Derrick Lewis nie chce brać kolejnych pięciorundowych walk, ale jeśli pojawi się sytuacja, w której organizacja będzie go potrzebować, to prawdopodobnie podejmie się zadania.
Po pokonaniu Chrisa Daukausa (12-4 MMA, 4-1 UFC) w pierwszej rundzie sobotniej walki wieczoru gali UFC Fight Night 199 w UFC Apex, ustanawiając rekord w nokautów w historii UFC, Lewis (26-8 MMA, 17-6 UFC) został od razu zapytany o to, co będzie dalej z jego karierą.
„Czarna Bestia” powiedział, że nie jest szczególnie zainteresowany kolejnymi walkami wieczoru ze względu na wyczerpującą naturę treningu, ale okazja może być zbyt duża, by się jej oprzeć.
W związku z rosnącą liczbą zachorowań na COVID-19 na świecie i coraz większymi restrykcjami, niewykluczone, że główny pojedynek gali UFC 270 zaplanowanej na 22 stycznia, pomiędzy mistrzem wagi ciężkiej Francisem Ngannou (16-3 MMA, 11-2 UFC) i tymczasowym mistrzem Cirylem Gane (10-0 MMA, 7-0 UFC), może być zagrożony. Gdyby stało się najgorsze i Lewis dostałby telefon, to powiedział, że niechętnie by go przyjął.
„Jeśli to będzie co-main event – zobaczymy” – powiedział Lewis w rozmowie z MMA Junkie. „Myślę, że zobaczymy. Przekonamy się. Ja po prostu powiedziałem wam wszystkim, że nie chcę więcej tych pięciu rund. Chcę pieniędzy. Zobaczymy. Chyba będę gotowy. Poniekąd.”
Prezydent UFC Dana White powiedział, że dobrym pomysłem dla Lewisa będzie „trzymanie telefonu przy sobie” na wypadek, gdyby jego usługi były potrzebne.
Nie wiadomo jeszcze co się stanie, ale na chwilę obecną Lewis powiedział, że stara się cieszyć swoją wygraną. Jeśli nie dostanie zaproszenia do walki w styczniu, to UFC 271 odbędzie się 22 lutego w rodzinnym mieście Lewisa – Houston.
Stwierdził, że rozważyłby walkę na tej karcie – ale musi to być walka trzyrundowa.
„Jeśli będą to trzy rundy, to tak. Ale nie będę rywalizował w walce wieczoru. Nie obchodzi mnie to. Mogą mieć kogoś innego w walce wieczoru w moim mieście. To jest w porządku.”