Tomasz Drwal dla eurosport.pl: cz. 1 i 2

Tomasz „Goryl” Drwal to nasz jedyny reprezentant w organizacji UFC, dla której walczą najlepsi zawodnicy na świecie. Polak od kilku miesięcy mieszka w San Diego, gdzie przygotowuje się do kolejnych walk.

17 stycznia w Dublinie „Goryl” wygrał z Ivanem Seratim przez nokaut w drugiej rundzie i ma zamiar namieszać w wadze pół-ciężkiej. Zapraszamy na CZĘŚĆ PIERWSZĄ wywiadu, którego Tomasz Drwal udzielił eurosport.pl

Piotr Zwierzchowski: Czym jest dla Pana MMA?

Tomasz Drwal: Obecnie jest tym, czym chciałem, aby było dawniej, mianowicie jest to sposób na życie. Robię to, co lubię i robię to z wielką przyjemnością.

Jakie to uczucie, gdy wchodzi się do klatki przy wiwatującej 10-tysięcznej publiczności?

W momencie wejścia na ring czy do klatki jest skupienie, koncentracja na przeciwniku oraz na walce, i oczywiście na tym, żeby dobrze się zaprezentować publiczności. Natomiast najlepszy jest moment po walce, zwłaszcza wygranej wtedy czujesz się po prostu niesamowicie. To uczucie jest chyba nie do opisania.

Nie miał Pan obaw przed wyjazdem z Polski do San Diego? Nie myślał Pan „jeżeli teraz mi się nie uda, to kończę z tym wszystkim”?

Jasne, że były obawy, zwłaszcza po tym wszystkim, co przeszedłem. Jechałem w nowe miejsce, do nowych nieznanych mi ludzi, ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Ludzie są w porządku, mam idealne warunki do trenowania, a po tym jak zobaczyłem kilka treningów i uświadomiłem sobie jak wielkimi fachowcami są moi trenerzy, nie miałem podstaw, aby myśleć, że się nie uda. To po prostu musiało się udać

Walka z Ivanem Seratim na gali UFC 93 była dla Pana najważniejszym pojedynkiem w karierze?

Tak, była ważna, ale to samo można powiedzieć o pozostałych walkach. W przypadku UFC zawsze muszę udowadniać, że mam odpowiednie umiejętności sportowy, że jestem klasowym zawodnikiem.

Czy Serati czymś Pana zaskoczył?

Wydaje mi się, że nie, bo wszystko potoczyło się po mojej myśli. Gdybym jednak nie trenował tak intensywnie pod okiem moich trenerów, to wszystko mogłoby wyglądać inaczej. Serati to ceniony i silny zawodnik, który chciał mnie znokautować. Na szczęście byłem odpowiednio przygotowany i reszta to już historia.

W debiucie przegrał Pan z Brazylijczykiem Thiago Silvą. Czy obawiał się Pan, że to koniec przygody z UFC?

Bardzo szybko staje się jasne, że „przygoda” to poważny biznes. Jeżeli masz kontrakt z UFC, to musisz spełnić kilka warunków. Jako zawodnik musisz być tym, kim UFC chce abyś był, w przeciwnym wypadku „przygoda” kończy się bardzo szybko. To ciężka praca, w której dyscyplina odgrywa ważną rolę. Nie ma czasu na odpoczynek. Nic nie zastąpi emocji i doznań w Oktagonie czy na ringu, ale poza ringiem jest to bardzo poważny biznes. Nie wystarczy wygrać lub przegrać by utrzymać się w UFC, trzeba się również zachowywać w odpowiedni sposób oraz podporządkować regułom organizacji – takie są wymogi. Obawiałem się, że to może być koniec, ale nie ze względu na porażkę z Thiago Silvą. Przewalczyłem dwie rundy i gdyby nie problemy z kondycją to walka mogła potoczyć się inaczej. Jednak prawdzie problemy pojawiły się później, ale jest to historia na inny wywiad albo książkę. Długo by opowiadać.

W jednym z wywiadów powiedział Pan, że chce zdobyć pas mistrzowski UFC dla Polski. Ile lat daje Pan sobie na realizację tego celu?

Wszystko zależy od tego, jak często będę walczył.

Każdy zawodnik ma swoją ulubioną technikę, którą stara się wykonać w trakcie walki. Z czego słynie „Goryl”?

Nie mam jednej ulubionej techniki. Myślę, że jestem dobry w zadawaniu ciosów w parterze (ground & pound – przyp. red.). Podczas treningów w Stanach Zjednoczonych zdałem sobie sprawę, że siła oraz wytrzymałość będą niezwykle pomocne przy zastosowaniu którejkolwiek z technik, czyli pomogą mi w zdominowaniu przeciwnika.

