To tylko biznes! Wydaje się, że jest to najlepsza odpowiedź dla każdego, kto został pokonany przez wściekłego zawodnika. Być może to mówi nam, jakie jest stanowisko prezydenta UFC Dany White’a w sprawie sporu kontraktowego z panującym mistrzem wagi ciężkiej Francisem Ngannou.
Niestety dla niecierpliwych fanów walk, „Drapieżnik” kontuzjował kolano przed styczniową obroną tytułu UFC 270 w walce z Cirylem Gane i nie będzie mógł zaplanować swoich kolejnych ruchów aż do końca tego roku, a być może na początku 2023.
To może oznaczać koniec potencjalnej super walki pomiędzy Ngannou i byłym posiadaczem tytułu w wadze 205 funtów Jonem Jonesem, który zrzekł się pasa dywizji półciężkiej pod koniec 2020 roku z marzeniami o zostaniu mistrzem wagi ciężkiej.
Żegnamy Francisa Ngannou… witamy Stipe Miocica?
„Jest tak samo jak zawsze, to nie jest „przegrana sprawa'” – powiedział White w rozmowie z The Underground o swoich relacjach z Ngannou. „To wszystko, to biznes i zobaczymy jak to się rozegra. Francis ma teraz problem z kolanem, czekamy na niego, zobaczymy jak długo to potrwa. Walka Jonesa ze Stipe prawdopodobnie będzie miała sens, albo w Vegas, albo w Nowym Jorku”.
Podobnie jak Ngannou, walka Jones vs Miocic jest brana pod uwagę od kilku lat.
Miocic, który w sierpniu skończy 40 lat, nie walczył od czasu przegranej przez nokaut w drugiej rundzie z Ngannou na gali UFC 260 w marcu 2021 roku. Strażak na pół etatu walczył pięć razy w ciągu ostatnich pięciu lat, ale tylko z dwoma przeciwnikami. Ngannou i niedawno emerytowanym Danielem Cormierem.
Na papierze walka Jones vs. Miocic wygląda świetnie, ale warto też wspomnieć, że „Bones” miał spór o kontrakt, podobny do tego, który uniemożliwił walkę z Ngannou. Jeśli Jones chce wrócić tylko po to, by walczyć o tytuł mistrzowski w wadze ciężkiej, Miocic może nie być brany pod uwagę.
Chyba, że organizacja podejmie tę „logiczną decyzję”.