Po uzyskaniu marnego bilansu 3-10-1 w MMA w ciągu ostatniej dekady, Antonio „Bigfoot” Silva szykuje się na powrót do rywalizacji w wieku 41 lat.
Miniona dekada nie była łaskawa dla Antonio Silvy, który z budzącego postrach behemota wagi ciężkiej stał się bezbronnym gigantem do bicia, udowadniając powiedzenie – „im większy jest, tym ciężej upada”. Na początku 2011 roku, mający bilans 16-2 „Bigfoot” pokonał Fedora Emelianenko w ćwierćfinale Grand Prix wagi ciężkiej Strikeforce. Jednak jesienią mało znany zapaśnik Daniel Cormier zdominował go i od tego momentu wszystko poszło już z górki.
Od 2012 roku Silva dobił do ujemnego bilansu 3-10-1, z czego dziewięć porażek poniósł przez (techniczne) nokauty.
Przejście do organizacji GLORY w 2017 roku skutkowało kolejną porażką przez TKO w starciu z Rico Verhoevenem. Następnie była walka bokserska na gołe pięści z Gabrielem Gonzagą w 2019 roku. Również zakończyła się ona przegraną Silvy przez techniczny nokaut. Teraz, dwa lata poza rywalizacją w sportach walki i cztery lata od swojej ostatniej walki w MMA, Silva przygotowuje się do powrotu do klatki w walce z Quentinem Domingosem na gali Megdan Fighting 9: Under the Bright Sky w Serbii, która odbędzie się 13 czerwca.
„Jestem bardzo zniecierpliwiony po kilku latach nieobecności,” powiedział Silva w rozmowie z AG Fight. „Jestem zmotywowany, szczęśliwy, że przybędę 13 czerwca, aby powrócić do MMA, przeciwko facetowi, który ma na koncie sześć walk (w rzeczywistości siedem), który jest bardzo silny. To była kariera, która wprowadziła mnie na scenę sztuk walki, więc czuję do tego wielką miłość. Pojawiły się nowe możliwości, ale jak tylko pojawiło się MMA, to już myślałem, że czas wracać. Swoją pierwszą walkę stoczyłem w 2004 roku. Mam wyczucie do MMA, więc szybko można się z tego podnieść. Jestem w 300 procentach skupiony na swoim powrocie.
Problem był tutaj w głowie. Od 2014 roku w moim zżyciu nie działo się najlepiej, nie tylko w moim życiu zawodowym, ale także w moim życiu osobistym. Osobiste rzeczy, które zrobiłem, wpłynęły na moje życie zawodowe. W tym czasie myślałem, że mam rację, nie widziałem błędu i to jest jak kula śnieżna. Zbierasz to, co zasiejesz. Dokonałem dużej zmiany. Chciałbym mieć taką głowę i takie życie osobiste jak teraz, przez lata. Na pewno teraz powróci „Pezao” sprzed dziesięciu lat. Musiałem kilka razy upaść, żeby zobaczyć, gdzie popełniłem błąd. Upadek jest ważny, ale najważniejsze jest to, żeby się podnieść i dzięki Bogu, udało mi się.”
W wieku 41 lat i przy tak wielu odniesionych obrażeniach, można mieć wątpliwości co do tego, czy „Bigfoot” będzie w stanie cofnąć czas tak, jak na to liczy. Prawdą jest, że zawodnicy wagi ciężkiej w sportach walki wydają się być w stanie dłużej utrzymać swoją karierę, a nawet odnosić sukcesy w późniejszych latach. I żeby być sprawiedliwym, duża część porażek Silvy w ostatniej dekadzie przyszła w walkach z mocnymi zawodnikami wagi ciężkiej.
Jeśli chodzi o rywala Brazylijczyka, to będzie nim znany z występu w KSW Portugalczyk Quentin Domingos (5-2). „Ruskov” miał zmierzyć się w ubiegłym roku z Mariuszem Pudzianowskim na gali KSW 53, ale do walki nie doszło z powodu wycofania się „Pudziana” przez kontuzję. Domingos został zakontraktowany na kolejnej gali KSW 54 na której zmierzył się z Izu Ugonohem. Walka zakończyła się porażką Portugalczyka przez kontuzję nogi w pierwszej rundzie.