Podczas gdy spora część społeczności MMA była zaskoczona grapplerskimi atakami Francisa Ngannou w ostatnich trzech rundach sobotniej gali UFC 270, jego przeciwnik Ciryl Gane wiedział, że mistrz może przyjąć taką taktykę.
Gane (10-0 MMA, 7-0 UFC), który przegrał z Ngannou (17-3 MMA, 12-2 UFC) przez jednogłośną decyzję w walce unifikacyjnej o tytuł mistrza wagi ciężkiej wiedział, że jedną z najlepszych opcji, jakie miał jego były partner treningowy, było wykorzystanie grapplingu.
„To nie było zaskoczenie. Wiedzieliśmy już, że to jedna z jego największych szans na wygranie kilku rund. Zrobił to i zrobił to bardzo dobrze, więc dobra robota. (…) Wiedzieliśmy już, że to była największa szansa jaką miał.”
Kiedy Gane wrócił myślami do sekwencji w parterze, stwierdził, że garppling Ngannou wcale nie był tak dobry technicznie, ale jego siła była kluczowym czynnikiem.
„On naprawdę nie zaskoczył mnie w uderzeniach, muay thai, zapasach,” powiedział Gane. „Zapasy nie były tak dobre. Chodziło bardziej o siłę. Nie byłem zaskoczony tym wszystkim, ale dobrze sobie poradził. Dobrze sobie poradził.”
Gane przyznał, że przegrana boli, ale można wyciągnąć z niej wnioski. W ten czy inny sposób Gane powtórzył, że ma nadzieję na rewanż w przyszłości, co oznaczałoby, że spory kontraktowe Ngannou z UFC musiałyby zostać rozwiązane.
„Taka jest rzeczywistość” – powiedział Gane. „To mnie bardzo boli, ale taka jest prawda. Mam nadzieję, że jutro się poprawię. Zamierzam zrobić więcej, aby być lepszą wersją siebie. (…) Jeśli on tak po prostu odejdzie, nie chciałbym tego. Chcę rewanżu. Chcę stoczyć tę walkę po raz drugi. Chcę tej walki. Chcę tego rewanżu.”