(mma.sbnation.com)
Sędzia „Big” John McCarthy jest jedną z najbardziej znanych osób w mma. Współautorka jego książki, Loretta Hunt twierdzi, że jest niemal postacią historyczną. Razem stworzyli wspaniały pamiętnik „Let’s Get It On”.
„Big” John McCarthy zawsze wie, co się dzieje dookoła niego. Może to efekt uboczny częśtego bycia trzecią osobą w klatce. Może to efekt lat pracy w policji i szkolenia kolejnych pokoleń stróżów prawa wykształciło w nim ten szósty zmysł.
Drugiego „Big” Johna McCarthy nigdy nie będzie. Dawno temu, McCarthy mógł trenować razem z rodziną Gracie, dawać porady zestawień walk Artowi Davie czy reprezentować UFC w sądzie. Sam mówi o tych czasach:
„Dawniej UFC to był wędrowny cyrk. Byliśmy zespołem, który spotykał się sześć razy do roku i zawsze było to samo wariactwo… To sprawiało, że życie było niezwykłe.”
Od „dawnych czasów” wiele się zmieniło. Dziś sport mma jest nadzorowany przez stanowe komisje sportowe, wszystko musi spełniać wymogi regulaminów i przepisów. Jedno dla McCarthy’ego się nie zmieniło – jego głównym celem jest czuwać nad bezpieczeństwem zawodników.
„Tego przeciętny fan nigdy nie zrozumie, bo każdy czeka na nieprawdopodobnie ekscytującą walkę, jak Rocky Balboa vs. Apollo Creed. Tego chce fan. Kiedy sędzia przerywa walkę, bo jeden zawodnik niszczy drugiego, fan myśli 'ech, jeszcze troche by wytrzymał, John powinien pozwolić im walczyć’. I to jest normalne, tego fan oczekuje. Ale nie zawsze można mu to dać. Wciąż powtarzam ludziom – moją pracą nie jest uszczęśliwianie fanów. Moja praca polega na upewnianiu się, że zawodnikowi nic nie grozi i że za jakiś czas może wrócić i znowu walczyć.”
Książka ma trafić do księgarni 1 września 2011.
No kto jak kto ,ale on sie zna na tym sporcie,jak malo kto…
Jak dla mnie to Big John jest mega skarbnicą i kopalnią wiedzy o MMA i total profesjonalistą, nawet nie trzeba się rozpisywać by to potwierdzać…
Brawo dla tego Pana.