Diego Sanchez to ten, który pokrzyżował plan na dobry start Marcina Helda w UFC pokonując go w debiutanckiej walce na gali UFC Fight Night 98.
Dla Diego Sancheza była to trzecia walka w Meksyku i druga wygrana z czego zawodnik jest niezwykle szczęśliwy. Dlaczego zwycięstwo w tym mieście jest tak cenne? Chodzi oczywiście o położenie miasta, które leży na wysokości 2240 m n.p.m. przez co walka na tej wysokości sprawia więcej problemów.
„To spełnienie marzeń. Zawsze czytałem o Meksyku i widziałem walkę Caina Velasqueza i to jak się wygazował. To jest naprawdę miasto w którym walczy się najtrudniej na całym świecie.”
Sanchez trenował w swoim mieście Albuquerque położonym na wysokości 1619 m n.p.m. w klubie Jackson-Winkeljohn MMA Academy. Oprócz tego, że Meksyk jest położony jeszcze wyżej, to dochodzi do tego jeszcze bardzo duże zanieczyszczenie powietrza.
„To po prostu zabiera ci kondycję. Tej nocy Meksykanie dali mi drugie i trzecie zwycięstwo. Jest to coś czego nigdy nie zapomnę, słysząc jak fani wykrzykują moje imię, to spełnienie marzeń.”
Dla Diego Sancheza było to cenne zwycięstwo po ostatniej porażce w pierwszej rundzie z Joe Lauzonem, który skończył Sancheza po zaledwie 26 sekundach.
„To była jedna z tych porażek gdzie byłem w najlepszej formie, a mimo tego zostałem trafiony ciosem, którego nie widziałem i nie miałem czasu się odbudować. To był pierwszy raz w mojej karierze kiedy tak mocno oberwałem. W perspektywie powrotu, musiałem o tym zapomnieć. Musiałem to zostawić za sobą i iść do przodu. Pierwsze dwa miesiące były trudne. Wtedy podpisałem umowę na walkę i znalazłem motywację.”
Porażka Sancheza oznaczałaby dla niego bardzo duży spadek i zagrożenie dalszej kariery w UFC. Wygrana z Marcinem Heldem zmienia nieco postać rzeczy i pomimo tego, że Held próbował go kilka razy poddać jak choćby duszeniem gilotynowym, to Diego bardzo mądrze uciekał z prób poddania i systematycznie pracował nad swoją przewagą.
„To było całkowicie instynktowne. Nigdy nie odpuszczam mentalnie i nigdy nie odklepuję. To było ciasno dopięte duszenie i zgniotło mi gardło. Musiałem potem przyłożyć trochę lodu. On naprawdę mocno mnie dusił. Moi trenerzy zawsze mi powtarzali, znajdź wyjście z sytuacji i to właśnie zrobiłem.”
Diego Sanchez pochwalił Marcina Helda mówiąc, że czeka go świetlana przyszłość.
„On był bardzo silny w pierwszej rundzie i musiałem przetrwać ten sztorm i znaleźć swój rytm i zrobić to, co zrobiłem.”
Diego Sanchez zamierza iść dalej i walczyć tak, by wyjść poza średnią w swojej karierze MMA.
„Będę kontynuował naukę i będę się rozwijał. Wielu fanów mówi: „Musisz wrócić do starego Diego, do starego „Nightmare”. Mówię im wtedy, że nie, że w tym sporcie musisz się wciąż uczyć i rozwijać bo w przeciwnym wypadku nie osiągniesz tego, co ja osiągnąłem w tym sporcie.”
Kondycja, kondycja, kondycja poraz kolejny jej brakuje!!!!
Mecz spokojnie by wygral.
Kondycja albo ten błąd co Cain… 🙁
kondycja bla bla bla dobrze wiedzial gdzie bedzie walczył , Diego to zabijaka i mega walczak zyczę mu dojscia do walki o pas !!!