Do arcyciekawego pojedynku między Eddie Alvarezem i Conorem McGregorem na UFC 205 pozostało już niewiele ponad 48 godzin, ale obaj zawodnicy nie zwalniają z trash talk’iem.
Wczoraj Conor McGregor przedstawił swoją prognozę na walkę mówiąc, że w pojedynku o tytuł wagi lekkiej skończy Eddiego Alvareza w pierwszej rundzie. Byłoby to nie lada wyczynem, ponieważ jeszcze nikomu nie udała się ta sztuka po 32 walkach Alvareza w jego trzynastoletniej karierze.
Z drugiej strony McGregor jest jednym z najlepszych o ile nie najlepszym zawodnikiem z jakim zmierzy się Alvarez, ale on sam twierdzi, że Irlandczyk jest najmniej groźnym rywalem z jakim miał kiedykolwiek do czynienia.
„On jest najmniej niebezpiecznym człowiekiem jakiego kiedykolwiek spotkałem. Najmniej. Nigdy nie stawałem twarzą w twarz z kimś takim przez którego moje tętno nawet na moment nie drgnęło i niczego nie czułem. To się nigdy nie zdarzyło do czasu aż stanąłem na scenie podczas konferencji prasowej w Madison Square Garden gdzie nie poczułem zupełnie nic. Czułem się najmniej zagrożony w całym swoim życiu.
Skłamałbym mówiąc wszystkim, że Conor McGregor był najgroźniejszym rywalem z jakim przyjdzie mi się zmierzyć. Przeciwnik z jakim walczyłem wcześniej Rafael dos Anjos był o wiele trudniejszy. On był o wiele bardziej wielowymiarowy i tak ja to czuję.
Jestem zawodnikiem i widzę, co jest prawdziwe, a co nie. Jestem w stanie odróżnić gadkę od tego co jest prawdziwe. To, co widzę w Oktagonie, to chudy Irlandczyk, który zostanie zbity.”
Chociaż McGregor powiedział, że znokautuje Alvareza w pierwszej rundzie i pokaże jak potrafi łączyć ze sobą różne style, co czyni go układanką jaką rywale muszą poskładać, to Alvarez uważa, że Conor myli się w swojej przepowiedni.
„Większość przemówień Conora, to mowa o samym sobie. To tak jakby chciał przekonać samego siebie, że potrafi te wszystkie rzeczy. Ja jestem fighterem. Nikt nie zrobi na mnie tych rzeczy. Nikt nigdy tego nie zrobił i nigdy nie zrobi.”