W niedzielę 7-ego grudnia w Pomiechówku koło Nowego Dworu Mazowieckiego odbyła się jedna z najważniejszych imprez boksu tajskiego w Polsce. Baltic Martial Arts Federation na czele z Panem Arturem Zającem we współpracy z Polskim Związkiem Kickboxingu zorganizowało Mistrzostwa Polski Oriental Rules (Thai-Kickboxing). Impreza stała na najwyższym poziomie sportowym o czym świadczy obecność Katarzyny Posiadały, Judyty Niepogody, Sylwii Juśkiewicz, Macieja Domińczaka czy Wojciecha Kosowskiego.
Walką otwierającą było starcie Patrycji Gorzko z Octagon Team, która zmierzyła się z Natalią Leciejewską z poznańskiej Kohorty. Niemal od początku widać było przewagę Gorzko, która była o wiele bardziej agresywna od podopiecznej Grzegorza Waligóry i niemal w każdym elemencie górowała nad swoją rywalką. Zasłużenie to jej ręka powędrowała w górę po pojedynku.
Druga walka była najbardziej wyczekiwanym przeze mnie pojedynkiem. Zawodniczka Shi-kon Łódź, Sylwia Juśkiewicz, która startowała w MMA, K-1, Sanda postanowiła spróbować swoich sił w tajskim boksie. Zadanie miała nie łatwe, bowiem zmierzyła sie z podopieczną Andrzeja Wasilewskiego z siedleckiego Gladiatora i jednym z 'Talentów Fight24.pl’, Judytą Niepogodą. Walka od samego początku była napakowana emocjami do granic możliwości. Żadna z zawodniczek nie zamierzała odpuszczać i starała się udowodnić, że to jej należy się medal z najcenniejszego kruszcu. Juśkiewicz w swoim stylu biła swoje firmowe sierpy i przewracała przeciwniczkę, ciągle prąc do przodu. Siedlczanka odpowiadała kopnięciami i kolanami, ale to nie wystarczyło, by sędziowie wskazali ją jako zwyciężczynię tego pojedynku. Tym samym podopieczna Grzegorza Chałubińskiego dopisała do swojej kolekcji kolejny tytuł Mistrzyni Polski, tym razem w Thai-Kickboxingu.
W trzeciej walce zmierzyły się: Katarzyna Posiadała z Gladiatora Sieldce i Joanna Pawlik z Kohorty Poznań. Wygrała ta pierwsza, a przebieg walki mogę określić słowem: egzekucja. Podopieczna trenera Grzegorza Waligóry wykazała się wielkim sercem do walki, wytrzymując pełen dystans z najlepszą zawodniczką tych mistrzostw. W tej walce były wszystkie techniki Muay Thai, jakie znane są w dzisiejszym świecie, a sama Posiadała oprócz wielkich umiejętności i wyniszczającego rywalki stylu walki okazała się być niesamowicie piękną kobietą i gdyby walczyła w MMA to z pewnością byłaby polską Rondą Rousey.
Później do ringu zaczęli wchodzić mężczyźni. W pierwszej walce w kategorii do 57-miu kg Łukasz Kubiak pewnie wypunktował na dystansie trzech rund po trzy minuty Mateusza Dederko z Centrum Walk Częstochowa. Przyznam się bez bicia, że nie oglądałem zbyt uważnie tego pojedynku, pamiętam tylko, że był naprawdę ciekawy.
W kolejnej walce Paweł Stępniewski z warszawskiej Palestry okazał się lepszy od Aleksandra Boronia z Octagon Team. Stępniewski postawił na techniki Muay Thai, głównie kolana i kopnięcia, natomiast Baroń postanowił nie przebierać w środkach i niemal przez trzy rundy obalał przeciwnika w klinczu, schodząc do jednej nogi czy nawet do dwóch. Nie ukrywam, że mi się to podobało, ale w tajskim boksie chodzi o uderzenia i to zawodnik, u którego w narożniku stali: Krzysztof Olszewski i Mariusz Paryż wygrał pojedynek.
Trzecia walka mężczyzn to kolejny świetnie zapowiadający się pojedynek. Aleksander Kalicki z AZS Politechnika Warszawska zmierzył się z multimedalistą wszelakich imprez sportów uderzanych w Polsce, Maciejem Domińczakiem z Legiona Głogów. Kalickiego dzień wcześniej dopadła choroba i był osłabiony, jednak nie zmienia to faktu, że nie był faworytem walki. Zgodnie z przewidywaniami zwycięzcą został Maciej Domińczak, który wywalczył czwarty złoty medal na Mistrzostwach Polski w tym roku.