Dlaczego właśnie MMA a nie kickboxing lub boks? W Polsce nie zarabia się dużych pieniędzy w sportach walki. MMA jest słabo znane.

Trenowałem kiedyś kickboxing i jest to bardzo fajny sport walki, podobnie jak boks. Jednak nie lubię, gdy coś mnie ogranicza. Mianowicie, w innych sportach walki nie można łapać rywali, obalać ich na ziemię, zakładać dźwigni lub duszeń. Boks oraz kickboxing są składowymi MMA, są to sztuki walki, które są wykorzystywane w tej dyscyplinie, zresztą jak sama nazwa wskazuje – Mixed Martial Arts (mieszane sztuki walki). Zarobki to oddzielny temat. W Polsce nie zarabia się dużych pieniędzy, ale wszystko jest w fazie rozwoju i mam nadzieję, że niebawem MMA będzie wystarczająco znane, a ludzie będą sobie zdawać sprawę, czym jest i na czym polega ta dyscyplina.

MMA to ciężki kawałek chleba. Czy w UFC może Pan zarobić wystarczająco dużo pieniędzy, aby spokojnie żyć? W Polsce większość zawodników ma poważne problemy: brak pieniędzy na odżywki, na treningi i codzienne życie.

Dokładnie rozumiem ten problem, bo sam przez to wszystko przeszedłem. Dzięki organizacji UFC oraz firmie DNA moje życie zmieniło się na lepszy i mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej

MMA znaczy dla ludzi w Polsce tyle, co „ręka, noga, mózg na ścianie” – brutalne, barbarzyńskie widowisko. Dlaczego? Czy zawodnicy MMA nie trenują? Nie przygotowują się odpowiednio do walk, nie przestrzegają diety, a kiedy wychodzą do klatki to za wszelką cenę starają się okaleczyć i połamać rywala i nie istnieją zasady fair-play?

Ci, którzy tak mówią, nie mają o tym najmniejszego pojęcia. Niedawno spotkałem starego znajomego, który nic nie wiedział o MMA oraz o całym cyklu przygotowawczym, przez który przechodzą zawodnicy. Zmienił zdanie dopiero, kiedy przez przypadek zobaczył program „The Ultimate Fighter”, w którym pokazane są m.in treningi zawodników do walk. Od tego momentu jest fanem MMA. Trenujemy bardzo ciężko a jednocześnie darzymy się wielkim szacunkiem i przestrzegamy zasad fair-play.

Dużym problemem jest doping w sporcie. Bez wyjątku czy to w kolarstwie czy też w golfie – wszędzie stosowane są niedozwolone specyfiki. Zawodnicy MMA nie wyglądają na takich, którzy nie korzystają z siłowni. Czy istnieje coś takiego jak ciche przyzwolenie na stosowanie środków dopingujących?

Nie istnieje żadne przyzwolenie i bardzo dobrze. Wszyscy mają równe szanse i zwycięstwo zależy tylko od odpowiedniego treningu bądź od szczęścia.

Co Pana motywuje? Dobre pieniądze, chęć walki z najlepszymi czy też popularność?

Motywacją jest dla mnie to, że wreszcie mogę robić to, co kocham i jeszcze mogę z tego żyć.

W tym roku kończy Pan studia na krakowskiej AWF, czy to, czym Pan się zajmuje nie budziło kontrowersji?

Na początku budziło kontrowersje, ale po jakimś czasie wszyscy się przyzwyczaili. Po prostu wcześniej nikt nie wiedział, na czym polega MMA oraz jak to wygląda. Obecnie zawsze, gdy mam pytanie, to mogę liczyć na Zakład Sportów Walki i Zakład Teorii Sportu, za co chciałem serdecznie podziękować.

A jak zareagowała Pana rodzina?

Powoli zaczynają to rozumieć i oczywiście mnie wspierają. Zwłaszcza, kiedy wracam po walkach bez kontuzji, są szczęśliwi.

Był Pan w narożniku Pawła Nastuli podczas jego trzeciej walki dla organizacji Pride. Czy uważa Pan, że Nastula dobrze zrobił decydując się na walki MMA, czy też mógł skoncentrować się na trenowaniu nowych mistrzów w judo?

To pytanie pozostawię bez odpowiedzi.

