Gilbert Burns szuka kolejnej walki o dużą stawkę i takim pojedynkiem może być według niego starcie z Nate’em Diazem.
Burns pokazał, że należy do ścisłej czołówki wagi półśredniej UFC. Jest byłym pretendentem do tytułu mistrzowskiego i chce się ponownie dostać na szczyt. Ostatnio walczył z dobrze zapowiadającym się Khamzatem Chimaevem na głównej karcie UFC 273, ale niestety dla Burnsa walka nie potoczyła się po jego myśli.
Teraz Burns wraca do pracy i ma na swojej liście kilka dużych nazwisk.
„Nie muszę dawać kolejnej szansy kolejnemu początkującemu zawodnikowi. Potrzebuję dużej walki. Potrzebuję kilku zawodników. Wiem, że czeka mnie długa droga do tytułu. Będę potrzebował dwóch lub trzech efektownych zwycięstw. Nie przeszkadza mi to” – powiedział Burns w rozmowie z TMZ Sports.
„Teraz chcę dużej walki. Wiem, że Nate Diaz potrzebuje przeciwnika. Myślę, że to będzie szalona walka. Mogę zapisać w kontrakcie: „Żadnych prób obaleń, tylko stójka…” Uwielbiam taką walkę. Nate, może Nick (Diaz), może (Jorge) Masvidal. Teraz skupię się na powrocie do zdrowia”.
Wśród wymienianych nazwisk znalazł się Nate Diaz. Diazowi kończy się kontrakt z UFC i choć niedawno pojawiły się plotki o jego przedłużeniu, nie ma na ten temat żadnych oficjalnych informacji. W ostatnim czasie Diaz prosił również o zakończenie kontraktu z UFC na rzecz Bellatora, ale to również nie doszło do skutku.
Burns od czasu przegranej z Chimaevem zajmuje obecnie czwarte miejsce w rankingu i wie, że zwycięstwo nad rywalem z dużym nazwiskiem, jak te, które wymienił, przybliżyłoby go do tytułu.
Propozycja Burnsa dla Diaza dotycząca klauzuli „bez obaleń” jest oczywiście nierealna, ale może być sposobem na zachęcenie Diaza do rozpoczęcia negocjacji. Gdy Diaz zacznie z kimś rozmawiać, ta walka zaczyna nabierać rozpędu, choć często nie kończy się to podpisaniem kontraktu.