Amerykanin pogodzony z sytuacją w dywizji.
Jeśli Curtis Blaydes (14-2 1 NC, 9-2 1 NC w UFC, #2 w rankingu UFC) w sobotę pokona Derricka Lewisa (24-7 1 NC, 15-5 1 NC w UFC, #4 w rankingu UFC) w walce wieczoru UFC Fight Night 185 to zanotuje piątą z rzędu wygraną i będzie na mocnej pozycji w rywalizacji o titleshota.
29-latek uważa jednak, że to Jon Jones (26-1 1 NC, 20-1 1 NC w UFC) przed nim dostanie szansę walki o pas z wygranym rewanżowego starcia Stipe Miocicia (20-3, 14-3 w UFC) z Francisem Ngannou (15-3, 10-2 w UFC, #1 w rankingu UFC).
Spodziewam się tego, to kasowa walka. Jeśli on chce walczyć o pas to tak, dostanie walkę o pas. Nie jestem tym zszokowany. Czy uważam to za najbardziej sprawiedliwe rozwiązanie? Nie, ale nie o to chodzi w biznesie. Tu nie chodzi o sprawiedliwość i o to, kto na co zasłużył.
Jones w zeszłym roku zwakował pas dywizji półciężkiej i ogłosił zamiary przejścia do ciężkiej. Dla Blaydesa nie jest zaskoczeniem sytuacja, że mistrz zmieniając dywizję od razu dostaje walkę o tytuł. Tak samo wygląda sytuacja w limicie 205 funtów gdzie Israel Adesanya (20-0, 9-0 w UFC) zmierzy się z Janem Błachowiczem (27-8, 10-5 w UFC).
Myślę, że w wadze półciężkiej to Glover Teixeira powinien być następny. Ale tak, Izzy chce przeskoczyć wyżej to mu na to pozwólmy. To tak działa we wszystkich dywizjach, ja nie jestem zszokowany.