W Polsce MMA nie jest popularne, ale polscy zawodnicy radzą sobie coraz lepiej. Czy według Pana będziemy mieli większą ilość reprezentantów w największych organizacjach typu UFC, Dream lub Sengoku?

To jest nieuniknione. MMA to najszybciej rozwijający się sport na świecie. Poziom w Polsce wciąż wzrasta. Już teraz jest kilku wojowników, którzy bez większych problemów mogliby sobie poradzić w Oktagonie (klatka w UFC – przyp. red) lub na innych ważniejszych imprezach.

CZĘŚĆ DRUGA 

Tomasz Drwal wygrał z Ivanem Seratim na gali UFC 93 i mierzy coraz wyżej. Co Polski wojownik sądzi na temat popularności MMA w Polsce oraz o brutalności tego sportu? Jakie stawia sobie cele na przyszłość?

 

Piotr Zwierzchowski: Tomasz Drwal w dziesiątce najlepszych sportowców Polski – realne czy nie?

Tomasz Drwal: W Polsce? Długo, długo, długo nie…

Ma Pan dopiero 27 lat, a więc jeszcze kilka lat startów przed sobą, jakie stawia Pan sobie cele w życiu pozasportowym? Chciałby Pan zasadzić drzewo i zbudować dom?

Oczywiście, że tak. Zasadzić drzewo, zbudować dom i dalej kontynuować pracę jako zawodnik MMA. Cel pozasportowy na chwilę obecną to jak najszybciej się obronić i zakończyć studia. Oprócz tego prowadzę swój własny klub pod nazwą Change Gym.

Gdyby Pana dziecko powiedziało, że chce walczyć na zasadach MMA, zgodziłby się Pan?

Jeżeli naprawdę by tego chciało, to dlaczego nie. Ale na pewno musiałoby mnie słuchać by dobrze wypaść na zawodach.

Dlaczego w Stanach Zjednoczonych zawodnicy MMA są traktowani na równi z innymi sportowcami, występują w reklamach największych koncernów sportowych, a w Polsce dalej są spychani na margines? Czy to wina społeczeństwa, które jeszcze niedorosło i nie rozumie MMA, czy też główny problem to brak promocji?

Faktycznie, temat MMA w polskich mediach nie jest poruszany zbyt często. Jeżeli chodzi o społeczeństwo, to na pewno jest przygotowane na MMA. Czuję się zaszczycony, że mając możliwość walczenia w tak potężnej organizacji jak UFC mogę z każdą kolejną walką wprowadzać Polskę na mapę MMA.

Obecnie gale UFC mają lepszą oglądalność niż gale bokserskie, zawodniczy zarabiają dobre pieniądze. W Stanach Zjednoczonych widoczny jest ten „boom” na MMA?

Zawodnicy z UFC są traktowani w USA na takim samym poziomie jak piłkarze z Ekstraklasy w Polsce. Zresztą o tym, że MMA jest bardzo popularne, świadczy częstotliwość organizowania imprez takich jak UFC. Byłem na jednej z gal i widziałem jak reagowała publiczność. To, co tam się działo jest trudne do wyobrażenia. Wielkie show i doskonała zabawa.

W boksie największe pieniądze dla siebie oraz dla stacji telewizyjnych zarabia Oscar de la Hoya. Kto jest „królem” MMA i gwarantuje ogromne zyski? Czy w ogóle jest taki zawodnik?

Na pewno czołowi wojownicy z UFC oraz mistrz z Rosji Fedor Emelianenko.

Ci, którzy nie znają się najlepiej na MMA mówią, że dobry bokser na pewno pokonałby zawodnika MMA. W związku z tym następujące pytanie – czy Mike Tyson miałby szansę na zwycięstwo z wyszkolonym przekrojowo zawodnikiem MMA?

Wszystko zależy od tego jak Mike Tyson trenowałby do takiej walki. Gdyby przygotowywał się tak jak do swoich walk bokserskich, to mogłoby się to dla niego skończyć nie najlepiej. Jednak Tyson to wielki wojownik, ma serce do walki, więc uważam, że do pojedynku na zasadach MMA przygotowałby się odpowiednio. Tyson mógłby narobić sporo zamieszania w świecie MMA.

Mówi się, że MMA jest niezwykle brutalnym sportem, ale ilość kontuzji jest mniejsza i mniej groźna od tych odnoszonych w boksie? Jaka jest prawda?

