Ciąg dalszy wojny na słowa czołowych półśrednich.
Po sobotnim zwycięstwie Colby’ego Covingtona (14-1, 9-1 w UFC, #4 w rankingu UFC) w starciu z Rafaelem dos Anjosem (28-10, 17-8 w UFC, #1 w rankingu UFC) i zdobyciu tymczasowego mistrzostwa UFC w wadze półśredniej jest pewnym, że teraz Amerykanina czeka potyczka z Tyronem Woodleyem (18-3-1, 8-2-1 w UFC). Półśredni już od dawna ścierają się ze sobą w obszarze mediów, nie inaczej było tuż po gali UFC 225 kiedy reprezentant American Top Team zapowiedział zwycięstwo przed czasem w rywalizacji z posiadaczem pasa dywizji -77kg.
Przetrenowałem setki rund sparingowych w American Top Team. Wiem jak on walczy, jest naprawdę przewidywalny. Ma swoją prawą rękę, nie ma kondycji, cofa się podczas walk. Ludzie boją się jego siły, ale nie ja. Pójdę prosto na niego, sklinczuję, zrobię z nim co zechcę. Wykończę go przed końcem trzeciej rundy, zapamiętajcie moje słowa.
Woodley obecnie ma dłuższą przerwę od walk spowodowaną zmaganiami z kontuzją. Covington jednak ma swoją teorię na ten temat.
To jest niekwestionowany tchórz. Miał szansę walczyć ze mną w grudniu. Mógł walczyć z Natem Diazem, mógł walczyć z Georgesem St. Pierrem, ale nie mógł dostać swojej kasowej walki, w efekcie czego potrzebował operacji barku, na którą czekał osiem miesięcy po walce z Demianem Maią.
Na słowa Colby’ego mistrz zareagował na twitterze nazywając Covingtona swoją rundą rozgrzewkową.
Bitch Please! I let you bump your gums. Now you got smoke! I’m exposing you. You were and always will be my warm-up round! #UFC187 https://t.co/cVzrj6Iq1O
— Tyron T-Wood Woodley (@TWooodley) 10 czerwca 2018
Woodley ostatni raz walczył w lipcu zeszłego roku, podczas UFC 214 Amerykanin wypunktował Demiana Maię.
Covington w ostatnich pojedynkach pokonał Rafaela dos Anjosa, Demiana Maię i Dong Hyun Kima.
Tyron przegra i bedzie lipa
Hahah i dobrze niech przegra.