Kanadyjczyk nie zgadza się z werdyktem sędziów po ostatniej walce.
W najważniejszym pojedynku piątej w tym roku gali PFL, Rory MacDonald (22-7-1, 9-4 w UFC) podejmował Gleisona Tibau (36-15, 16-13 w UFC). Kanadyjczyk zdominował rywala przede wszystkim w pierwszej i drugiej odsłonie jednak po 15 minutach dwóch sędziów wypunktowało wygraną Brazylijczyka.
To bardzo nie spodobało się Rory’emu, który otwarcie nazwał taki wynik kradzieżą.
Jestem bardzo rozczarowany. Wszyscy, z którymi rozmawiałem i oglądali walkę na żywo, punktowali ją na moją korzyść, wszystkie trzy rundy. To była czysta kradzież. Uważam, że dominowałem w tej walce.
To był trudny pojedynek, Gleison stanął na wysokości zadania i ma za to szacunek, ale uważam, że czysto wygrałem tę walkę. Myślę, że trzeba się temu przyjrzeć.
Pomimo porażki MacDonald awansował do fazy play-off, w której zmierzy się z Rayem Cooperem III. W pierwszej w tym roku walce Red King już w pierwszej rundzie poddał Curtisa Millendera.