w Newarku,w New Jersey, z reszta blisko mieszkam Newarku i na zywo sledzilem przebieg tego pojedynku. Fakt, Estrada byl mocnym przeciwnikiem, nie dal sie znokautowac, ale o zadnym wymeczonym zwyciestwie Adamka nie ma mowy! Tomek kontrolowal walke,i dlatego zaslozenie wygral na punkty. Fakt,po 12 rundach, ale wygral.
Drogi Autorze,
Sakurai pokazał klasę podczas rzeczonej walki, wtedy gdy:
– dwukrotnie kontynuował ją po bolesnym kopnięciu w krocze,
– nie odklepał dźwigni na nogę i kilku gilotyn (3 lub 4 bodajże), które założył mu Khalidov.
W zasadzie jedyną akcją, jaka stanowiła jakiekolwiek zagrożenie dla Mameda była próba dźwigni ze strony Sakuraia. Było kilka sprowadzeń, jakieś tam ciosy… Ale to Khalidov kontrolował walkę. Jeżeli przegrał, to z samym sobą, nie potrafiąc „skończyć” Japończyka. Być może nie przyłożył się dostatecznie do tej konfrontacji, nie doceniwszy przeciwnika; choć być może to po prostu spadek formy… Co do sędziowania podczas tego pojedynku nie mam większych zastrzeżeń. Dogrywka była słuszną decyzją, tym bardziej werdykt.
Pozdrens
PS Do Redakcji: tekst odcinka 11 powinniście poddać uważniejszej korekcie, zawiera bowiem kilka błędów ortograficznych… Co nie zakłóca przyjemności jego lektury 🙂
krzysztof
Tak piszę serio, ta przewaga nie była aż tak wyraźna, w moim odczuciu (i nie tylko w moim) zabrakło tam w niej takiej przysłowiowej „kropki nad i”. I w porównaniu do walki z Arreolą – była to znacznie gorsza walka w wykonaniu Adamka.
Kokojumbo
Zauważ że gdyby walka toczyła się w innej federacji (poza granicami PL) Mamed za drugim uderzeniem w krocze na 100% otrzymał by żółtą kartkę i odjęcie punktów.
„Było kilka sprowadzeń, jakieś tam ciosy… Ale to Khalidov kontrolował walkę.” – Ale te „kilka sprowadzeń” to dość wysoko punktowane akcje to raz i powiem szczerze że ja nie widziałem tej rzeczonej kontroli walki przez Mameda. Kolejną kwestią jest to że kiedy obaj byli w parterze to Japończyk był stroną aktywniejszą.
A co do błędów za które oczywiście przepraszam – możesz je przytoczyć bo szukam i szukam a znaleźć nie mogę.
Andrew,
Dzięki za odpowiedź. MZ Mamed był aktywniejszy. Zgadzam się, że za kopnięcia w krocze Mamedowi sędzia powinien odjąć punkt (za drugie), jednakże nawet zakładając, iż zrobiłby to – wg mnie Kawaguchi nie zasłużył na zwycięstwo. Powtórzę raz jeszcze, oglądając tę walkę miałem wrażenie, że Japończyk prócz jednej, jedynej próby dźwigni nie stworzył realnego zagrożenia, a jego aktywność sprowadzała się do… No właśnie do czego? Kokodżambo i do przodu? 😉
Odnośnie wątku nr 2… Andrew, podaj mi proszę swój email. Myślę, że tak będzie bardziej praktycznie 🙂
Mowa oczywiście o Sakurai a nie Kawaguchi tak jak napisałeś ale to zapewne „przejęzyczenie”. Walka zakończyła się na decyzją, zatem nie wygrywa ten kto „tworzy realne zagrożenie” tylko ten kto zrobił więcej punktowanych akcji – a tych więcej w regulaminowym czasie walki zgromadził Sakurai.
Dogrywka zarządzona przez sędziów, również dla Sakurai, wyrównał obalenie i wykonał o niebo lepszą pracę w parterze niż chwilę wcześniej Mamed.
Wyślij na [email protected] w temacie wpisz „Andrew” to sobię odbiorę – dzięki 🙂
Ups & mea culpa 🙂
Oczywiście, że Sakurai.
Mam problem z odświeżaniem monitora…
To pewno przez to 😉