
Po tym jak starcie Francisa Ngannou z Derrickiem Lewisem awansowało na co-main event gali UFC 226, wszyscy spodziewali się, że będzie to jedna z najlepszych walk tego wieczoru, ale okazało się, że było całkowicie odwrotnie.
Wydawało się, że relacje między Ngannou a Lewisem sprawią, że obydwaj zawodnicy będą chcieli szybko i brutalnie rozprawić się z przeciwnikiem, tymczasem śmiało można stwierdzić, że była to jedna z najgorszych walk w historii dywizji ciężkiej UFC.
Pierwsza runda rozpoczęła się spokojnie i żaden z zawodników nie chciał się zbyt mocno otworzyć, aby nie nadziać się na cios, który w tej kategorii najczęściej oznacza koniec walki. Lewis zaczął jednak zadawać więcej ciosów w przeciwieństwie do oszczędzającego energię Ngannou i ta runda należała do Lewisa.
Derrick Lewis zasygnalizował w przerwie między rundami problemy z plecami z którymi już wcześniej miał spore problemy. Druga runda również rozpoczęła się w spokojnym tempie bez większej inicjatywy z którejkolwiek ze stron. Taki przebieg pojedynku wywołał reakcję publiczności, która zaczęła okazywać swoje niezadowolenie. Sędzia zdecydował się przerwać pojedynek i dać ostrzeżenie zawodnikom za zbyt dużą statyczność i unikanie walki. Po chwili zawodnicy zwiększyli nieco tempo i zaczęli zadawać więcej ciosów, ale to nadal nie była runda, której wszyscy oczekiwali.
W trzeciej rundzie niewiele się zmieniło i nadal Ngannou i Lewis nie przejawiali ochoty na zwiększenie tempa i przeprowadzenia ataku. Żaden z nich nie wyprowadził nawet ciosu, który w jakikolwiek sposób zadał obrażenia rywalowi lub mu zagroził.
Ostatecznie walka odbyła się na pełnym dystansie trzech rund, a sędziowie orzekli jednogłośnie zwycięstwo dla Derricka Lewisa (29-28, 29-28, 30-27).
Ale jaja , nie wiem jak to wyjaśnić , gala niespodzianek nawet pod względem stylu walk i rozstrzygnięć
Mustela, nie doceniamy Derecka
No dali Panowie plamę… Nie wiem też co trenerzy Farancisa robili. Lewis chociaż na pkt wygrywał, więc teoretycznie nie miał interesu, żeby ruszać ostro, ale Ngannou o czym myślał to nie wiem. walkę oglądałem w przyspieszeniu ponad 2x, a i tak mi się dłużyło.
@Ridge – nie no ja jakims fanem Francisca nie bylem nigdy, ale tam przeciez nie bylo woli wygrania, taka jakas dziwna walka, to samo Saki dostal KO, no w ogole wynik gali jak jakis serial wyrezyserowany