Temat wynagradzania zawodników UFC jest już od dawna omawiany również przez samych zawodników i jednocześnie poddawany przez nich dużej krytyce.
Wielu zawodników skarży się na to, że ich wypłaty za walki są za małe, a jeśli dodamy do tego jeszcze umowę sponsorską z Reebokiem, która daje co prawda zawodnikom „kilka dolarów” więcej, ale jednocześnie ogranicza umowy sponsorskie z innymi firmami, które płaciłyby zawodnikom znacznie więcej pieniędzy.
Mistrz dywizji muszej Demetrious Johnson jest aktualnie najbardziej dominującym zawodnikiem oraz mistrzem UFC, który ostatnią porażkę odniósł w 2011 roku w walce z Dominickiem Cruzem. Była to też jedyna porażka Johnsona w UFC. W ten weekend „Mighty Mouse” spróbuje wyrównać rekord Andersona Silvy w dziesięciu obronach mistrzowskiego tytułu w walce z Wilsonem Reisem na gali UFC on FOX 24.
Przed pojedynkiem, Johnson rozmawiał z Fox Sports o tym dlaczego czuje, że UFC musi płacić swoim zawodnikom więcej pieniędzy.
— Myślę, że kiedy UFC zmieni bieg i zacznie płacić swoim mistrzom w ten sposób to będzie dobrze: „Hej, jesteś mistrzem, obroniłeś swój pas pięć razy, damy ci premię, ponieważ chcemy sprzedać mistrza, który pozostanie mistrzem przez bardzo, bardzo długi czas i odseparuje się od reszty.” Jeśli umieszczą tę osobę na piedestale, w ten sposób uczynią z niej elitarnego zawodnika.
— Jestem mistrzem i idę po dziesiątą obronę tytułu, więc oni muszą zrekompensować chłopakom więcej za dziewiątą, dziesiątą, czy jedenastą obronę tytułu zamiast robić to: „Hej, przegrałeś dwie walki temu, ale damy ci $10,6 miliona”; chociaż ma to sens, ponieważ Conor McGregor generuje liczby, więc to idzie w parze.