Colby Covington powrócił na ścieżkę zwycięstw na gali UFC Vegas 11 dzięki wygranej przez TKO w piątej rundzie nad Tyronem Woodleyem. Po walce Covington zaapelował o rewanż z mistrzem wagi półśredniej Kamaru Usmanem lub dawnym przyjacielem a obecnie wrogiem z Jorge Masvidalem.
Jednak „Chaos” stwierdził, że byłby otwarty na walkę z powracającym do Oktagonu po długiej przerwie Nickiem Diazem, i dodał, że walka ta nie będzie przyjemna dla zawodnika ze Stockton.
„Tak, bardzo chciałbym walczyć z Nickiem, on jest zawodnikiem wywierającym dużą presję. Chętnie bym z nim walczył i to byłaby łatwa walka. Na pewno przeszedłby na emeryturę, tak jak Tyron Woodley. Nick Diaz już nigdy nie będzie walczył po tym jak z nim skończę, obiecuję.”
Według Covingtona, to spotkanie nie byłoby niczym nowym, ponieważ według niego podpisał umowę na walkę z Diazem dwa lata temu w Nowym Jorku. Jednak walka nie doszła do skutku z powodów zaistniałych po stronie Diaza.
„Podpisałem kontrakt na walkę z nim w Madison Square Garden dwa lata temu. Miał zamiar podpisać umowę, a potem wycofał się w ostatniej chwili. To jest łatwa wypłata pieniędzy. Nick Diaz jest teraz na tej diecie sojowej w Kalifornii. Wie, kim jest Król Zachodniego Wybrzeża. Jestem dzieciakiem z małego miasteczka w Oregonie, żyjącym amerykańskim snem. Nie chce ze mną zadzierać, bo wie, że odebrałbym mu życie w tym Oktagonie i już nigdy nie byłby tą samą osobą.”
Zobaczymy, czy Nick Diaz będzie chciał walczyć z Colbym Covingtonem w swojej walce powrotnej, czy przyjmie walkę z innym zawodnikiem. Jeśli doszłoby do tej walki, nieważne, kto by ją wygrał, prawdopodobnie dostałby walkę o tytuł wagi półśredniej. Walka między dwoma zawodnikami o takich charakterach i robiącymi wiele szum wokół siebie z pewnością byłaby interesująca.