Po raz kolejny w przeciągu jednego weekendu odbędą się 2 gale światowego potentata. Najpierw konwój UFC zawita do Sydney a później do Uberlandii. Spójrzmy na kogo warto postawić pieniądze u bukmacherów.
Kursy bukmacherskie prezentują się następująco:
Jako pierwszy pod lupę trafia co-main event australijskiej gali. W limicie wagi lekkiej Ross Pearson podejmie Ala Iaquintę.
Doświadczenie. W zestawieniu zawodnikiem starszym o 3 lata jest Pearson. Anglik może pochwalić się dłuższą o 5 lat karierą zawodową i znacznie większą ilością stoczonych walk. Ross walczył już 24 razy z czego 16-krotnie wygrywał swoje pojedynki 11 razy kończąc rywali przed czasem. Zanotował także 7 porażkę i jedną walkę uznaną za nieodbytą. Al zawodowo walczy od 2009r. Stoczył 13 zawodowych walk, dodatkowo brał udział w 15 edycji show The Ultimate Fighter, gdzie pokonał m.in. Mylesa Jury’ego i Vinca Pichela.
Warunki fizyczne. Zawodnicy dysponują zbliżonymi warunkami fizycznymi.
Stójka. Obaj walczą z klasycznej pozycji i mają wiele do zaoferowania w płaszczyźnie kickbokserskiej. Ross dysponuje bardzo dobrym, technicznym boksem, świetnie składa kombinacje a do tego jego ręce nie są z waty (gif.1. gif.2. gif.3.). Nie obce są mu także kopnięcia. Dobrze balansuje tułowiem celem unikania ciosów. Jego szczęka nie należy do szklanych, wszak ciosami odprawiał go tylko znakomity uderzacz w osobie Cuba Swansona (gif.4.). Amerykanin również umie robić użytek ze swoich pięści i łokci (gif.5. gif.6.), w stójce jest uważny, stara się nie ryzykować, unika także bezmyślnych szarż. Bardzo chętnie odwołuje się do ciosów na korpus często celując w wątrobę oponenta. Iaquinta nie może się także wstydzić swoich technik kopanych, dobrze używa low-kicków a także wysokich kopnięć.
Zapasy/BJJ. Pearson dysponuje solidnymi obronami przez sprowadzeniami, jeżeli już zostanie obalony stara się możliwie szybko wracać do stójki, jeśli się to nie udaje skupia się na tym aby nie dać sobie zrobić krzywdy. Pod względem ofensywy zapaśniczej jest nieco słabiej ale to wcale nie oznacza, że Anglik nie umie obalać. Al dysponuje dobrymi zapasami tak ofensywnymi jak i defensywnymi. Jego największym problemem jest obrona przed nimi o czym świadczą 3 przegrane w karierze właśnie przez poddania, m.in. w walce z Mitchem Clarkem (gif.7.). Pod względem ofensywy jego grappling prezentuje się już lepiej, często korzysta z mniej konwencjonalnych rozwiązań (gif.8.).
Kondycja. I Pearson i Iaquinta są z reguły dobrze przygotowani fizycznie do swoich walk. Jeśli miałbym wybierać to wskazałbym Ala jako zawodnika dysponującego lepszą kondycją.
Bukmacherzy faworyzują Anglika płacąc za jego zwycięstwo 1,48 podczas gdy za wygraną Iaquinty 2,70. Ten drugi kurs uważam za zdecydowanie ciekawszy. Kursy te nie oddają rzeczywistych szans zawodników w tym pojedynku. Amerykanin jest zawodnikiem nieco wszechstronniejszym, jeśli będzie obalał Pearsona to dla Anglika nadejdą ciężkie czasy, ponieważ w stójce nie będzie on dysponował znaczną przewagą.
Jako kolejnemu przyjrzymy się pojedynkowi w wadze średniej. Niepokonany w 4 walkach w UFC Clint Hester podejmie Roberta Whittakera.
W tym zestawieniu starszy o 4 lata jest Australijczyk. Hester może pochwalić się nieznacznie dłuższą karierą zawodową jednak to Robert ma na koncie więcej stoczonych pojedynków. Whittaker walczył już 16 razy 12-krotnie wygrywając. Z kolei Clint stoczył 14 walk, 11 wygrał w 8 kończąc rywali przed czasem.
Przewaga warunków fizycznych będzie po stronie Amerykanina który jest 5cm wyższy i ma 14cm większy zasięg ramion.
Dla obu zawodników stójka jest ulubioną płaszczyzną walki. Amerykanin jest świetnie wyszkolony boksersko, umie robić użytek z ciosów prostych (gif.9.) i łokci (gif.10.), jest szybki i dobrze się porusza. Obaj zawodnicy dysponują przyzwoitą siłą ciosu (gif.11.). Australijczyk chętniej niż jego rywal korzysta z kopnięć, zwłaszcza tych na korpus. Równie dobrze się porusza, umie kontrować nieostrożnych rywali. Clint będzie miał przewagę warunków fizycznych i siły, jest silnym średnim a jego rywal jeszcze do niedawna rywalizował w limicie wagi półśredniej.
