Pomimo dużych problemów podczas przygotowań Szkot wygrał swoją walkę.
Stevie Ray (18-5, 2-0 w UFC) na UFC Fight Night 72 w imponującym stylu pokonał Leonardo Mafrę (12-3, 1-3 w UFC).
Zwycięstwo to nabiera jeszcze większego znaczenia w kontekście tego co stało się na 4 tygodnie przed galą w Glasgow, 25-latek przeszedł ciężki wypadek motocyklowy, o którym mówił w ostatnim odcinku MMA Hour.
Nacisnąłem hamulce, w zasadzie zsunąłem się od razu i nadal jechałem około 40 mil/godzinę wylatując z motoru. Pamiętam tylko jak sunąłem się po drodze. Najwięcej impetu pochłonęło moje lewe kolano, tak, leciałem 40 mil/godzinę. Za mną były samochody, przede mną też, ponieważ sunąłem się po drugiej stronie drogi. To jedno z tych uczuć, myślałem, że umrę.
Z wypadku Ray wyszedł bez większych obrażeń, był tylko poobijany ale i tak potrzebował nieco czasu na powrót do normalnych treningów a kiedy już wrócił cierpiał na ból dolnej części pleców, który poważnie utrudniał grappling i kopanie. Steven jednak nie myślał nawet o tym by się wycofać z walki.
Nigdy nie wycofałem się z walki. Odpukać. Miałem wiele drobnych urazów wcześniej, byłem trochę poobijany ale ja nigdy nie wycofałem się z walki chyba, że złamałem nogę lub coś takiego. Po prostu próbowałem to zachować w tajemnicy.
Ray swoją walkę wygrał pokonując Brazylijczyka przez TKO w pierwszej rundzie. Za swój występ otrzymał 50 000 dolarów bonusu.
Byłem absolutnie przytłoczony i nie mogłem uwierzyć. Czasami myślę, że to jeszcze do mnie nie dotarło, ten fakt, że wygrałem 50 000 dolarów. Prawdopodobnie nigdy wcześniej nie zarobiłem takich pieniędzy. To jest niewiarygodne. Boję się to wydać.
Otrzymane pieniądze mają być wydane na kupno domu. Stevie obecnie czeka na ogłoszenie kolejnego rywala, sam zainteresowany chciałby zawalczyć z Normanem Parkem na październikowej gali w Dublinie.