Zdjęcie oddaje najlepiej to co musiało dziać się w głowie Andreia Arlovskiego po 22-sekundowej walce z Brettem Rogersem. Ze strony Arlovskiego ciężko tu nawet mówić o walce, gdyż nawet widzowie nie zdążyli się jeszcze rozgrzać, a że dla „Pitbulla” to 2 z rzędu porażka przez KO to skłania to do refleksji.
Poniżej parę słów od byłego mistrza UFC:
„Ta porażka mnie zamęcza, naprawdę boli. Muszę z tym coś zrobić. On (Brett Rogers) miał niezły rekord (MMA 9-0-0), ale pomyślałem sobie, że to przecież nie najwyższa klasa, jak Fedor czy Barnett. Tu tkwił mój błąd, a za blędy się płaci. Nie zlekceważyłem Rogersa, ale przez myśl mi nie przeszło, że w walce dojdzie do czegoś takiego. Zbyt wiele uwagi poświęciłem na boks, zaniedbując Jiu-jitsu i zapasy. Nie był to dobry pomysł i to równiez muszę przemyśleć. MMA to nie boks. Muszę coś zmienić.
Nie wiem też, dlaczego wszyscy czepiają się mojej szczęki. Jeśli dostajesz na czysto 4-5 ciosów prosto w twarz, to nie ważne jaką masz szczękę, padasz znokautowany. Rogers był rewelacyjny i zrobił co do niego należało. Ja wyszedłem do walki i dostałem po d…pie. To takie proste, choć zawstydzające. Ale jak to mówią 'co cię nie zabije to cię wzmocni’. Muszę to przeboleć i na pewno jeszcze wrócę.”
powinien wrocic do ufc
sie na smar do czolgu nie nadaje
jeśli tak dalej pójdzie to wolę nie myśleć…..