Tak to już dziesiąta odsłona naszego cyklu „Z przymrużeniem oka”, co za tym idzie przyszedł czas na drobne rachunki i podsumowania. Przez te 10 odcinków bywało różnie, czasem trochę śmiesznie, czasem nie śmiesznie, czasem ironicznie a czasem z lekką nutką powagi…ale zawsze z mniej lub bardziej przymrużonym okiem. W tym miejscu również pytanie do Was, czy podoba się Wam ten cykl i jego forma? Czy raczej nie przypadł Wam on do gustu i czas na zmiany? Czy jest coś, co Wam się spodobało lub coś, co całkowicie Was odrzuciło? Jeśli tylko będziecie mieli ochotę to piszcie. Każda Wasza opinia jest na wagę złota. Enjoy
Notka od autora:
Swoją przygodę ze Sportami Walki, zaczynałem wiele lat temu od boksu. Przez ten okres z ciekawości i chęci poznawania nowych rzeczy przewijałem się przez różne style takie jak: Judo, Muay Thai, Kickboxing, BJJ czy właśnie MMA. Ale „naznaczony” zostałem z chwilą pierwszego wejścia do sali treningowej, stąd już zawsze do końca życia mentalnie będę „Bokserem”. Dlatego też w każdym odcinku „Z przymrużeniem oka” pojawiają się notki o boksie zawodowym. Musicie mi to wybaczyć niestety, bo zawsze gdzieś ten boks wcisnę, po prostu MUSZĘ. Mam nadzieje że rozumiecie.
Dalej coś o UFC. Lubię MMA, naprawdę przez te ostatnie lata ani BJJ ani MT ani nic innego nie wciągnęło mnie tak jak MMA (można powiedzieć, że prawie porównywalnie do boksu). Ale nie przepadam za UFC, nie podoba mi się polityka prowadzona przez nich, nie lubię tej ich typowo amerykańskiej propagandy, nie podoba mi się jak ich wierchuszka, głównie w osobie Dany White’a odnosi się do innych organizacji i zawodników w nich walczących. Wiele rzeczy mi się w nich nie podoba, ale uczciwie muszę przyznać, że na dzień dzisiejszy są najlepsi. To trochę tak jak ogólnie z Amerykanami można uznawać, że jako naród nie są „zbyt” mądrzy, ale też nie sposób nie przyznać, że są rzeczy, które robią najlepiej na Świecie. I dokładnie tak jest właśnie z UFC. Duże nadzieje pokładałem w Affliction niestety na wyrost, aktualnie cieszę, że całkiem nieźle radzi sobie Strikeforce i niech im idzie jak najlepiej.
Uwielbiam japońskie gale, uwielbiam ich oprawę i to jak przedstawiani są zawodnicy. W Stanach, jeśli jesteś dobrym zawodnikiem ale przegrasz swoją walkę to zazwyczaj jesteś „frajerem” w Japonii nawet jeśli przegrałeś to nadal jesteś Wojownikiem zasługującym na szacunek. Aktualnie japońskim Federacjom MMA takim jak Dream czy Sengoku brakuje dużo do dawnego PRIDE, ale znów życzę im jak najlepiej, może uda im się, chociaż w pewnym stopniu odbudować potęgę tamtej starej dobrej Organizacji. Bardzo lubię K-1, produkują naprawdę dobre gale i mają świetnych zawodników, ostatnio wprowadzają zbyt dużo ograniczeń w walce, ale póki, co jeszcze mnie to nie zraża. Jak faktycznie zapędzą się w tych ograniczeniach („żeby sobie zawodnicy krzywdy nie zrobili”) i wprowadzą bitwy na różowe poduszki, to wtedy sobie już odpuszczę. Tyle notki od autora a teraz przejdziemy już do właściwej i znanej Wam formy „Z przymrużeniem oka”. Dziś z przyczyn obiektywnych nieco krócej niż zawsze.
