„Miej wątpliwość” – deklamuje poeta ze Szczecina, ale niżej podpisany już nigdy nie będzie takowej posiadał… przynajmniej w stosunku do jednego z czołowych polskich pięściarzy. W dzisiejszym odcinku dowiemy się także jak w „łatwy” sposób można zarobić ponad 11 milionów dolarów. Ponadto: Przemysław Saleta bliski wystosowania oskarżenia o mobbing i Ronda Rousey bliska ideału.
Miałem wątpliwość. Miałem wątpliwość przed walką z Danny Greenem, bo „kangur” zawsze miał czym kopnąć. Miałem wątpliwość przed drugą walką z Palaciosem, bo wydawało mi się, że „Portorykaniec” tym razem przyjedzie po swoje, weźmie pas mistrza i pojedzie do domu. I wreszcie miałem wątpliwość przed walką z Czakijewem, bo przecież złotych medali olimpijskich nie konsygnują na bazarze w Czelabińsku. Na siwą koafiurę Larrego Merchanta, aż trudno mi samemu uwierzyć jak można być takim niedowiarkiem! Krzysztofie Włodarczyku, przepraszam za mój brak wiary i obiecuję poprawę. Już nigdy nie będę wątpić w Twoje siły. Nawet, jeśli przyjdzie walczyć Ci z Władimirem Kliczko, Davidem Haye, Marco Huckiem, Guillermo Jonesem, Yoanem Pablo Hernandezem bądź z Leonidasem i jego trzystoma czy nawet z samym Cthulhu, ja już zawsze będę wierzył. Absolutnie i do samego końca.
Bez dwóch zdań, Floyd Mayweather noszący nomen omen pseudonim „Money” ma nosa do pieniędzy niczym nie przymierzając świnia do trufli. Mayweather przed siódmym, ostatecznym meczem półfinałów ligi NBA postawił 5.9 miliona dolarów na drużynę Miami Heat, która we wspomnianym półfinale mierzyła się z zawodnikami Indiana Pacers. Ryzyko wydawało się duże, ponieważ drużyna z Miami jest ekipą, w której taktykę oraz zagrania ustalają między sobą największe gwiazdy tej ekipy a trener przydaje się tam tylko do tego, żeby od czasu do czasu wziąć przerwę na żądanie. Tak czy inaczej, Miami wygrało ten mecz a Floyd Mayweather przytulił ponad 11 milionów dolarów. Warto nadmienić jeszcze, że Miami w finale pokonało drużynę San Antonio Spurs stosunkiem meczów 4 do 3 i zdobyło mistrzostwo NBA. I kto by się spodziewał?
Na naszych ekranach znów zagościł program „Najman Show” znany niegdyś jako „Gwiazdy biją Najmana”, gdyż jego główny autor Marcin „Tapout” Najman udanie powrócił na ring bokserski pokonując debiutującego w zawodowym boksie, bliżej nieznanego, 21-letniego mistrza świata Muay Thai. Efektowne zwycięstwo pchnęło „El Testosterona” do dokonania trylogii jego walk z Przemysławem Saletą. Było już MMA, było K1 (kopał ino jeden) i teraz ma być Boks. Najman ostro zaatakował Saletę na jednym z portali społecznościowych wyraźnie dając do zrozumienia, że chce kolejnej walki. Saleta odpowiedział z kolei kilkoma zdaniami, z których najbardziej wymowne brzmiało: „Kiedy ten człowiek da mi wreszcie spokój?!!!”. Przemek deklarował również nie wypowiadać się w ogóle na temat możliwości lub niemożliwości kolejnej walki i solennie obiecał, że ograniczy nawet żarty z Najmana aby przypadkiem nie wywoływać go z lasu.
Ronda Rousey niepokonana mistrzyni UFC w wadze koguciej (jakoś średnio mi to pasuje do kobiecego MMA, ale nie ważne) wyznała ostatnio, że… naśladuje ruchy Fedora. O zgrozo! Nie doczytałem do końca, wyobraźnia ruszyła nie w tym kierunku, w którym powinna i zaczęło się robić niezbyt przyjemnie. Gdzieś tam po drodze jakby mimochodem przemknął nawet Szpilka chcący rozmnażać się z Zimnochem, ale na szczęście opamiętanie przyszło w porę. Ronda oczywiście nie miała na myśli nic innego jak tylko to, że wzoruje swój styl walki na stylu walki „Ostatniego Cara”. „Często staram się naśladować jego sposób poruszania w walce, a potem powtarzać to w trakcie swoich walk” – zakończyła „Rowda”. Doczytałem w mordę.
Jędrzej Kowalik
www.fight24.pl
Coraz słabsze ,tylko sie kompromitujesz tymi przesmiewczymi tekstami o Marcinie.
A tam słabsze. Mi się nadal miło czyta 🙂
Właśnie, jak w ogóle można użyć złego słowa na taką legendę sportów walki jak Najman, el testosteron…