Miniony weekend był niemalże świątecznym okresem dla fanów sportów walki. Od piątku do niedzieli działo się niemało. Szpilka przeszedł się po Mollo, Fonfara pokonał Campillo i być może, niebawem będzie miał okazję „porozmawiać” z Katem, Overeem nuci utwór „Where is my mind” a Zimnoch „Heat of the moment”. Na koniec, tak kynologicznie, kilka słów o szczeniakach rottweilera.
W nocy z piątku na sobotę Arur Szpilka po raz drugi mierzył się z Mikiem Mollo. Optymistycznym akcentem jest to, że tym razem Mollo był dużo lepiej przygotowany, ale mimo wszystko, w ostatecznym rozrachunku, to Artur wypadł znacznie korzystniej. Gorzej, że Szpila znowu wylądował na dechach po ciosie zadanym przez Mollo i to już niestety optymistycznie nie nastraja. Pierwsza runda w wykonaniu Szpilki wręcz profesorska, potem do głosu doszły nawyki z „podwórka” i plan trenera Łapina poszedł w odstawkę, Szpilka bez mrugnięcia okiem wchodził w bijatykę a Fiodor Łapin znów dostawał spazmów, palpitacji serca i ślinotku. Ale jak to mówi jeden z ekspertów „zwycięzców się nie ocenia”. Na tej samej gali, Andrzej Fonfara dzięki wygranej przez nokaut walce z Gabrielem Campillo stał się numerem jeden wagi półciężkiej według federacji IBF. Oznacza ni mniej ni więcej, że prędzej czy później Fonfara zmierzy się z mistrzem IBF tejże kategorii wagowej, niepowtarzalnym, legendarnym, nieśmiertelnym, 48-letnim „Katem” Bernardem Hopkinsem. Miejmy jednak nadzieję, mimo wszystko, że Andrzej nie będzie liczył na to, iż „Kat” będzie na początku z nim rozmawiał, lepiej niech zacznie go od razu bić.
Alistair Overeem za szybko uwierzył, że jest Bogiem. Równie szybko został zatem ściągnięty na ziemię. Wiele wskazuje na to, że podstawowym błędem był rozbrat z teamem Golden Glory klubem, który ukształtował Overeema, pobyt w Blackzilians zdecydowanie nie wychodzi mu na dobre. Bo jak to jest możliwe, że były mistrz K-1 nie używa nóg? Gdzie podziały się firmowe kopnięcia na korpus wykonywane lewą nogą? Wyszły na taras i wrócą zaraz? Prawdę mówiąc, jeśli kariera Overeema będzie dalej podążała w tym kierunku, w którym zmierza to bardzo możliwe, że już niebawem zobaczymy go na KSW w walce z Mariuszem Pudzianowskim. W razie czego, Mariusz na pewno tanio skóry nie sprzeda.
W niedziele z kolei na bardzo interesującej gali Seaside Boxing Show, organizowanej przez grupę Babilon Promotions, Krzysztof Zimnoch zmierzył się z bardzo silnym Mateuszem Malujdą. Nie dało się uniknąć porównań do walki Artura Szpilki i tak naprawdę pojedynek z Mateuszem był przez media postrzegany bardziej jako korespondencyjne starcie ze Szpilą. Różnice były, mówiąc bardzo kolokwialnie, wręcz „oczojebne”. Zimnoch boksował, boksował ładnie, dobrze technicznie i spokojnie, momentami może nawet za spokojnie. Szpilka, jak już wspominaliśmy za bardzo wchodził w bijatyki, efektem czego był właśnie nokdaun, ale jak zawsze nie brakowało mu sportowej agresji i zacięcia. Biorąc pod uwagę jeszcze bardzo różny poziom przeciwników, ciężko jednoznacznie wskazać zwycięzcę korespondencyjnego pojedynku. Ja jednak osobiście, będąc apologetą boksu jako honorowego triumfatora wskazuję Krzysztofa Zimnocha, bo boks w jego wykonaniu był niemal książkowy.
Tyson Fury podpisał kontrakt na walkę z Davidem Haye. Wielu obserwatorów twierdzi, iż tym samym Fury parafował na siebie wyrok i coś w tym jest. Braki Tysona obnażył bezlitośnie waciany Cunningam, można się zatem domyślić co zrobi z nim ostry jak brzytwa Haye. Walka albo raczej rzeź ma odbyć się 28 września. Na jednej z konferencji prasowych Haye porównał Irlandczyka do małego psiaka. „Tyson Fury jest jak szczeniak rottweilera. Ofermowaty, gapowaty, wiecznie się o coś potykający. Wygląda nawet groźnie, ale jest całkowicie nieszkodliwy. Miałem kiedyś takiego psiaka. Był uroczy, nazywał się Bonzo. Fury jest dokładnie taki sam.” – mówił Haye, który sam siebie porównał do pitbulla. Wygląda na to, że zamiast walki bokserskiej pod koniec września zobaczymy ni mniej ni więcej „Grę w burka”. Oby tylko obrońcy zwierząt nie przykuwali się do bram stadionu.
Jędrzej Kowalik
www.fight24.pl
Dla mnie w korespondencyjnym pojedynku Szpilka vs Zimnoch górą jest Szpilka. W ogóle ciężko to tak nazwać zważywszy na to, że jeden walczył z Mollo, a drugi z Malujdą, który to odstawił taki „taniec na lodzie” jakiego dawno nie widziałem. A Szpilka jak wyeliminuje „zabij albo zgiń” to będzie naprawdę dobrze prorokującym zawodnikiem/
Ali niestety na równi pochyłej i nie wierzę, że to się zmieni. Mimo wszystko z Pudzianem walka będzie miała sens za co najmniej 20 lat.
Ani słowa o Shogunie. W zasadzie nie ma o czym pisać. 🙁
poprawna forma to knockdown a nie nokdaun 🙂 błędy nie podświetlają się na czerwono ? 😛 😛 😛
Tak, podświetlają się. Często na czerwono podświetlają się też słowa, które normalnie występują. Takie jak, chociażby „kazuistyka”, ale to nie znaczy, że one nie istnieją. Polecam zatem mniej wierzyć „czerwonym wężykom” a częściej zaglądać do słowników, bo można się zdziwić 🙂
Pozdrawiam