Kto tak naprawdę odniósł zwycięstwo a kto powinien wstydzić się swojego występu?
Ronda Rousey nie przestaje zadziwiać, ostatniej nocy z łatwością uporała się z mocną przeciwniczką w osobie Cat Zingano. Rywalka sporo pomogła Rondzie w odniesieniu zwycięstwa ale pomińmy to. Rowdy pozostaje mistrzynią wagi koguciej, tytuł obroniła już po raz czwarty dodatkowo zgarniając bonus za najlepszy występ wieczoru. Problemem jest znalezienie kolejnej rywalki dla niepokonanej Rousey, wydaje się, że wybór padnie na Bethe Correię, której nazwisko padła w powalkowym wywiadzie. A jeśli nie Brazylijka to pozostaje kolejny bój z Mieshą Tate.
Jake Ellenberger w końcu się przełamał, poddając podczas wczorajszego eventu Josha Koschecka. Rywal sprawiał problemy tylko w pierwszej rundzie, z czasem coraz bardziej do głosu dochodził Jake – jego ciosy dochodziły ale to było za mało. Podczas próby obalenia ze strony Josha Ellenberger założył duszenie, którym zakończył walkę w parterze. W kolejnej walce zmierzy się z kimś z końca rankingu lub znajdującym się tuż za nim, może to być zwycięzca walki wieczoru UFC Fight Night 62 Demian Maia vs. Ryan LaFlare.
Z wczorajszego swojego występu może być zadowolony Tony Ferguson. Pokonując Gleisona Tibau El Cucuy przedłużył passę kolejnych zwycięstw do pięciu, pod tym względem w zatłoczonej dywizji lekkiej prześcigają go tylko Khabib Nurmagomedov i Donald Cerrone. Amerykanin zawalczył świetnie w ogóle nie pozwalając dojść do głosu rywalowi. Za swój występ otrzymał 50,000$ bonusu. Tony prawdopodobnie po tym występie zostanie sklasyfikowany w rankingu wagi lekkiej a w kolejnym pojedynku zmierzy się z kimś z końca top15, pasuje tutaj wygrany pojedynku Al Iaquinta vs. Jorge Masvidal.
Udany powrót do UFC zaliczył Roan Carneiro. 36-latek niespodziewanie i szybko rozprawił się z faworyzowanym Markiem Munozem dusząc go zza pleców w drugiej minucie walki. Ciężko typować kolejnego rywala dla Brazylijczyka, ponieważ nie wiadomo czy zostanie w wadze średniej czy zechce powrócić do dywizji półśredniej.
Wymieniając zwycięzców gali nie można także pominąć Tima Meansa. The Dirty Bird od początku walki terroryzował Dhiego Limę ciosami ostatecznie nokautując go w trzeciej minucie starcia. Za swój występ zasłużenie został nagrodzony bonusem. W kolejnej walce można zestawić go z również zwycięskim na tej gali Alanem Joubanem. Takie zestawienie gwarantuje dobry stójkowo pojedynek.
Zapewne inaczej Cat Zingano wyobrażała sobie walkę o mistrzowski pas. Amerykanka niemal na własne życzenie w ekspresowym tempie została poddana balachą przez specjalistkę w tej dziedzinie. Nie dziwne, że nie była zadowolona ze swojego występu, mimo to stan jej konta powiększy się o 100,000$. Teraz numer 1 rankingu zapewne zmierzy się z pokonaną ostatnią przez Tate Sarą McMann.
Oczekiwań nie spełniła także Holly Holm. Podopieczna Grega Jacksona męczyła się na pełnym dystansie aby ostatecznie pokonać Raquel Pennington na kartach dwóch sędziów punktowych. Walka nie była szczególnie emocjonująca a to dodatkowo podkreśla olbrzymi błąd jakim był umieszczenie tej walki jako co-main event gali, pojedynek ten powinien znaleźć się na początku karty głównej lub w karcie wstępnej. Dla debiutującej Holm nie będzie trudno znaleźć przeciwniczki do kolejnego boju.
Josh Koscheck pozostaje bez wygranej w UFC od lutego 2012r. Amerykanin wczoraj nie sprostał wyzwaniu w osobie Jake’a Ellenbergera. O ile jeszcze w pierwszej odsłonie Kos był w stanie obalić i skontrolować przez chwilę rywala tak później niemal nie istniał. Chyba czas na sportową emeryturę.
Gdyby przyznawano tytuł „najgorszego występu wieczoru” po UFC 184 powędrowałby on do Marka Munoza. 37-latek w fatalnym stylu przegrał z powracającym do UFC Roanem Carneiro, który do tej pory toczył boje w limicie wagi półśredniej. The Filipino Wrecking Machine nie zrobił dosłownie niczego, nie zadał celnego uderzenia, nie obalił rywala itd. Myślę, że Munoz również powinien dać sobie spokój z zawodowymi walkami, z resztą już przed tą walką doradzał mu to lekarz.
W tym miejscu należy także napiętnować postępowanie sędziego pojedynku Munoz vs. Carneiro Jerina Valela. Arbiter pomimo znajdowania się idealnie naprzeciwko Marka nie zauważył momentu w, którym 37-latek odpłynął i jeszcze przez kilka sekund był duszony przez rywala.
Znowu, abstrahując – gdyby przyznawano tytuł „najgorszej walki wieczoru” miano to powędrowałoby do walki w wadze ciężkiej między Derrickiem Lewisem i Ruanem Pottsem. Pomijając próbę dźwigni na nogę Potts robił dokładnie to czego robić w oktagonie nie powinien. Lewis zaprezentował się tylko odrobinę lepiej – dzięki czemu wygrał ten bój ale ani Ruan ani Derrick kariery w największej organizacji MMA na świecie nie zrobią.
Bardzo słabe występy zanotowali James Krause oraz Dhiego Lima. Amerykanin nie potrafił udowodnić swojej przewagi nad przeciętnym Valmirem Lazaro a Lima został zdemolowany przez Tima Meansa. Porażki te znacznie komplikują ich sytuacje w UFC.
A co Wam najbardziej zapadło w pamięć? Kto zasługuje na wyróżnienie?