Dan Hooker nie ma nic przeciwko roli underdoga w walce z Islamem Makhachevem na UFC 267. Ma szacunek do rywala i jego umiejętności, ale zamierza popsuć mu zabawę w sobotę.
Dan Hooker (21-10 MMA, 11-6 UFC) zmierzy się z Islamem Makhachevem (20-1 MMA, 9-1 UFC) w sobotę w Etihad Arena w Abu Zabi, gdzie będzie chciał przerwać passę zwycięstw tego wysoko notowanego pretendenta.
Hooker nie jest jednak zirytowany szumem wokół Makhacheva, ani tym, że jego walka odbędzie się w miejscu, które dla Rosjanina stało się drugim domem. Jest po prostu podekscytowany możliwością pokonania przeciwnika.
„Ten tok myślenia nigdy do mnie nie przemawiał, albo nigdy nie rozumiałem dyskredytowania osiągnięć przeciwnika przed walką” – powiedział Hooker w środę podczas dnia medialnego. „Bo kiedy ich pokonasz, umniejszasz swoje własne osiągnięcia. Nie mam zamiaru czepiać się jego przeszłości, czy też czepiać się jego osiągnięć i umniejszać ich. Nawet nie podchodzę do tego w ten sposób mentalnie.
Chcę z nim walczyć, bo jest specjalistą. Chcę z nim walczyć, bo jest w nim coś intrygującego. Chcę z nim walczyć, bo jest uważany za najlepszego grapplera w dywizji. Chcę walczyć z najlepszymi ludźmi na świecie, a on jest uważany za jednego z najlepszych ludzi na świecie. Dlatego właśnie chcę z nim walczyć. Nie chcę z nim walczyć, bo uważam, że jest łatwym celem. Dyskredytowanie go nie ma sensu. Zasłużył na wszystko, co osiągnął. To jest jego impreza. Ja jestem tu tylko po to, żeby ją zepsuć. Taki jest mój cały plan.”
W klasycznym pojedynku striker vs. grappler, Hooker nie ocenia zbyt wysoko umiejętności bokserskich Makhacheva, ale to nie znaczy, że będzie go lekceważył.
„On walczy również w stójce. Dlatego mówię, że nawet zepsuty zegar wskazuje prawidłową godzinę dwa razy dziennie. Ma na koncie kilka nokautów. Zranił kilku ludzi. Potrafi uderzyć. Oczywiście tylko po to, żeby przygotować się do obaleń. Jego uderzenia są po to, aby ustawić swoje sprowadzenia do parteru.”