Posłużę się moim przykładem – na wszystkie walki, jakie stoczyłem miałem zaledwie raz podbite oko. Wiadomo, że zdarzają się ciężkie nokauty, jednak różnica polega na tym, że w MMA po nokaucie sędziowie nie dopuszczają zawodnika do dalszej walki. W MMA czasem zaledwie jeden cios wystarczy by zakończyć walkę. A ile ciosów w głowę przyjmują zawodnicy podczas jednej walki bokserskiej bądź w kickboxingu? Wystarczy policzyć. Bywa tak, że są trzy razy liczeni zanim konfrontacja zostanie zakończona. Zdarzają się wygrane na punkty, w których zwycięzca zadał 50 celnych ciosów, ale 48 przyjął. Co się dzieje z bokserem, który stoczył np. 40 takich walk? Nie dziwię się, że pięściarze mają później problemy zdrowotne. W MMA nie zawsze wygrywa się przez nokaut, istnieje wiele innych możliwości, dzięki którym można rozstrzygnąć walkę na swoją korzyść. Wszystko zależy od tego, w czym jesteś lepszy od rywala.

Klatka (Octagon w UFC – przyp. red.) wzbudza wiele kontrowersji. Czy według Pana jest to swego rodzaju „atrybut”, który jest pomocny w walce, czy też gwarantuje bezpieczeństwo zawodnikom?

Wielokrotnie podczas zawodów Pride (nie istniejąca już organizacja MMA, w której walczył Paweł Nastula – przyp. red.) czy K1 zawodnicy wypadali z ringu i doznawali kontuzji. Może i klatka budzi kontrowersje, ale walka w klatce jest dużo bardziej bezpieczna od walki w ringu. Zawodnik nie wypadnie z ringu, a jeżeli dobrze wykorzysta klatkę podczas konfrontacji, to może się okazać bardzo pomocna. Bywało tak, że kiedy walczyłem w ringu, to przy próbie obalenia rywala wypadałem za liny. Widziałem równie sytuacje, w których zawodnicy znajdujący się w niekorzystnej pozycji, specjalnie uciekali za liny by sędzia przeniósł walkę na środek. Zdarzało się, że wypadali poza ring prosto na stolik sędziowski.

Wielu zawodników – zwłaszcza z Brazylii – mówi, że siłę daje im Bóg i to dzięki niemu wygrywają. Kilka lat temu bokser Michael Grant witał swoich rywali słowami: „Niech Cię Bóg błogosławi”, a następnie ich nokautował. Czy wiara może pomóc w takim sporcie jak MMA? Czy wiara jest dla Pana czymś ważnym?

Żeby wygrać trzeba wierzyć w to, że wygrasz, że chcesz zwyciężyć. Wiarę trzeba mieć zawsze, bo bez wiary nie zajdzie się daleko. To jest głębokie przekonanie mentalne, psychiczne, które niekoniecznie musi wiązać się z religią, ale kiedy stajesz twarzą w twarz z przeciwnikiem, to musisz wierzyć, że jesteś przygotowany do walki.

Czy czuje Pan strach, kiedy patrzy w ringu na rywala, czy jednak bardziej przerażający są ludzie, z którymi ma Pan do czynienia poza ringiem na przykład promotorzy?

Kiedy stoisz naprzeciwko swojego rywala nie czujesz nic poza jednym – chcesz jak najszybciej zacząć pojedynek i pokazać, na co cię stać. O wiele gorzej jest z ludźmi poza ringiem. Obecnie nie mam powodów by narzekać, wszystko jest dobrze, gdyż DNA Sports to prawdziwi profesjonaliści, ale w przeszłości było mniej ciekawie.

Co jest najtrudniejsze w byciu zawodnikiem MMA?

Czasem trudno ludziom, zwłaszcza w Polsce, wytłumaczyć czym się zajmuję, bo nie bardzo wiedzą, o co chodzi. Pytają „walczysz w klatce?”. Sądzę, że to się z czasem zmieni.

Jakie było Pana najgorsze doświadczenie w ringu, a jaką chwilę wspomina Pan najmilej i z największym sentymentem?

W ringu nigdy nie miałem złych doświadczeń. Oczywiście, jak przegrywałem to byłem wściekły, ale traktowałem to jako dobrą nauczkę. Porażki dają dużą motywację do dalszej, cięższej pracy. Najlepiej jest, kiedy się wygrywa, to są chwile, które wspominam najmilej.

 Kiedy może się spodziewać kolejnej walki z Pana udziałem i z kim chciałby Pan się zmierzyć?

Na to pytanie jest jeszcze za wcześnie.

Jak długo ma Pan zamiar walczyć?

Tak długo jak to będzie możliwe.

4 thoughts on “Tomasz Drwal dla eurosport.pl: cz. 1 i 2

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *