„Jestem zachwycony tym, że tu (w UFC) wreszcie jestem… nie chciałem być jedym z tych gości, którzy są szczęśliwi tylko dlatego, że dostali się do UFC. Sporo jest takich gości którzy przychodzą i odchodzą. Ja nie jestem jednym z nich. Moim celem przez cały czas było dostać się do UFC jako KTOŚ…. i potem zakończyć tam swoją karierę. Jedynym sposobem aby to uczynić jest zwyciężanie walk i wytworzenie solidnej marki. Oczywiście zrobiłem już sporo dobrych rzeczy, ponieważ umieścili mnie na plakacie i w drugim, głównym pojedynku wieczor… Czuję świetnie z powodu tej walki… Chcę walczyć z zawodnikami, którzy mają już wyrobioną imię w UFC. Sam też chcę mieć wyrobionę imie w UFC. Jedynym sposobem na to jest walczenie z zawodnikami, których znają ludzie. Dlatego jestem podekscytowany z powodu tej walki”
– mówi Ben Rothwell, zawodnik który w swoich piętnastu walkach przegrał tylko jedną – z Andreiem Arlovskim, a teraz 24 października zadebiutuje w UFC. Jego przeciwnikiem będzie niepokonany Cain Velasquez, który trzy z czterech walk w UFC wygrał przez TKO, a po czwartym zwycięstwie dużo mówiło się o możliwości jego walki z Shanem Carwinem o prawo zmierzenia się z mistrzem. Ostatecznie jednak wybrano inne rozwiązanie, które wydaje się równie ciekawe