Uczestnik gali FEN 4 w Sopocie, Łukasz Gawlik reprezentujący klub z Piotrkowa Trybunalskiego nie dał rady Kamilowi Siemaszko z poznańskiej Kohorty. Mocno umięśniony Gawlik, który odstaje warunkami fizycznymi od przeciwników, postawił jednak rywalowi twarde warunki konsekwentnie dążąc do półdystansu, z którego próbował ulokować mocny cios na szczęce podopiecznego Grzegorza Waligóry. Byłą to chyba najlepsza walka ze wszystkich finałów, a Siemaszko w drodze do finału znokautował jednego z przeciwników. Ponadto jako jedyny zawodnik Kohorty zdobył złoto na imprezie organizowanej przez BMAF i PZKB.
Udanie zaprezentował się również Rafał Antończak z Muay Thai Millenium Rzeszów, który pokonał przez decyzję Przemysława Gossa z Shi-kon Łódź. Pojedynek stał na wysokim poziomie technicznym, zawodnicy twardo walczyli w klinczu wypadając nawet poza liny. Zasłużenie zwycięzcą został zawodnik reprezentujący klub z Rzeszowa.
W wadze do 75-ciu kg od lat króluje Wojciech Kosowski, który zaliczył wpadkę na Mistrzostwach Polski K-1 Rules we Wrocławiu, gdzie został znokautowany przez Pawła Biszczaka. Podobnie jak w zeszłym roku w finale zmierzył się z Krzysztofem Owczarkiem z Octagon Team. Zawodnik Palestry Warszawa imponował przede wszystkim fizycznością, robiąc co mu się żywnie podoba w klinczu, miotając przeciwnikiem na linach. Dużo kolan, kopnięć i klinczu to znaki firmowe Kosowskiego, który nie uniknął kilku mocnych ciosów Owczarka. Po walce powiedział, że chciał zdobyć 10-ty tytuł Mistrza Świata nie precyzując jednak, czy dalej będzie walczył. Później powiedział mi, że myśli o większej ilości startów zawodowych, więc wzmocni i tak mocną, dywizję do 75-ciu kg w Polskim Kickboxingu.
Kamil Świrk z Muay Thai Millenium Rzeszów często próbując latających kolan pokonał niższego Rafała Kosiarskiego z klubu GOTA. Świrk walczył przede wszystkim mądrze, nie dając się zapędzić do narożnika, co było celem Kosiarskiego. Zawodnik klubu GOTA nieustannie parł do przodu nic sobie nie robiąc z kolan, kopnięć i pięści, które lądowały na jego ciele. Dobra walka dwóch cięższych zawodników.
W ostatniej walce Grzegorz Kanawka z Corpus Gym Gdańsk pokonał Patryka Zdrojewskiego z warszawskiej Palestry. Pojedynek przypominał bardziej walkę zapaśniczą, niż Muay Thai, ale oczywiście kopnięć nie brakowało. Podopieczny trenera Dobrosława Bieleckiego potrafił stworzyć sobie przewagę, która w oczach sędziów wystarczyła do odniesienia zwycięstwa.
Małe sprostowanie: Siemaszko przed dojściem do finałów wygrał obydwie walki przez KO w 1 rundach.
Boroń i Gorzko to reprezentanci Żorskiej sekcji Octagon Team, nie Krakowskiej
@Bambucza
Informacja o tym, że Octagon Team jest z Krk została podana przez oficjeli, nawet się pytałem, co to za team.
@Kohorta
To nie wiedziałem, na hali mówiło się tylko o jednym nokaucie
(…)Po walce powiedział, że chciał zdobyć 10-ty tytuł Mistrza Świata nie precyzując jednak, czy dalej będzie walczył (…) [to o Kosowskim].
Oczywiście to drobny błąd 🙂 ale powiedział: 10-ty tytuł Mistrza Polski (nie Świata).
Można poprawić?
Świetna relacja, pozdrawiam, toya
Kosowski z warszawskiego klubu Palestra już n-ty raz pozostawia w tyle konkurencję
Dederko Akademia Walki Częstochowa