Na początek Strikeforce: Nashville. Po raz pierwszy pobawiłem się w redakcyjnego Typera i jaki wniosek? Lepiej chyba będzie jak zostanę na swoim małym ryżowym poletku, bo do typowania wyników nadaje się mniej więcej jak Woody Allen do roli amanta. Obstawiałem: Hendo przez decyzję, Mousasi przez KO/TKO i Melendez przez TKO. I tak: Hendo przez decyzję i owszem ale przegrał a nie wygrał, Mousasi zamiast wygrać przez KO lub TKO przerżnął również przez decyzję i…Przebóg! Trafiłem! Gilbert Melendez uratował mój honor (wiecie żeby było, że jednak coś tam się znam) wygrał co prawda nie przez TKO tylko znów przez decyzję ale to nic, to nic. Walka Jake Shields vs. Dan Henderson – Shields obalał Hendo, czynił dosiad na nim, przeprowadzał raczej słabowite GnP i od czasu do czasu próbował jakiegoś poddania, z którego żadne mu jednak nie wyszło. Tak w zasadzie przebiegała ta walka runda po rundzie. Shields wyraźnie był zirytowany tym, że nie może skończyć Dana przed czasem, ale tu wychodziło właśnie doświadczenie Hendersona, szkoda tylko, że tej jego empirii nie starczyło jednak na wygranie tej walki. Gegard Mousasi vs. Muhammed Lawal, nie traktowałem Lawala poważnie, był on dla mnie bardziej showmanem niż fighterem, po tej walce zmieniam zdanie to naprawdę solidny zawodnik. Wiadomo, że w zasadzie obaleniami tę walkę wygrał, co za tym idzie nie wszyscy mogą to uznawać za takie 100% zwycięstwo. Ale trzeba zauważyć, że praktycznie przez cały czas kontrolował ten pojedynek i w niemal w żadnym momencie Mousasi mu nie zagroził. Co więcej był moment w którym to Gegard stanął w obliczu możliwości przegrania walki przez KO. Gilbert Melendez vs. Shinya Aoki, Gilbert w sposób absolutny narzucił Aokiemu swój sposób walki, kompletnie nie było momentu w którym Aoki mógł by mu zagrozić. Przyznam szczerze, że podobają mi się ostatnio gale sygnowane przez Strikeforce i czekam na następne bo według zapowiedzi może być jeszcze ciekawiej.
I na koniec oczywiście Boks. A mianowicie zapowiada nam się całkiem sympatyczna (prawie jak kotek w koszyczku) bokserska sobota. Jeśli macie Polsat Sport to praktycznie od 16:30 w sobotę do godzin porannych w niedzielę możecie nie wstawać zza telewizora. A to, dlatego że na początek transmitowany jest XXVII Turniej im. Feliksa Stamma, potem przenosimy się do Gdyni gdzie swoje walki toczyć będą min. Damian Jonak i Dawid Kostecki, dalej lądujemy w Danii gdzie będziemy świadkami arcyciekawego pojedynku w wadze superśredniej – Mikkel Kessler vs Carl Froch, obaj są uczestnikami turnieju który ma wyłonić tego jedynego absolutnie niekwestionowanego dominatora wagi superśredniej i ta walka jest właśnie jedną z tych turniejowych, co prawda to jeszcze nie finał ale i tak warto się zainteresować. A na koniec „witajcie w Słonecznej Kaliforni”, czyli Tomasz Adamek vs Chris Arreola. Odchudzony i podobno naprawdę dobrze przygotowany Arreola przeciwko „szybkim rękom” Tomka Adamka. Jak by nie było, wychodzi na to, że Chris naprawdę poważnie podchodzi do tego pojedynku a pamiętać należy, że im Arreola lżejszy tym bardziej niebezpieczny. Cóż w typowanie już bawił się nie będę i niech wygra lepszy. Tak czy inaczej „sobota będzie dla nas”.
Jędrzej Kowalik
www.fight24.pl
Zastrzeżeń brak, tak trzymac!
Co do całego cyklu „Z przymrużeniem oka” to myślę, że nie tylko mnie się podoba 😀 robisz to świetnie i co najważniejsze bez żadnej napinki a ze świetnym poczuciem humoru i za każdym razem jest jakiś moment w który micha się cieszy 🙂
Co do typowania drogi kolego to nie odpuszczę Ci tego i będziesz obstawiał 😛 hyhy a co !! Na tej gali Strikeforce myślę, że nie tylko my obaj się przejechaliśmy :] poza jednym typem wszystkie walki mi nie weszły 😛 Ale to nie jest powód aby od razu rezygnować 🙂 Mówię Ci, że następnym razem będzie lepiej 🙂
Podoba mi się ten cykl. Najlepiej, gdy łączysz powagę z humorem – oby tak dalej. Teraz trochę ponarzekam, a dokładnie na ten odcinek! Jubileuszowy powinien być ciekawszy, zwłaszcza, że jest o czym pisać (głównie boks). No dobra, czepiam się. Trzymaj tak dalej. Zawsze miło się to czyta, a i uśmiech się pojawia 🙂
Seria jest jak najbardziej spoko, ani nudna ani poważna tylko wyważona w chuj. To najlepsze określenie 🙂
Pisz dalej.
Kawał dobrej roboty. Oby tak dalej. Czasami dość mam już tych suchych faktów – a przecież czytanie powinno ciekawić. i właśnie ciekawość co autor napisze dalej odczuwam czytając kolejne zdanie. Zawsze lekko ironiczne a przy tym obszerny i rzetelny przekaz ostatnich wydarzeń i to z boksu również co jest olbrzymim plusem. Czego chcieć więcej 😉
Mister Jędrzej bardzo fajne artykuły, tak trzymać. Gratulacje i pozdrowienia.
przyjemnie się to czyta, o tak!