Mało brakowało, a pojedynek wieczoru podczas gali w Singapurze zostałby usunięty z rozpiski.
Donald Cerrone (33-11) przegrał po 5-rundowej batalii z Leonem Edwardsem (16-3) podczas gali UFC Fight Night 132 w Singapurze, ale po walce stwierdził, że jest z siebie dumny za samo wyjście do Oktagonu.
Kilka godzin przed pojedynkiem popularny „Kowboj” zaczął wymiotować i źle się poczuł, a walka z Edwardsem stanęła pod wielkim znakiem zapytania. Sytuacja była na tyle nieciekawa, że Amerykanin chciał nawet poinformować UFC o wycofaniu się z pojedynku podczas tej azjatyckiej gali.
To pierwszy raz w mojej karierze, kiedy o mało nie zadzwoniłem do Dana White’a i powiedziałem: „Nie przyjdę dziś do pracy”. Potem spojrzałem jednak w lustro i powiedziałem: „Nie jesteś takim facetem. Po prostu idź tam i walcz”.
W ciągu całej swojej kariery w organizacji UFC, „Kowboj” tylko raz zmuszony był do wycofania się z pojedynku, a było to przed walką z Robbiem Lawlerem z powodu infekcji krwi.
Wycofanie „Kowboja” z walki wieczoru podczas gali w Singapurze, byłoby ogromną stratą dla tego wydarzenia, z racji tego, iż w tak krótkim czasie ciężko byłoby znaleźć zastępstwo dla Anglika.
Byłem chory, wymiotowałem i po prostu czułem się bardzo źle. Przez cały dzień czułem się beznadziejnie, i nie miałem sił wyjść do pojedynku. To była jedyna chwila w mojej karierze, kiedy prawie zadzwoniłem do szefa, aby poinformować go o odwołaniu walki. Wtedy spojrzałem w lustro i powiedziałem: „Nie jesteś takim facetem, więc wstań i rusz się. I oto jestem”
Cerrone przegrał na dystansie 5-rund, ale cieszy się z przezwyciężenia swojej dolegliwości i stoczenia walki na pełnym dystansie.
Dolegliwość nie miała żadnego wpływu na to, jak toczyłem ten pojedynek. Jestem bardzo dumny, że wyszedłem do Oktagonu i stoczyłem walkę na pełnym dystansie. Tak, jestem szczęśliwy. Nie mam żadnych wyrzutów sumienia, wątpliwości oraz niepokoju.