Duże znaczenie w tej walce mogą odegrać zapasy. Obaj Panowie pod tym względem nigdy nie zachwycali. Ten kto będzie zdolny obalić rywala zyska cenny atut w oczach sędziów. Myślę, że to Hester będzie lepszy pod tym względem lepszy i przynajmniej raz położy na plecach swojego najbliższego rywala. Ani Robert ani Clint nie mają wielkiego pojęcia o walce w parterze, zainteresowani są tylko pozycją z góry umożliwiającą zadawanie ciosów.
Kondycyjnie zapewne lepiej będzie się prezentował Australijczyk. Hesterowi zdarzało się już być wyraźnie zmęczonym w III rundach swoich walk.
Podsumowując uważam, że kurs na zwycięstwo Clinta, wynoszący 1,55 jest wart uwagi. Amerykanin nie da ubić się w stójce, ba bardzo możliwe, że będzie przeważał w szermierce na uderzenia pięściami i kopnięcia a pod względem zapasów powinien poradzić sobie z Whittakerem. Dzięki temu prawdopodobnie sędziowie wskażą Hestera jako zwycięzcę tego pojedynku. No chyba, że Amerykaninowi uda się znokautować rywala.
Przenosimy się do niższej kategorii, gdzie wracający po kontuzji Dylan Andrews podejmie przegranego w debiucie Sama Alveya. Dla obu zawodników będzie to zejście z wagi średniej.
Przenosimy się do niższej kategorii, gdzie wracający po kontuzji Dylan Andrews podejmie przegranego w debiucie Sama Alveya. Dla obu zawodników będzie to zejście z wagi średniej.
Sam stoi w odwrotnej pozycji co może dawać mu na starcie minimalną przewagę. Dysponuje przyzwoitą siłą ciosu, okazji w stójce stara się szukać głównie w kontrach. Rzadko kopie i rzadko też blokuje kopnięcia, w walce z Watsonem przyjął ich dziesiątki. Dylan walczy z klasycznej pozycji, podobnie jak jego najbliższy rywal niechętnie korzysta z kopnięć. Jeżeli chodzi o pięści to najczęściej stara się on ustrzelić rywali mocnymi ciosami bitymi po obniżeniu pozycji. I Alvey i Andrews umieją przyłożyć (gif.12.), ich ręce nie są z waty.
Pod względem umiejętności zapaśniczych żaden z zawodników nie błyszczy. Sam dysponuje przeciętnymi umiejętnościami w zakresie sprowadzania do parteru i obron przez takimi próbami ze strony rywali. Wydaje mi się, że u Andrewsa jest nieco lepiej pod względem zapaśniczej ofensywy, chętnie odwołuje się do wycięć. Jeżeli jednak znajdzie się on na plecach to raczej nie ma wielu pomysłów na działanie. Bycie z góry też nie oznacza fajerwerków, mamy przecież w pamięci pewną sytuację z TUF-a (gif.13.).
Z wydolnością obu zawodników jest jak z zapasami: ani jeden ani drugi nie błyszczy. Ich kondycje wystarczają na 15 minut walki w średnim tempie.
Nie da się ukryć, że to pojedynek nisko usytuowanych w dywizji zawodników, nie ukrywam też, że po grubszym namyśle można było wybrać inną osobę na miejsce Andrewsa (np. Chrisa Clementsa). Mimo to myślę, że Dylan pomimo swoich dość częstych kontuzji poradzi sobie z Alveyem który w ostatniej walce zaprezentował się katastrofalnie.
Na koniec przyjrzyjmy się co-main eventowi brazylijskiej gali. W wadze muszej Ian McCall podejmie Johna Linekera.
Brazylijczyk dysponuje potężnym uderzeniem jak na wagę muszą, bardzo chętnie korzysta z siejących zniszczenie ciosów sierpowych na tułów (gif.14.). Amerykanin w stójce bardziej nastawiony jest na punktowanie rywala. Jest szybki i trudny do trafienia. Pod względem zapasów McCall prezentuje się lepiej niż jego rywal, Ian obalał m.in. Demetriousa Johnsona czy Josepha Benavideza. W parterze również ma do zaoferowania więcej niż jego rywal.
Plan na walkę dla Amerykanina powinien być prosty: punktować w stójce, dokładać obalenia i przez 15 minut unikać mocnych ciosów Linekera. Oczywiście zawodnika takiego jak John nie wolno lekceważyć, mimo to uważam, że postawienie pieniędzy na jego oponenta jest obarczone znacznie mniejszym ryzykiem.