Zawodnik wagi ciężkiej UFC Derrick Lewis wydaje się nie przejmować tym, czy zostanie najlepszym zawodnikiem tej dywizji, czy też nie, on chce tylko walczyć i zarabiać pieniądze.
Podczas gdy chyba większość zawodników dąży do tego, aby zostać najlepszymi zawodnikami na świecie, to dla Lewisa nie jest to priorytetem i u niego wszystko sprowadza się do znaku dolara. The Black Beast wychodzi z założenia, że im więcej walk wygra, tym dostanie więcej szans na zarobienie większych pieniędzy.
— Nie zależy mi na tym, by być najlepszym, mogę wam to przysiąc. Naprawdę mi na tym nie zależy. To na czym mi zależy, to na zarabianiu pieniędzy.
Lewis zdaje sobie sprawę, że rywalizacja z wyżej notowanymi przeciwnikami oznacza trudniejszą konkurencję, ale jednocześnie oznacza większy zarobek oraz lepsze warunki przy negocjacjach kontraktu.
— Jeśli będę walczył z topowymi zawodnikami, to kiedy przyjdzie czas renegocjacji kontraktu będzie mi łatwiej wynegocjować liczby, które im przedstawię. To jest jedyny powód dla którego chcę walczyć z najlepszymi przeciwnikami. Jeśli miałbym walczyć z topowymi zawodnikami po pojedynku z Markiem Huntem, to stoczę te walki, ale nie wiem kto po nim będzie tym najtwardszym rywalem. Overeem, ma wygraną walkę, ale on nie ma mocnej szczęki.
Derrick Lewis już w ten weekend zmierzy się z Markiem Huntem na gali UFC Fight Night 110.